NA ANTENIE: ZA OSTATNI GROSZ/BUDKA SUFLERA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Sztuka i miłość!

Publikacja: 15.09.2017 g.13:25  Aktualizacja: 15.09.2017 g.13:27
Poznań
Recenzja Macieja Mazurka.
Arteon - Maciej Mazurek
/ Fot. Maciej Mazurek

Taka patetyczna fraza obudziła się we mnie po przeczytaniu wrześniowego wydawanego w Poznaniu numeru „Arteonu”. Na okładce widnieje obraz martwej natury Artura Nachta-Samborskiego, jednego z największych malarzy polskich XX wieku. I to już jest wystarczający powód, aby pismo wziąć do ręki. 

Obraz stanowi zaproszenie. Człowiek to zwierzę pożądliwe i chce obcować z pięknem, zwłaszcza w naszych czasach, które zakwestionowało to pojęcie. Nacht-Samborski należy do generacji malarzy tzw. Kapistów, której liderem był Jan Cybis. Kapiści zauroczeni sztuką francuską, wprowadzili w dwudziestoleciu międzywojennym do sztuki polskiej, podkreślanie estetycznych walorów obrazu, zgodnie z zasadą, że obraz malarski winien być ucztą dla oka. Obraz z okładki „Arteonu” jest eksponowany na wystawie „Szczeliny wolności”, która trwa właśnie poznańskim Muzeum Narodowym. W numerze znajduje się krytyczne omówienie ekspozycji pióra Michała Haake. Haake w swoim tekście podważa pewien mit lansowany przez znaczną część krytyków i historyków sztuki, że istnieje jakaś ścisła zależność między dziełem sztuki a historycznymi wydarzeniami. Wystawa poznańska to wyraz tego mitu, jakoby II Wojna i wprowadzenie totalitaryzmu komunistycznego zabiło sztukę, a lata 1945-1949 to jeszcze „szczeliny wolności”. Tymczasem sama wystawa ukazuje bogactwo tego, co działo się zaraz po wojnie. Przeczy to tej tezie. W największej mierze przeczą jej obrazy polskich malarzy, nawiązujących do sensualistycznego nurtu sztuki francuskiej. 

Bywało tak, że im było ciężej, tym intensywniej malowali kolorowe radosne obrazy. Sztuka jest ucieczką, która pozwala zachować zdrowie psychiczne. Haake zauważa, że nie istnieje ścisła zależność między sztuką a historią, i że wartościowa sztuka zachowuje dystans wobec wydarzeń historycznych. Tymczasem wmawia się, że sztuka która nie reaguje bezpośrednio na wydarzenia bieżące, nie jest wiele warta. To oczywiście nieprawda. Haake ze swoimi rozważaniami wpisuje się w linię ideową „Arteonu”, który broni autonomii sztuki i jej niezależności wobec polityki. Nawet Tadeusz Kantor, moim zdaniem przeceniany jako malarz, słuchał raczej głosu własnej artystycznej wizji niż tzw. „Ducha Dziejów”.

Z drugiej strony wsłuchiwanie się w głos własnej artystycznej wizji lub wyobraźni może być zwodnicze, gdy artysta jej nie posiada. Ten problem sygnalizuje redaktor naczelna „Arteonu” Karolina Staszak w artykule „Jest z kim rozmawiać”, w którym omawia doroczną gdańską wystawę „Najlepsze Dyplomy ASP”. Młodzi artyści, ale nie tylko, gdyż żyjemy bowiem w czasach eksplozji narcyzmu, odwołują się do tego, co ich własne, niepowtarzalne, jedyne. Z trudem, jeśli w ogóle, odrywają się od „Ja”. Staszak przywołuje Simone Weil, która zauważyła że „wyobraźnia, która wypełnia pustkę, jest ze swej natury kłamliwa”. To bardzo dobra przestroga dla młodych artystów, żeby przyjrzeli się swoim wyobraźniom i temu czym ją karmią. Niemniej są powody do umiarkowanego optymizmu. Karolina Staszak widzi kilku dobrze zapowiadających się młodych artystów. Piękny wspomnieniowy tekst o zmarłym w lipcu prof. Zbigniewie Gostomskim wybitnym polskim abstrakcjoniście napisał Sławomir Marzec.

Wartym polecenia także jest artykuł Tomasza Ratajczka pt. „Mania wielkości”, w którym autor odnosi się do koncepcji odbudowy zamków z epoki Kazimierza Wielkiego, przestrzegając przed nierozważnymi krokami rekonstrukcji, które nie odwołują się do oryginalnych pierwowzorów. Wskazuje realną alternatywę polegającą przede wszystkim na ochronie tego co jest. Tezy Ratajczaka warte są namysłu. W numerze znajdziemy także rozważania o tym czego jeszcze w Polsce nie ma, a co cały czas się kształtuje i nie może się ukształtować. Chodzi naturalne o rynek sztuki.

O tym, czy Davidowi Hockneyowi, udało się zawrzeć w malarskim obrazie przestrzeń Wielkiego Kanionu, pisze Wojciech Delikta. A ta przestrzeń jak napisał Zbigniew Herbert „to sto tysięcy katedr zwróconych głową w dół”. Zadanie karkołomne ale Hockney, to w końcu klasyk współczesności.

Wracając do Nachta-Samborskiego. O swojej miłości do sztuki tego artysty pisze w słowie wstępnym Karolina Staszak, redaktor naczelny pisma. I z tej swojej miłości wywodzi szerszą zasadę przyczyn upodobania i zainteresowania sztuką w ogóle, zadając retoryczne pytanie: „Jeśli nie z miłości, to po co?” Zgadzamy się. Tylko miłość!

Źródło: „Arteon”: magazyn o sztuce, wrzesień 2017 

http://radiopoznan.fm/n/xRs3hs
KOMENTARZE 0