NA ANTENIE: CAN'T TAKE MY EYES OFF YOU/BOYS TOWN GANG
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Państwo a przemoc

Publikacja: 10.08.2017 g.20:45  Aktualizacja: 10.08.2017 g.20:50
Poznań
Na czwartek - myśli Macieja Mazurka.
Sąd Najwyższy - Sąd Najwyższy
/ Fot. (Sąd Najwyższy)

Krzyk i histeria, jaką podnosi tzw. "totalna opozycja", to efekt zmiany paradygmatu rządzenia, co wiążę się z wymianą elit, jej cyrkulacją, co w systemie demokratycznym jest normą. Demokratyczna polityka to ucywilizowany konflikt. Rozpoznania Tomasz Hobbesa, że bez sprawnego państwa zaczyna się konflikt wszystkich ze wszystkimi, stoi w sprzeczności z myślą lewacką i neoliberalną, że im mniej państwa tym więcej wolności. Cóż mi po wolności, gdy nie mogę z niej korzystać, gdy życiem społecznym rządzą mafie, a sądy są nieobliczalne? 

Głoszenie ideologii społeczeństwa obywatelskiego, retoryka, w której co drugim słowem jest, „wolność” także skrywa egoistyczne interesy, ale wielu ludzi prostodusznych i naiwnych daje się na to nabrać. Gdy społeczeństwo obywatelskie obudziło się dzięki „Radiu Maryja”, to traktowane jest to jako powrót faszyzmu. Domaganie się sprawnego i silnego państwa nie jest sprzeczne z demokracją, ono ją wzmacnia. O roli państwa w zmniejszeniu skali przemocy pisze swoim dziele „Zmierzch przemocy” Steven Pinter, którego trudno podejrzewać o sympatię do faszyzmu. Argumenty takie rzucane teraz przez KOD-owców, to zwykła demagogia i do tego niezbyt wyrafinowana. Krzyczy się, że PiS to PZPR-bis a państwo, które buduje formacja rządząca to PRL-bis. Trzeba zadać pytanie: kto używa takiego argumentu? Oprócz totalnej opozycji byli esbecy protestujący przeciw łamaniu swobód demokratycznych, choć całe życie zawodowe spędzili na ich łamaniu. Sytuacja to groteskowa, bo to trochę tak, jakby nagle emerytowani esesmani zaczęli protestować przeciw antysemityzmowi.

Walka o reformę sądownictwa to kluczowy czynnik decydujący o tym, czy reforma państwa się powiedzie - co oznacza koniec państwa oligarchicznego, które wyłoniło się po 1989 roku. Opór jest zrozumiały, bo naruszane są interesy owych oligarchicznych grup, które się bronią. Rządy PiS-u, przez politykę zrównoważonego rozwoju, są odpowiedzią na narastający konflikt społeczny, który wywołała poprzednia ekipa. Jej zasadą rządzenia była inercja, likwidacja kompetencji państwa i systemowa korupcja. Beneficjenci tych zasad krzyczą, że łamana jest demokracja, bo likwidowany jest trójpodział władzy i niszczy się niezależność sądów. Tymczasem rząd PiS-u wprowadza zasady funkcjonowania sądów, które obowiązują z dojrzałych demokracjach, w których czynnik polityczny w polityce personalnej jest istotny i nikt tam nie protestuje przeciw niszczeniu demokracji. Przeciwnicy reformowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce utrzymują, że jeśli politycy uzyskają wpływ na wybór sędziów, będzie to automatycznie oznaczało koniec demokracji. 

Ciekawy jest przykład Szwajcarii, o którym pisał na portalu wPolityce Grzegorz Górny. W tym kraju wpływ polityków na wybór sędziów jest ogromny, a nikt nie mówi o końcu demokracji, Więcej, Szwajcaria stawiana jest jako jej wzór. Szwajcarscy sędziowie pochodzą z wyboru i pełnią swój urząd przez określoną kadencję. W zależności od regionu mogą być wybierani przez ludność danego kantonu, lokalny parlament lub kantonalny rząd. Najczęściej kandydaci na sędziów są wysuwani i popierani przez konkretne partie. Jeszcze bardziej upolityczniony jest wybór sędziów na szczeblu federalnym, ponieważ tam najważniejszy głos należy do parlamentu i rządu. To nie wszystko. Sędziowie w Szwajcarii nie muszą mieć wykształcenia prawniczego. Szwajcarzy uważają, że w demokracji suwerenem jest „demos”, dlatego to on powinien mieć wpływ na wszystkie władze w państwie, w tym także sądownicze. Przypadek Szwajcarii jest najbardziej spektakularny, ale w innych krajach zachodnich – takich jak Niemcy, Dania, Hiszpania, Austria, Belgia, Holandia czy Irlandia – wpływ polityków na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości jest zdecydowanie większy niż w Polsce. A nikt nie mówi tam o końcu demokracji. Zatem o co w tym wszystkim chodzi? Jest stare polskie powiedzenie, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to znaczy że chodzi o pieniądze. Ponieważ są to ogromnie pieniądze, histeria i krzyk są bardzo intensywne.

Maciej Mazurek                               

http://radiopoznan.fm/n/ja4jSd
KOMENTARZE 0