NA ANTENIE: 01:00-02:00 KLASYKA II/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

"Ja to Proszę Pana mam bardzo dobre połączenie", czyli "nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi"

Publikacja: 08.12.2022 g.11:40  Aktualizacja: 09.12.2022 g.06:45 Grzegorz Ługawiak
Poznań
Felieton Grzegorza Ługawiaka.
rondo rataje - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

Niezależny portal poświęcony komunikacji nie zostawił suchej nitki na wyremontowanym rondzie Rataje w Poznaniu. Specjaliści z branży napisali coś, o czym kierowcy wiedzą od chwili oddania tej inwestycji do użytku, że jest nieprzyjazna i niebezpieczna. Miasto odpowiedziało, że rondo jest w porządku, tylko ludzie kiepsko jeżdżą. Ludzie na portalach społecznościowych wyśmiali tę odpowiedź, a szczególnie jej fragment, który odsyła do filmu instruktażowego jak jeździć po nowym rondzie. To chyba jedyne skrzyżowanie w kraju, a może nawet w Europie, z instrukcją obsługi. Już na etapie projektu specjaliści wiedzieli, że rondo w takim kształcie nie rozwiąże problemów komunikacyjnych w tej części Poznania, ale nikt nie przypuszczał, że je spotęguje. Korki są dłuższe, niż  przed remontem, a nawet w czasie remontu, gdy wyłączane były pasy ruchu. Jako codzienny użytkownik tego skrzyżowania mam swoje obserwacje. Jest ono przeregulowane, jak zresztą większość ulic w Poznaniu. Samochody okrążające rondo stają na światłach trzy, a jadące w ulice prostopadłe dwa razy. To powoduje, że wjazd na rondo trwa wieczność, a więc samochody dojeżdżające do ronda stoją w korku już na przykład na wysokości Wierzbięcic. Ile przy tym emitują tablicy Mendelejewa jeden Bóg wie.

Komu samochodem ciężko może przesiąść się na rower - odpowiadają malkontentom władze Poznania i... likwidują miejskie rowery, bo trzeba do nich dokładać. A do czego nie trzeba, przecież na to są podatki. Pretekstem jest spadek liczby wypożyczeń, że niby to świadczy o tym, że rowery są niepotrzebne. Wypożyczenia spadły po sporej podwyżce no i z powodu pandemii. Nikt się w to za bardzo nie zagłębia, bo jest pretekst do likwidacji. I tak Poznań pozostanie bodaj jedynym dużym miastem w Europie bez publicznych rowerów.

Dotąd wydawało mi się, że filozofia transportu w Poznaniu wygląda tak, że ludzie mają dojeżdżać pociągami (wiszą nawet stosowne billboardy zachęcające), a potem przesiadać się na rowery. Choć nie każdy lubi jechać do pracy z cieknącą po plecach strużką potu, miało to jakiś sens. Warunkiem była gęsta sieć stacji rowerowych w mieście. Własnego roweru nie da się wieźć koleją z powodu piekielnego tłoku. Pozostają tramwaje i autobusy, które jeżdżą słabo, bo nie ma ludzi do kierowania nim. Jeśli spojrzeć na to z dystansem, to skojarzenie z filmem "Zmiennicy", a konkretnie fragmentem, gdy Jacek Żytkiewicz jedzie do pracy, nasuwa się samo. Pasuje też "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" i słowa wypowiedziane przez Józefa Nalberczaka, że choć idzie na przystanek, to i tak autobusem nie jedzie, bo ten się nie zatrzymuje z powodu tłoku wewnątrz.

Władze Poznania nie ukrywają, że nieułatwianie dojazdów z podpoznańskich miejscowości to ich odpowiedź na suburbanizację, czyli ucieczkę ludzi z miasta na wieś. Załóżmy, że mam dość i sprzedaję podmiejskiego 120 metrowego bliźniaka, by zamieszkać na powrót w Poznaniu, w 55 metrowym mieszkaniu (takie są realia cenowe). Czeka mnie w pierwszym rzędzie codzienna walka o miejsce parkingowe. Mimo że ceny rosną, nie da się w dzień postawić samochodu w obrębie centrum. Nie ma parkingów i nie ma ich gdzie zbudować. W Europie ucieka się pod ziemię i to działa. W Paryżu, niemal na każdej ulicy w centrum jest zjazd do podziemnego parkingu z miejscami abonamentowymi dla mieszkańców. Nie oszukujmy się, w Poznaniu tak nie będzie. Powiem więcej, nikt nie będzie tego wymagał, ludzie i tak zagłosują przeciwko, a nie za.

