NA ANTENIE: NOW WE ARE FREE (GLADIATOR ST)/LISA GERRARD
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Globalne kontra narodowe

Publikacja: 23.10.2017 g.13:59  Aktualizacja: 23.10.2017 g.15:20
Poznań
W 2007 roku ukazała się książka Jeana Clair’a "Kryzys muzeum". Wyrażała ona przerażenie byłego kustosza Luwru faktem sprzedaży znaku firmowego Luwru do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Luwr Abu Zabi - materiały prasowe
/ Fot. (materiały prasowe)

Francuskie dobra narodowe, świętości artystyczne miały zostać poddane logice ekonomicznej. I zostały. 11 listopada tego roku drugi Luwr otworzy swoje podwoje w Abu Zabi. Ten fakt świadczy o końcu pewnego świata. Globalizacja zamieniła Luwr w międzynarodową korporację, zajmującą się sztuką. Jeśli liberałowie we Francji dziwią się dzisiaj, skąd taka popularność populistów z Frontu Narodowego, to mają odpowiedź na swoje zdziwienie.

Rok 2007 to czas triumfu globalizacji, która kształtowała nie tylko rzeczywistość gospodarczą, ale także mentalną. W jej optyce państwo narodowe, hamując rozwój globalnych rynków, było anachronizmem. Pojęcie globalizacji przez trzy dekady po upadku bloku sowieckiego urosło do rangi mitycznej. Globalizacja, spokrewniona ideowo z bardzo niemądrym hasłem "końca historii", ogłaszana była jako nieuchronna. Stanowiła synonim postępu, głosili jej entuzjaści. Nikt nie zastanawiał się, dokąd to prowadzi. I choć kryzys gospodarczy, który wybuchł w 2008 roku, spowodował pojawienie się rysów na prawie doskonałym wizerunku, siła tego pojęcia nie uległa chyba osłabieniu. 

Pieniądze i władza zdają się dziś przeskakiwać granice za dotknięciem klawisza. A za władzą i pieniędzmi podąża "wolny" i "niezależny" świat artystyczny walczący z partykularyzmami, patriarchalną kulturą fundowaną na religii. Tradycyjne hierarchicznie konstrukcje władzy zderzają się z modelem sieciowego zarządzania, gdzie hierarchia jest spłaszczona i pozbawiona wyraźnego ośrodka władzy. Walka z Kościołem Katolickim nie jest walką z dogmatami w pierwszym rzędzie, tylko z hierarchiczną strukturą, która nie chce poddać się logice ekonomicznej. Sztuka, ta głośna i lansowana przez liberalne media, dotąd wiązana z tym, co narodowe, sama dokonała odcięcia się od swoich korzeni, znajdując swoją nową rolę w agresywnej propagandzie ideologicznej. Zamieniła się w komunikat, który wytrąca widza z nawyków automatyzmu postrzegania świata, które to postrzeganie jest dziedziczonym zasobem będącym efektem "pracy" tradycji, tradycji, która jest, oczywiście, opresyjna. 

Transgresja i przełamywanie barier, czyli wyzwalanie się z tej opresji jest obowiązkiem każdego, kto aspiruje do bycia człowiekiem nowoczesnym. Globalizacja tworzy własną międzynarodową kulturę i sztukę, która obsługuje gusty tych, którzy są siłą sprawczą tego procesu, czyli nowej klasy zarządzającej procesami społecznymi. Ta międzynarodowa sztuka i kultura pozostaje w napięciu z kulturami narodowymi i twórczością, odwołującą się do tego, co lokalne. Niektóre tradycyjne instytucje wiedzy stawiają opór. Jednak, i to napawa umiarkowanym optymizmem, państwa narodowe, mimo dominacji ekonomii nad polityką, wykazują dziwną trwałość, wręcz jakiś rodzaj odrodzenia, czego dowodem jest konserwatywny zwrot polityczny w Europie, nazywany przez liberałów kompletnie nietrafnie i demagogicznie "ofensywą populistów". A jest to nic innego jak obrona narodów przed socjotechniką i ideologią politycznej poprawności.

I tak doszliśmy do podstawowego konfliktu naszych czasów: globalizacja i podążająca za nimi ideologia liberalna i lewicowa udająca bunt antyglobalizacyjny, karmiąca się konfliktem z nim, kontra demokratyczne państwo narodowe z konserwatywnym, zachowawczym stosunkiem do świata. Ten konflikt-spór to zasadnicze tło wszystkich innych. On określa temperaturę ideową naszych czasów. I nie ma w tym w zasadzie nic zaskakującego, gdyż konflikt ideologiczny, polityczny w demokracji to znak jej żywotności.

http://radiopoznan.fm/n/lMIEnA
KOMENTARZE 2
Wielpol LI 26.10.2017 godz. 20:27
Psychosocjotechnika - jako wynalazek postępaków - sprawiła, że obecny prezydent Francji bredzi, iż „nie ma czegoś takiego jak kultura francuska”.
hetman 888 24.10.2017 godz. 16:05
Dobry i trafny felieton panie Macieju. W erze powszechnego oglupienia i deptania wlasnych wartosci bardzo wymowne jest zdanie ktore ostatnio gdzies przeczytalem : "tylko zdechle ryby plyná z prádem "