NA ANTENIE: Serwis Informacyjny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

M. Manasterski: Im gorzej dla Polski tym opozycja myśli, że lepiej dla niej

Publikacja: 27.07.2020 g.10:46  Aktualizacja: 27.07.2020 g.11:07
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu był redaktor naczelny Agencji Informacyjnej Miłosz Manasterski, z którym rozmawiał Roman Wawrzyniak.
Miłosz Manasterski  - FB: Miłosz Manasterski
Fot. FB: Miłosz Manasterski

Roman Wawrzyniak: Chciałem porozmawiać z panem o głosowaniu polskich posłów w PE w sprawie pieniędzy wywalczonych na szczycie przywódców europejskich przez premiera Mateusza Morawieckiego. Zanim do tego przejdziemy chciałem poinformować naszych słuchaczy, że próbowałem zaprosić do programu głosującą przeciwko pieniądzom dla Polski eurodeputowaną, byłą premier Ewę Kopacz. Pani premier właśnie zaczyna urlop więc tylko pozostaje mi życzyć dobrego wypoczynku. Panie redaktorze, w co gra opozycja? Przeciwko swojemu krajowi zagłosowali europarlamentarzyści z PO, SLD i można powiedzieć, że także z PSL.

Miłosz Manasterski: To nie jest pierwsze takie głosowanie i trzeba założyć, że niestety nie ostatnie w tej kadencji, bo takich mamy europarlamentarzystów i takich sobie wybraliśmy. Społeczeństwo ciągle głosuje za osobami, które potrafią się wykazywać zachowaniem, które można interpretować jako antypolskie. W czasie nagrywania materiału dla Telewizji Polskiej podszedł do nas pan, który powiedział, że to skandal, że  mamy europarlamentarzystów, którzy głosują przeciwko Polsce. Ale mało tego, żeby oni tylko podnosili ręce przeciwko Polsce w nieodpowiednich momentach, ale oni mówią złe rzeczy o Polsce. Zdaniem zwykłego obywatela to oburzające i powinno być rozliczone - nawet w systemie kar. Demokracja pozwala na to, żeby eurodeputowani działali na szkodę Polski.

Wybory są pewnego rodzaju weryfikacją ich poczynań. Z naszego regionu przeciwko głosowali - Ewa Kopacz, Leszek Miller i Sylwia Spurek. Czy można wysunąć wniosek, że to jest taki rodzaj myślenia, że im gorzej dla Polski, tym lepiej dla opozycji być może w perspektywie większa szansa dla obecnej opozycji na zwycięstwo w wyborach gdyby doszło do kryzysu?

Oczywiście, że tak to właśnie wygląda. Im gorzej dla Polski tym opozycja myśli, że lepiej dla niej. Proszę zwrócić uwagę, jak bardzo jest to narcystyczne i egoistyczne. Te 750 mld wywalczonych przez premiera nie są oznaczone, że trafią do wyborców PiS. Pieniądze trafią do wszystkich Polaków, także do opozycji, do samorządów. Opozycja stosuje taktykę, która jest korzystna tylko dla własnego interesu, nawet nie dla wyborów. Według opozycji najlepiej, żeby w Polsce padła gospodarka. Wtedy oni sobie wyobrażają, że Polacy powiedzą: ratujcie nas Platformo, wróćcie do władzy, bo tu jest katastrofa. Inna sprawa, że to wcale nie jest powiedziane, że w przypadku takiej katastrofy Polacy chcieliby, żeby wrócili ci, którzy pokazywali niedowład władzy.

Ewa Kopacz, Leszek Miller czy Sylwia Spurek - głosując przeciwko Polsce domagali się, żeby wprowadzić warunkowość w dostępie do środków unijnych. O jaką warunkowość chodzi, odniesienie do praworządności, która ponoć jest łamana.

Trzeba wyjść od tego, co ci państwo robią na temat tej praworządności. Jeżeli w Polsce byłyby przykłady łamania praworządności, to każdy z nas, nie tylko poseł, powinien je wykazywać, walczyć z nimi i negować. Każde państwo powinno być praworządne. Problem w tym, że to łamanie praworządności w Polsce jest enigmatyczne. Natomiast nasi posłowie opowiadają kłamstwa: słyszeliśmy już, że są miejsca, gdzie nie mogą wchodzić osoby nieheteroseksualne. Janusz Lewandowski napisał tweeta sugerującego, że jeżeli ktoś ma inny kolor skóry i nie ma ze sobą biało-czerwonej flagi to Polacy go biją. To przekaz oficjalny, a boję się myśleć, co ci ludzie mówią w kuluarach. Wydaje mi się, że opowiadają rzeczy straszne o Polsce, to pewnego rodzaju zdrada. Oni są tam, żeby reprezentować interesy państwa, żeby pieniędzy unijnych było jak najwięcej.