Pewien prawnik poświęcił prywatny czas i sporządził zestawienie mandatów za parkowanie w dużych miastach. Okazało się, że w Poznaniu nakłada się ich 50 proc. więcej niż np. we Wrocławiu. Na dodatek w stolicy Dolnego Śląska uznaje się 70 proc. odwołań, a w Poznaniu zaledwie 20 proc.. Pisałem jakiś czas temu, że aplikacja do opłacania parkowania w moim przekonaniu wprowadza ludzi w błąd, przez co są narażeni mandat. Odpowiedź miasta była podobna jak w przypadku ronda. Aplikacja jest w porządku, to ludzie są gapowaci.

Przykłady traktowania mieszkańców stolicy Wielkopolski przedmiotowo można mnożyć. Władza to robi, bo się jej na to pozwala. Nie chcę ironizować, że ważniejsze dla wyborców jest to, by miasto było "wolne", niż przyjazne. Już to wyśmiano w mediach społecznościowych sugerując, że "wolne" to w istocie "powolne". Za półtora roku trzeba będzie wybrać nowe władze samorządowe. Mam nadzieję, że poznaniacy uczciwie ocenią jakość życia w mieście, a przede wszystkim kierunek w jakim ono zmierza. Na razie Poznań się wyludnia i żyje się moim zdaniem coraz trudniej, choć piszę to z pozycji byłego mieszkańca. Uczciwie muszę przyznać, że są miejsca, które się mocno zmieniły na lepsze. To na pewno Wartostrada, czy tramwaj na Naramowice. Ale czy to wystarczy? Dla mnie to na razie za mało. Chciałbym widzieć, że człowiek ma w Poznaniu pierwszeństwo, nie tylko przed przejściem dla pieszych.

Na koniec zgłaszam pomysł jak zdobyć pieniądze na rower miejski. Na rondzie Rataje - mówiąc eufemistycznie - jest sporo sygnalizatorów świetlnych. Na odcinku od przystanku naprzeciwko Dworca Rataje do przejścia dla pieszych za ulicą Wioślarską w kierunku Zamenhofa naliczyłem ich 49 (słownie: czterdzieści dziewięć). Stoją na zjeździe z ronda w Zamenhofa, potem przed Wioślarską, którą przejeżdża kilka samochodów na godzinę oraz 100 metrów dalej, przed przejściem dla pieszych. Jako kierowca zapewne gapowaty i nieznający się na skrzyżowaniach, bo jeżdżący samochodem zaledwie 30 lat powiem, że większość z nich jest niepotrzebna.  Znalazłem cennik budowy sygnalizacji świetlnej w mieście Gdynia. W Poznaniu powinno być podobnie.

projekt budowy sygnalizacji - 50 000 zł,
maszt niski - 4 000 zł,
maszt wysoki - 30 000 zł,
przycisk dla pieszych - 300 zł/szt.,
sygnalizator dźwiękowy - 300 zł/szt.,
zmiana programu sygnalizacji świetlnej - 5 000 zł,
metr kanalizacji lokalnej (połączenie masztów) - 500 zł/m,
sterownik - 50 000 zł,
zasilanie, szafka, wydanie warunków - 10 000 zł.

Może ktoś to policzy? Nie jestem zbyt dobry z matematyki.

http://radiopoznan.fm/n/FE0X6w
KOMENTARZE 1
Omar Bradley
Omar Bradley 09.12.2022 godz. 08:39
Ale Ługawiak też lekcji nie odrobił bo : pieszy nie ma pierwszeństwa przed przejściem dla pieszych.... A utrzymanie jednego roweru kosztowało mieszkańców 6000 zł rocznie dla prywatnej firmy.... Ale reszta się zgadza.