W zeszłym tygodniu obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jak Pan ocenia ciągłe ataki na żołnierzy niezłomnych? O środowiskach postkomunistycznych nie będę wspominał, bo tam ocena jest jednoznaczna, czemu trudno się dziwić. Posługują się konsekwentnie określeniem z lat czterdziestych: bandyci. Wyszła jednak książka Skazy na pancerzach, autorstwa Piotra Zychowicza, historyka kojarzonego z prawicą, głośno reklamowana, wydana w poznańskim wydawnictwie Rebis. Zychowicz uważa, że żołnierze wyklęci to nie bohaterowie, ale…. no właśnie: kto?
Piotr Zychowicz jest kontrowersyjnym historykiem. Z drugiej strony ma dużą wiedzę, erudycję i dobre pióro. Tych walorów nie można mu odmówić. Często jednak idzie wbrew logice w analizowaniu ciągów historycznych. Wydaje się, co mu wielokrotne zarzucano, że pisze książki pod z góry przyjęte tezy. Czyta tak dokumenty, aby ilustrowały założenie, co nie jest zgodne z prawidłową metodologią badania źródeł. Rozumiem, że uprawia publicystykę historyczną, ale to nie zwalnia z rzetelności, zwłaszcza gdy poruszamy się w obszarze narodowych mitów. Przywołam jako przykład jego książkę Pakt Ribbentrop-Beck, w której postawił tezę, że Polska powinna w 1939 roku sprzymierzyć się z Niemcami hitlerowskimi i razem z nimi uderzyć na ZSRR.
To jest myślenie kompletnie ahistoryczne…
Oczywiście. Wojna razem z Niemcami przeciwko Rosji to pomysł horrendalny, tymczasem autor próbował taką alternatywną (i rzekomo korzystniejszą) wersję historii logicznie uargumentować, w ogóle nie uwzględniając specyfiki polskiego myślenia, polskiej duszy, polskiego patriotyzmu czy przyzwoitości. Pominął te elementy, o podstawowym dla życia narodowego znaczeniu, by zaprezentować szokującą interpretację okoliczności wybuchu II wojny światowej. Nie wiem, czy miał to być sposób na zaistnienie w przestrzeni publicznej. Podobnie jest z żołnierzami wyklętymi. Oczywiście, musiały się zdarzać rzeczy straszne, ponieważ żołnierze wyklęci działali w strasznych uwarunkowaniach, bo komunizm, który był w Polsce instalowany w latach czterdziestych, cechował się niezwykłym okrucieństwem. Jeżeli zapominamy o tysiącach ofiar śmiertelnych komunistycznego aparatu przemocy, o dziesiątkach tysięcy więźniów, to wtedy nie dostrzegamy tragicznego kontekstu walki żołnierzy wyklętych. Być może w takich okolicznościach zdarzyły się nieetyczne zachowania.
Francuzi mawiają: „Na wojnie, jak na wojnie”.
Tak jest. Myślę jednak, że postawy ideowe niezłomnych i podjęcie przez nich tak nierównej walki po okrutnej okupacji, walki z kolejnym zniewoleniem, są czymś absolutnie niezwykłym.
Nawet jeżeli się pojawiały zachowania straszne, były wpisane w kontekst strasznych czasów zdziczenia, jakie przynosi wojna. Zychowicz powinien je opisać, ale nie robić z tego zarzutu. Nie ma ludzi idealnych, wszyscy ludzie mają jakieś skazy. To nie powinno rzutować na całościową ocenę antykomunistycznego podziemia i podważać sensu idei, dla której działali jego uczestnicy.
Biorąc pod uwagę kontekst i to, na co się żołnierze wyklęci porwali, są bez dwóch zdań bohaterami?
Bez najmniejszej wątpliwości: są bohaterami, cichymi bohaterami. Mieli świadomość, że ich walka jest nierówna i że mają małe szanse na zwycięstwo. Znali potężną przewagę Armii Czerwonej, gwarantującej polskim komunistom zdobycie władzy, widzieli straszne akty terroru, a mimo to – nie poddali się.
Rozmawiał Maciej Mazurek
A tym, którzy uważają inaczej przytaczam historyjkę, jak ojciec karci dziecko: ucz się synu, ucz. Bo jak się nie będziesz uczył, to zostaniesz patriotą...