NA ANTENIE: NASLADOWANIE KAFKI (2021)/MIROSLAW CZYZYKIEWICZ, MAGDALENA CZY
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

„Szczeliny wolności”?

Publikacja: 18.08.2017 g.14:14  Aktualizacja: 18.08.2017 g.16:04
Poznań
O wystawie „Szczeliny wolności”, Sztuka polska w latach 1945–1948/49 - pisze Maciej Mazurek.
Andrzej Wróblewski Obraz treść uczuciowa rewolucji - Andrzej Wróblewski
/ Fot. Andrzej Wróblewski

Zacznę od stwierdzenia, że to bardzo ciekawa wystawa. Niemniej zupełnie nie rozumiem tytułu „Szczeliny wolności”, odnoszącego się do kondycji sztuki polskiej w pierwszych trzech latach po II wojnie światowej. Komuniści, wprowadzając rządy totalitarne, stosowali taktykę salami, czyli odbieranie wolności stopniowo, zgodnie z prawem etapu. Dla polskich artystów, którzy zaangażowali się w życie artystyczne zaraz po II wojnie, warunki nie były złe. W pierwszych latach po wojnie panowała względna wolność twórcza, pod warunkiem że artysta nie utrzymywał kontaktów z podziemiem niepodległościowym i nie interesował się zanadto polityką. Nie mówię tu o artystach, którzy byli ideowymi komunistami. Związek Polskich Artystów Plastyków został szybko reaktywowany, jeszcze bodajże w 1944 roku, w Lublinie. Głównym architektem polityki kulturalnej był liberalny komunista Jerzy Borejsza. Głaskanie artystów skończyło się w 1949 roku, kiedy jako oficjalną doktrynę artystyczną wprowadzono socrealizm, pod naciskiem towarzyszy radzieckich. Ale trwał on do 1954/55 roku, do tzw. „Odwilży”. Mówienie więc o jakimś totalnym zniewoleniu sztuki polskiej w latach 1945-49 jest przesadzone. Sama wystawa jest tego dowodem. Ministrem kultury był Włodzimierz Sokorski, który był skończonym konformistą i cynikiem, ale nie tępym aparatczykiem.   

„Szczelinami wolności” można byłoby nazwać wystawę prac artystów, którzy po 1949 roku odmówili udziału w oficjalnym obiegu artystycznym i tworzyli do tzw. szuflady. Taka wystawa winna pokazywać prace z lat 1949-1953, które rzeczywiście były szczelinami wolności w systemie totalitarnym nazywanym „stalinowską nocą”, działającym w Polsce w stopniu perfekcyjnym.
Sztukę polską w latach 1945–1948/1949 Muzeum Narodowe prezentuje w trzech odsłonach. Pierwsza – „Czas martwej natury” – poświęcona jest malarstwu kolorystycznemu, tematem drugiej „Wojna/Wojna” jest przedstawienie problemu wojny w sztuce, trzecia – „Abstrakcja i Surrealizm”, które to kierunki w polskiej sztuce zaraz po II wojnie, były silnie obecne.   

Pierwsza odsłona czyli „Czas martwej natury” to prawdziwy wybuch twórczej wolności i realizowanie zasady, że obraz malarski winien być przede wszystkim ucztą dla oka. Bohaterami jej są: Jan Cybis, Artur Nacht-Samborski, Tadeusz Piotr Potworowski, Wacław Taranczewski i Hanna Rudzka Cybisowa. Martwe natury Cybisa nie są jednak estetycznymi ucztami. Cybis jak rasowy ekspresjonista rozszarpuje materię obrazu, jakby szukał szkieletu tego, co jawi się nam w oczach. Rudzka-Cybisowa najbliższa jest osiągnięcia „estetycznego raju” i chyba jest najbardziej francuska z polskich malarzy. Jest w jej płótnach pokrewieństwo z pracami Vuillarda i Bonnarda. Wacław Taranczewski i Nacht Samborski to mistrzowie koloru ze sfery cienia. Generalnie, chodząc w pośród obrazów kolorystów, przyszła do mnie myśl Paula Valery’ego, że powinniśmy przepraszać, że ośmielamy się mówić o malarstwie. Oznacza, to że malarstwo trzeba podziwiać w ciszy, a słowa nie są do niczego potrzebne.   

