NA ANTENIE: MY/MYSLOVITZ
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Fajny film wczoraj widziałem

Publikacja: 30.11.2017 g.13:26  Aktualizacja: 30.11.2017 g.13:29 Grzegorz Ługawiak
Poznań
Felieton Grzegorza Ługawiaka.
złote pióro - TomFoto
/ Fot. TomFoto

Fajny film wczoraj widziałem.

Nieco pulchna, 15 letnia Tamara, jak się domyślam - z Paryża - walczy z kompleksem otyłości. Dziewczyna się nie poddaje i zdobywa najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Banał, ale podany sprawnie i zabawnie. Mamy tu rozterki miłosne, walkę z kompleksem, uzależnienie od smartfonów i portali społecznościowych, mit - "jeśli chcesz, możesz wszystko" i powiązany z nim mit "Kopciuszka", a na koniec romantyczny happy end. Jednak, oglądając z przyjemnością ten francuski film z jesieni ubiegłego roku, nie mogłem się pozbyć uczucia... bycia manipulowanym.

Po pierwsze, choć film francuski, nie było w nim nic francuskiego. Trudno mieć o to zarzut w czasach, gdy każde kino, mniej lub bardziej udanie próbuje naśladować kino amerykańskie, ale nie o to tu chodzi. Film "Tamara" jest film "odnarodowionym". To, co rzuca się w oczy, to kompletny tygiel etniczny bohaterów. Tamara jest białą dziewczynką, podobnie jak jej matka. Partner matki (tak, tak, to rodzina niekompletna) Diego jest imigrantem z Brazylii. Najbliższa przyjaciółka Tamary pochodzi chyba z Algierii. Co zrozumiałe, przyrodnia siostra ma ciemną karnację. Koleżanki i koledzy Tamary to mieszanka ras i kultur, w której dzieci białe są w mniejszości. (Mam świadomość, że dokonując takich rozróżnień etnicznych, narażam się na zarzut ksenofobii i wszystkich innych fobii, na które obecnie można się narazić. Biorę to ryzyko na siebie). Oglądając "Tamarę", nie sposób nie zauważyć nachalności, z jaką zamieszano w tym francuskim tyglu. I wiecie co? To jest ujmujące, a nawet porywające! 

Postaci są barwne (metafora), soczyste, zabawne, budzące sympatię (nawet te złe). Ludzie są dla siebie mili (nawet źli stają się dobrzy na puentę), ich życie w sumie miłe, lekkie, kolorowe (metafora). Sielanka. Każdy chciałby mieć taką rodzinę. Skąd więc to uczucie bycia manipulowanym? Może stąd, że złe dzieci w filmie to przede wszystkim te białe? Może stąd, że nie ma tu nawet cienia problemów wynikających z multikulturowości współczesnej Francji? Owszem, ojczym Tamary ma problemy ze znalezieniem pracy, ale dlatego, że wykonuje dość egzotyczny (metafora) zawód - jest instruktorem gry na afrykańskich bębnach. Rekompensuje to partnerce byciem niesamowicie sympatycznym, dowcipnym, wiernym, otwartym i odpowiedzialnym facetem. Za to "rodzony" ojciec Tamary jest egoistycznym i egocentrycznym gwiazdorem opery. Matka natomiast neurotyczną i nadopiekuńczą, niezbyt urodziwą kobietą z problemami, która nie potrafi docenić Diego. Ten stempel nałożony jest na cały film. Kolorowy - dobry, biały - zły. Dziewczyna najbardziej nękająca Tamarę w szkole jest biała, podobnie jak psychopatyczny wielbiciel. Obiekt westchnień, który zdobyła Tamara, jest śniadym imigrantem z Chile. 

Najlepsze (tak w dobrym filmie powinno być) jest zakończenie: wszyscy wszystkich ubogacają. Źli pojmują swoją winę i przepraszają, dobrzy otrzymują nagrodę. Nawet ojciec egoista w jednej chwili zamienia się w sympatycznego ojczulka i dołącza do swojej byłej, krzywdzonej przez lata, a teraz roześmianej i szczęśliwej, wielokolorowej i wielokulturowej rodziny. A przez skórę widz czuje, że jest ten film wielkim oszustwem. To utopijne marzenie zachodniej Europy, którego nieziszczalność podkreśla skala manipulacji, jakiej poddają je twórcy. Nie jest bowiem tajemnicą, że mniejszości etniczne nie asymilują się tak gładko (często nie ze swojej winy). Przez to dotknięte są wszelkimi problemami egzystencjalnymi - ubóstwem, alienacją, bezrobociem. Nie tworzą szczęśliwych, wielokulturowych rodzin, a raczej skupiają się w gettach. 

W filmie "Tamara" nie ma meczetów, sklepów halal, prawa szariatu, przemocy (nie licząc spoliczkowania), nie ma płonących samochodów, przedmieść z koczowiskami, nie ma napięć. Pozostało "multi-kulti" takie, jakim chcą je widzieć lewicowe siły zachodniej Europy. Oczywiście, że się czepiam, bo "Tamara" to kino familijne i jako takie rządzi się swoimi prawidłami, a prawidła te nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Niestety, jest to dobre kino familijne - z interesującym scenariuszem, ładnymi zdjęciami, dobrze zagrane. Tak dobre, że gdybym nie był sceptycznym obserwatorem tego, co dzieje się w Europie Zachodniej, gdybym nie miał przyjaciół w dzielnicy Sztokholmu, gdzie jest prawdziwe "multi-kulti", mógłbym ulec czarowi "Tamary". I w dużej mierze uległem, bo jeszcze trzy minuty po obejrzeniu filmu poleciłbym go młodzieży. W warstwie idei jest znakomity, a młodzież powinna przecież mieć idee. Nie powinny być to jednak idee z gruntu fałszywe. To z nich rodzą się uciski i totalitaryzmy. Także totalitaryzm poprawności politycznej...

"Tamara", Francja 2016 r.
Scenariusz i reżyseria: Alexandre Castagnetti

http://radiopoznan.fm/n/5fFkTY
KOMENTARZE 0