„Różaniec Do Granic” otoczył 7 października całą Polskę modlitwą różańcową. W święto Matki Bożej Różańcowej na zakończenie obchodów 100. rocznicy objawień fatimskich, tysiące Polaków udało się na granice kraju, by modlić się o ratunek dla swojej Ojczyzny i całego świata. I ta akcja katolików, co było do przewidzenia, wzbudziła w lewackich mediach falę krytyki. Tymczasem jest to działanie warte kontynuowania i dołączyć się do niego winni wszyscy ludzie dobrej woli, w tym mądrzy ateiści, którzy kochają naszą kulturę.
Znam takich. A co do lewaków to zadziwiające z jaką łatwością i lekkością wypowiadają się o materii, o której nie mają zielonego pojęcia, a chrześcijaństwo kojarzy się im tylko z mową nienawiści. Islam już nie.
Spory w kwestiach światopoglądowych są zasadniczo jałowe, jeśli im nie towarzyszy choćby odrobina ciekawości. I niestety o żadnym porozumieniu nie ma co marzyć z ludźmi, których drażni coś tak niewinnego jak modlitwa. Tak jest zorganizowany ludzki świat, że o naszych przekonaniach decyduje praktyka życiowa i ludzie tworzą związki społeczne za sprawą podobnych zapatrywań i stanów emocjonalnych. Ludzie o intuicjach metafizycznych szukają ludzi o intuicjach metafizycznych, a lewacy nienawidzący chrześcijaństwa grupują się w coś na kształt partii politycznych. Zresztą nienawiść i resentyment to podstawowe paliwo lewicowo-liberalnej polityki. Zniszczyć fundamenty. Wtedy będzie dobrze!
Głęboki kryzys Zachodu polega na tym, że skutecznie zakwestionowano zasadę metafizyczną jako powszechnie obowiązującą, co znaczy, że zostało utracone wspólne dla wszystkich tło etyczne. Zniknął powszechny respekt dla tego, co na tym łez padole święte. Do pewnego momentu w Europie porządek świecki i poszukiwanie sensu w życiu zgodnie współistniały, gdy obie te sfery życzliwie wspierało chrześcijaństwo. Teraz chrześcijaństwo wycofało się z życia publicznego i jest usuwane także ze sfery prywatnej i odbywa się to łagodnie, za przyzwoleniem narodów, które nie są świadome, co bezpowrotnie tracą. A islam rośnie.
Do lat sześćdziesiątych i socjalista starej daty i liberał nie atakowali dogmatów kościoła, bo nie były to rzeczy polityczne. Filozofowie oświecenia europejskiego, antyklerykałowie byli zgodni co do tego, że kościół wobec niezbywalnych człowiekowi pytań metafizycznych jest niezbędny. Ale na początku XX wieku nastąpiła zmiana i pojawiła się nowa jakość. Był to totalny atak na religię przeprowadzony przez bolszewików. Niestety w jakimś stopniu skuteczny za sprawą „religii” materializmu dialektycznego i terroru. (Notabene w czasie II wojny światowej Stalin kazał prawosławnym popom udzielać pomocy duchowej żołnierzom Armii Czerwonej, gdyż inaczej się umiera za Rosję i Boga, a inaczej za Stalina, o czym ten szczwany były uczeń seminarium dobrze wiedział). W miejsce chrześcijaństwa zaprowadzono „naukową religię marksizmu i leninizmu”. I pochód tego marksizmu, zmodyfikowanego w postaci teorii krytycznej trwa do dzisiaj. Ze Wschodu przeniósł się na Zachód i stamtąd wlewa się do Polski od trzydziestu lat pod szyldem nowoczesności, demolując to wszystko, co niesie tradycja, czyli religię i kulturę. Obecny konflikt z islamem powoduje, że ludzie zaczynają patrzeć z miłością i akceptacją na swoją kulturę, która zbudowała pojęcie obywatelstwa i wolności osoby. To na tej idei zbudowaliśmy zamożność, pokój i stabilność. Ale ta sytuacja komfortu usypiała i dała przyzwolenie na cyniczny krytycyzm. To paradoks, że wrogowie naszej kultury występują w roli jej nieustannego naprawiacza i atakują fundamenty porządku, który pozwala im na ten krytycyzm. Obrazowo rzecz ujmując, to sytuacja osoby, która piłuje gałąź, na której siedzi. Kryje się za tym jakaś perwersyjna przyjemność niszczenia. Efekt jest taki, że za pośrednictwem mediów i szkolnictwa krytyczna teoria albo kultura odrzucenia wytworzyła poczucie pustki i przekonanie, że nie ma niczego, w co warto uwierzyć, oprócz wolności nieograniczonej krytyki. Jednak żadna teoria krytyczna nie może zakwestionować zasady, że sercem każdej kultury jest religia (T.S, Eliot) a także drugiego prawa termodynamiki, że bez zastrzyku energii wszelki porządek się rozpada. Ten zastrzyk energii naszej kultury to ludzie modlący się teraz na granicach naszego kraju o pokój. I byłbym ostrożny co do wyrokowania o skuteczności lub braku skuteczności modlitwy, powołując się na autorytet Szekspira, który jako pisarz jest doskonale achrześcijański: „Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom”.