Drugi dział wystawy „Wojna/wojna” ostro kontrastuje z „Czasem martwej natury”. Tutaj warte szczególnej uwagi są prace Erny Rosenstein i Jonasza Sterna. Artyści ci pochodzenia żydowskiego przeżyli Holocaust, przypatrywali się zagładzie, śmierci narodu żydowskiego, końcu świata społeczności zamieszkującej II Rzeczpospolitą. Stern w serii grafik ukazał tragedię życia w lwowskim getcie. On sam w trakcie wojny dwukrotnie uniknął śmierci – raz wyskakując z pociągu jadącego do obozu koncentracyjnego, drugi – gdy ominęła go kula podczas likwidacji getta.

Trzeci dział to „Abstrakcja i Surrealizm”. Tutaj obrazów jest najwięcej. Ilościowo najwięcej jest obrazów Władysława Strzemińskiego i Tadeusz Kantor. Strzemiński zaraz po wojnie pisał „Teorię widzenia: i malował słynny cykl „Powidoki”, czyli obrazy tego, co osiada na siatkówce oka, po spojrzeniu prosto w słońce. Tadeusza Kantora uznaje się za twórcę polskiej abstrakcji jak i surrealizmu. W roku 1947 przebywał w Paryżu, wrócił z niego zafascynowany malarstwem zachodnim. Rewolucja była importowana. W tej części pokazano prace artystów, którzy stworzyli polskie malarstwo nowoczesne. Są to obrazy utrzymane w poetyce abstrakcji i surrealizmu. Są to m.in. Maria Jarema, Marek Włodarski, Jonasz Stern, Jerzy Kujawski, Bogusław Szwacz, Jadwiga Maziarska i Andrzej Wróblewski. Ci artyści tworzą oblicze nowoczesności wyrażające się w dwóch poetykach – abstrakcji i surrealizmie. Andrzej Wróblewski był artystą, który komunizm popierał. Komuniści świetnie potrafili wykorzystywać lewicowe sentymenty świata artystycznego, gdy było to im potrzebne do utrwalania systemu władzy. Artyści, często ludzie naiwni i prostoduszni, spełniali funkcje leninowskich pożytecznych idiotów. W żaden sposób nie miało to wpływu na jakość dzieł. Posiadanie wybitnego talentu nie oznacza automatycznie politycznej przenikliwości.   

Nie sposób w krótkim omówieniu opisać wszystkich artystów wartych uwagi. Bliższe przyjrzenie się wystawie ukazuje jednak pewną niekonsekwencję. Pojawiają się prace datowane poza ramami czasowymi wyznaczonymi przez tytuł wystawy. Nie mają się w żaden sposób, nawet jeśli założymy, że lata 1945-1949 to czas opresyjny, do tytułu ekspozycji. Jest praca Marka Włodarskiego z 1926 roku, Zbigniewa Dłubaka (notabene wysokiego funkcjonariusza systemu komunistycznej przemocy) z 1955 roku. Są prace Jerzego Wicińskiego z 1934 i 1937 roku, który wojny nie przeżył. Jest wreszcie obraz Leopolda Lewickiego „Pogrzeb robotnika” datowany na lata trzydzieste XX wieku. Co ten obraz ma wspólnego z latami zaraz po II wojnie? Długo myślałem nad powodami, dlaczego zjawił się od na tej wystawie jak przysłowiowy Filip z konopi. I przyznam, żadnego powodu nie mogłem znaleźć. Tylko taki, choć wydaje się absurdalny: organizatorzy ekspozycji czasy II wojny rozciągnęli na lata trzydzieste, kiedy w Polsce rządziła Sanacja, a robotnika zabiła polska granatowa policja. Chciałbym się od organizatorów dowiedzieć o powody niekonsekwencji, gdyż nie posądzam ich o skłonność do absurdu i myślenia ahistorycznego.

Autor: Maciej Mazurek

Na wystawę zaprasza od 6 sierpnia do 12 listopada 2017 roku Muzeum Narodowe w Poznaniu.

http://radiopoznan.fm/n/ayM5iz
KOMENTARZE 0