Kilka lat temu pojawił się w polskiej literaturze pisarz Vincent V. Severski, a właściwie Włodzimierz Sokołowski. Pisał i pisze książki szpiegowskie i jest szeroko reklamowany. Nie ukrywa, że jest emerytowanym oficerem komunistycznych służb specjalnych, ale w wywiadach tego specjalnie nie akcentuje. Media kreują go na znawcę problematyki relacji między służbami a polityką.
Przypominam sobie dużą rozmowę z Severskim w dzienniku „Polska The Times”, w której pisarz i były agent z dużą umiejętnością autokreacji mitologizował swoją rolę i znaczenie, ujawniając głębie psychologiczną człowieka, który zostaje szpiegiem. Bo tylko taki może nim zostać. Mogą nimi być nieliczni o specyficznych cechach osobowości. Pobrzmiewał w tym ton narracji trochę nietzschańskiego nadczłowieka. Nieprzypadkowo oficerowie komunistycznych służb specjalnych to była elita, to byli janczarzy władzy. Sposób rozumowania Severskiego był „apolityczny” w tym sensie, że każde państwo niezależnie od ustroju potrzebuje służb, w którym służy elita. W tym kontekście CIA i KGB to bliźniacze struktury.
W rozmowie, która odbyła się w czasie gdy władze dzierżył już rząd PiS-u, dziennikarz pytał o aktywność rosyjskich służb w Polsce, na co Severski zasugerował, że na miejscu Rosjan umieścił by wysoko ulokowanego agenta w polskim rządzie. Nie wymienił nikogo z nazwiska rzecz jasna. Wymowa tego tekstu była taka, że agent taki mógł się pojawić dopiero po roku 2015. Nie miało znaczenia, że po zdobyciu władzy przez PO w 2008 roku została przemeblowana cała polska polityka wschodnia a pierwsza stolica jaką odwiedził Tusk, gdy został premierem, była Moskwa. To w polityce bardzo symboliczny gest. Można, przyjmując ton niepoważny do końca, stwierdzić, że agentura w polskim rządzie była niepotrzebna skoro polskie władze odczytywały same intencje Kremla. Przypomnę spotkanie zaaranżowane przez Radosława Sikorskiego ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa z polskimi ambasadorami, czy wyjazdy członków centralnej komisji wyborczej w celu wymiany doświadczeń z bliźniaczą komisją rosyjską znaną z „zabaw nad urną”. Nie wspomnę o oddaniu w ręce Rosjan smoleńskiego śledztwa. Oczywiście, to nie miało nic wspólnego z upodabnianiem się Polski do Rosji Putina.
Miłość jaka nastała wśród części elit politycznych i kulturalnych po 10 kwietnia do Rosji była bardzo wymowna. Ale dzisiaj, zdaniem totalnej opozycji niebezpieczne upodabnianie się Polski do Rosji Putina zaczęło się w 2015 roku, po zdobyciu władzy przez PiS. Rewelacje Severskiego poprzedzały ukazanie się szeroko reklamowanej książki Tomasza Piątka o „tajemniczych” związkach Antoniego Macierewicza z rosyjską mafią a skoro z mafią to z pewnością ze służbami. Wiele osób nie znoszących PiS-u chętnie taką narrację „połknęło”. Niemniej próba zrobienia z Macierewicza agenta rosyjskiego w gruncie rzeczy ujawniła kto jest kim. Pokusa, aby nieprawdopodobne uczynić wiarygodnym wpisuje się z zasadę manipulacji, zwłaszcza w naszym świecie pełnym nadmiaru wiadomości. Kim jest Severski? Jest byłym szpiegiem, celebrytą, który jako oficer SB zwalczał w PRL-u opozycję niepodległościową. A jego troska o los Polski zagrożonej penetracją służb rosyjskich jest zastanawiająca, w świetle braku takiej troski przed 2015 rokiem.
Bo Polskie Radio po to jest, żeby podawać kłamliwe insynuacje
2. dostrzegam natomiast inny problem - ten materiał oparty jest na fałszywych przesłankach - pierwsza wizyta Donalda Tuska jako premiera nie była w Moskwie. Wcześniej były wizyty na Litwie, w Belgii, w Niemczech, we Francji. To właśnie przykład fake newsa