Arcydzieła Felliniego to często studium duchowej niemocy oraz upadającej kultury. "8½" to studium rozbitej tożsamości, "Casanova" (1976) to wizja zdegenerowanej kultury oświecenia zaś "Miasto kobiet" (1980), to m.in. satyra na współczesny feminizm. Jego filmy inspirowały wielu innych reżyserów i tak w 1982 roku na Broadwayu na podstawie "8½" zrealizowano musical "Nine", gdzie rolę Guido zagrał Antonio Banderas. Później w 2010 roku wszedł on na ekrany kin, w obsadzie znaleźli się m.in. Judi Dench, Nicole Kidman, Penélope Cruz oraz Kate Hudson.
Poznański spektakl "Nine" zbiera bardzo dobre recenzje, skupiające się na doskonałej grze aktorów, muzyce i choreografii, ale "Nine" ma też swoje przesłanie - ukazuje pustkę emocjonalną, wewnętrzną, ale i zawodową spowodowaną nieuporządkowaniem sfery osobistej. W kontraście do współczesnego repertuaru teatralnego zdominowanego często przez narracje liberalno lewicowe musicale takie jak "Nine" paradoksalnie mogą być wytchnieniem dla widza przywiązanego do tradycyjnych wartości. Podobnie było z filmami Felliniego - gdy wchodziły na ekrany kin były atakowane, jako „zepsute obyczajowo" po latach odbieramy je nierzadko jak moralitety.
Z filmoznawcą Marcinem Pigulakiem rozmawialiśmy m.in. o twórczości Federico Felliniego, cechach, dzięki, którym z sukcesem można ją przenosić na deski teatru, zjawisku przechodzenia jednych form w drugie, roli muzyki w filmie i o tym dlaczego warto obejrzeć musical "Nine".