Przykład idzie z góry, skoro Ewa Kopacz czy Arkadiusz Myrcha z PO mówią, że rząd wprowadza w błąd, że możemy stracić pieniądze. To w odniesieniu do powiązania z praworządnością, której się domagają, to później mamy to, co mamy.

Mamy kontrrzeczywistość. Autorem pojęcia jest prezes PiS. Tworzenie całej opowieści o Polsce, która różni się od tej faktycznej. Ma to być dowód, że w Polsce źle się dzieje, że jesteśmy krajem autorytarnym, faszystowskim. Mieliśmy mnóstwo kontrrzeczywistości opowiadanych przez opozycję w związku z koronawirusem. Opowiadali, że rząd ukrywa chorych. To bardzo irytujące, pokazuje brak zakodowania poczucia przywiązania do Polski, lojalności wobec państwa. Ta lojalność zobowiązuje do tego, żeby się kłócić, jaka będzie Polska, ale wychodzimy na zewnątrz i stajemy się ambasadorami Polski, walczymy o dobro wspólne. Tak rozumują inne kraje - my jesteśmy fenomenem, kiedy nasi posłowie zamieniają się w donosicieli, kłamią i głosują wbrew interesowi państwa, co jest zgodne z interesem innych państw. Im mniej pieniędzy dla Polski tym więcej dla innych krajów tj. Hiszpania.

Europosłowie mają wrócić do tematu po wakacjach. Wtedy mają się zacząć negocjacje między PE, Komisję Europejską a Radą. Czy wszystko może się wydarzyć?

W UE są dwa formaty polityków. Pierwszy to ci, którzy sprawują władzę w swoich krajach, są z niej rozliczani - to szczeble prezydentów, premierów, ministrów. Kiedy te grona się spotykają, mimo, że nie są wolni od ideologii, zazwyczaj dochodzi o konkluzji, dogadują się. Parlament Europejski to izba, w której są ludzie oderwani od swoich systemów władzy, tam można dyskutować godzinami. Kiedy dochodzi do styku między PE a poważnymi politykami, to PE ma głos doradczy. Tych konkluzji szczytu myślę, że nikt nie podważy. Ta dyskusja ma się przetoczyć, ale nic nie powinno się zmienić, co ustalili szefowie państw.

Są nowe badania pracowni Estymator na dużej grupie osób dla DoRzeczy.pl, z których wynika, że ponad 70 proc. badanych uważa za sukces 750 mld zł dla Polski.

Nie mam pojęcia, co 29 proc. uważało. Jakich kwot oczekiwali? Trzeba być urealnionym. Punktem odniesienia dla nas powinny być jeszcze poprzednie negocjacje prowadzone przez Donalda Tuska, kiedy te pieniądze były dużo niższe (różnica 450 mld). Rafał Trzaskowski obiecywał, że będzie ok. 450 mld zł - dużo mniej, niż uzyskał premier. Sukces jest ponad zdolności Rafała Trzaskowskiego i ponad to, co wywalczył Donald Tusk - wtedy też się z tego cieszyliśmy, to były ogromne pieniądze. Wielu polityków próbowało nam udowodnić, wbrew matematyce, że to 300 to więcej, niż 750.

Ministerstwo Sprawiedliwości złoży dziś do Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej formalny wniosek o wypowiedzenie konwencji stambulskiej. Spodziewa się pan, że dojdzie do tego?

Są wahania, w samym rządzie nie ma jednoznacznej decyzji. Nie dlatego, że tam jest niezgoda, ale dlatego, że to kolejna podstawa do tego, żeby zaatakować Polskę na arenie międzynarodowej, to już się dzieje. Zachęcam wszystkich państwa, żeby zapoznać się z tą konwencją. Pod 90 proc. jesteśmy się w stanie podpisać, ale są tam też treści, które otwierają wiele możliwości walki z tradycją, religią, kościołem. Podpisują to państwa, które zawsze uznawały, że z przemocą trzeba walczyć, że kobiety nie mogą być dyskryminowane. Gdyby ta konwencja była podpisana przez kraje muzułmańskie (jak Arabia Saudyjska), to uważałbym to za postęp. W naszym przypadku postępu nie ma, to rewolucja obyczajowa zaszyta w tej konwencji.

Dziękuję za rozmowę, panie redaktorze...

http://radiopoznan.fm/n/OdoM5t
KOMENTARZE 0