NA ANTENIE: SOMEONE NEW/ESKOBAR, HEATHER NOVA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Prof. J. Trębecki: Brakuje wiatru w skrzydła PO. To nie jest ta Platforma, która wygrywała wybory

Publikacja: 17.02.2020 g.10:08  Aktualizacja: 17.02.2020 g.13:18
Poznań
Prof. Jacek Trębecki z Uniwersytetu Ekonomicznego był gościem porannej rozmowy Radia Poznań "Kluczowy Temat".
Jacek Trebecki - UE Poznań
Fot. UE Poznań

Rozmawiał z nim Piotr Tomczyk. Tematem była między innymi sobotnia konwencja prezydenta Andrzeja Dudy.

Piotr Tomczyk: Za nami konwencja wyborcza kandydata PiS w wyborach prezydenckich. Niespodzianki nie ma. PiS popiera prezydenta Andrzeja Dudę. Jak podobała się panu konwencja PiS?

Prof. Jacek Trębecki: Konwencje obu kandydatów nie odbiegały znacząco od tego teatru, jakim powinno być tego rodzaju wydarzenie. Radość, optymizm...

Były jakieś niespodzianki?

Nie, nie można było tego powiedzieć, co najwyżej zgrzyty organizacyjne na konwencji PiS, co nie zdarzało się wcześniej, co pewnie kontrkandydaci powyciągają. Po drugiej stronie pewnie można było więcej dynamiki nadać temu wydarzeniu. Było takie bardzo stonowane.

Czy rządząca partia mogła poprzeć kogoś innego niż Andrzej Duda? Czy to wchodziło w grę?

Nie wchodziło, to byłoby tak ogromne zaskoczenie, wprowadziło tak dużo zamieszania, postawiłoby tak dużo pytań, z punktu widzenia strategii to byłoby zaskakujące.

Konkurenci - PO - mówią o prezydencie Andrzeju Dudzie, że to kandydat partyjny. Słuszny zarzut?

Powiedziałbym, że w strategię bardzo dobrze się wkomponowuje, podobnym zarzutem kiedyś osaczono i poległ pod tym zarzutem Bronisław Komorowski, więc narzędzie skuteczne i sprawdzone.

W polityce mamy jakiegokolwiek niezależnego kandydata?

Nie, myślę, że ktoś bez nominacji partyjnej nie miałby w ogóle szans.

A są tacy kandydaci, którzy startują jako niezależni. Pojawili się, niepopierani są przez żadną partię, nie mają finansowania żadnej partii, a jednak jakoś sobie radzą. Skąd taki fenomen niezależnego od wszystkich kandydata?

Radzą sobie - jest takim zręcznym eufemizmem, bo to nie są jednak kandydaci wymienieni jednym tchem w pierwszym szeregu. Bez sztabu, strategii, struktur terenowych nie można zrobić kampanii, albo jeśli można by było, to znaczyłoby, że coś bardzo źle się dzieje w Polsce i ta nieufność do elit politycznych jest olbrzymia.

W USA kandydaci informują na bieżąco o tym, ile udało im się zebrać pieniędzy na kampanię. To jest taki atut, im więcej milionów zebrałem, tym jestem lepszym kandydatem, a u nas wręcz jeden z kandydatów, tak złośliwie ludzie sugerowali w Internecie, rozbił świnkę skarbonkę i przeznaczył to na kampanię wyborczą. Czy to jest do udźwignięcia dla jednego człowieka, taki finansowy wysiłek?

Amerykanie też mają takie podejście: tyle jesteś wart, ile pieniędzy jesteś w stanie wygenerować, zgromadzić, to jest miara wartości kogoś. W Polsce ta mamona jest elementem bardzo wstydliwym, kłopotliwym, lepiej się nie pokazywać, a poza tym ktoś, kto nie ma pieniędzy, może powiedzieć: jestem prawdziwy, spontaniczny, idę na poparciu ludu, a nie na pieniądzach, które gdzieś mi dano.

Mówiliśmy o amerykańskości, amerykańskim stylu, czy  można powiedzieć, że PiS jest bardziej amerykańskie niż PO? Mówię o tym konfetti, które w powietrzu fruwało.

Myślę, że to jest kwestia sztabowców, doradców, tu widać ten sznyt zagraniczny, globalny, rzeczywiście i konfetti i fajerwerki. Cala oprawa wizualna to robi wrażenie i dla części wyborców jest obietnicą jakąś sprawowania dalszej władzy w takim właśnie mocnym wizualnie stylu.

Na tym tle PO robi wrażenie takiej bardziej stonowanej, jakby tego entuzjazmu amerykańskiego było mniej. To też może być jakoś marketingowo uzasadnione?

Myślę, że brakuje trochę tego wiatru w skrzydła PO. To nie jest ta Platforma, która wygrywała wybory jeszcze 10, 15 lat temu, kiedy czuło się tę inność, powiew, młodość, europejskość, te wszystkie atuty - tutaj jest to mocno stonowane. Nie sądzę, żeby to była wyrafinowana strategia. Po prostu brakuje trochę tego powera, entuzjazmu.

To teraz przejdźmy do spraw programowych. Co zdominuje tę kampanię, jakie główne tematy powinny się tu pokazać?

My wiemy, co powinno być: poważne rozmowy o gospodarce, o najważniejszych wyzwaniach cywilizacyjnych i takich, które drążyły Polskę, ale tak naprawdę wiemy też, co będzie. Kandydaci powyciągają sobie brudy z przeszłości, będą ataki personalne. Myślę, że każdy ze sztabów ma już gdzieś w szafie pochowaną całą armię trolli, więc można się spodziewać z jednej strony bardzo pozytywnego przesłania, zjednoczenia, walki o etyczną kampanię, a z drugiej strony bezwzględną na zapleczu walkę internetową.

To jakiego tematu powinni domagać się wyborcy. Z naszego punktu widzenia, co powinno być ważnym tematem?

Myślę, że wyborcy powinni spytać jasno o wizję Polski: Unia Europejska czy poza Unią. Ważne jest pytanie o bezpieczeństwo energetyczne kraju, ważny jest stan finansów kraju, polityka zagraniczna - opieramy się na USA czy budujemy coś bardziej rozbudowanego, czy jednak UE.

Kandydaci już na pewno zanotowali. Według bukmacherów faworytem jest Andrzej Duda. Jakie są źródła tej przewagi?

Pewnie wynika z sondaży, pewnie wynika z naturalnej przewagi, jaką ma sprawujący władzę, bo właściwie wszystko, co powiedział, jest częścią, może być traktowany jako część jego kampanii. Solidny, trwały elektorat, przede wszystkim baza organizacyjna, pewnie też takie uzasadnione poczucie, że może liczyć na przychylność władzy, a to jest bardzo dużo.

Czy w związku z tym można powiedzieć, że ta kampania to będzie kampania wszyscy na jednego. Z jednej strony prezydent Andrzej Duda, z drugiej strony pozostali kandydaci atakujący bezpośrednio tego jednego kandydata.

Trochę wydaje się, że do tego to zmierza. W zasadzie to nie jest pozytywna kampania, tylko to jest kampania anty Dudzie, jeśli można użyć takiego neologizmu, ale myślę, że to jest paradoksalnie na korzyść prezydenta. Zawsze może powiedzieć: proszę, jak atakują mnie te eks-elity, by z powrotem do władzy się dorwać.

Kto wykazuje się taką największą agresją w czasie tej kampanii?

Nie można tego jeszcze powiedzieć w takim sensie, że kampania dopiero się rozpoczyna. Trudno na początku już wyrokować, co będzie dalej, ale wydaje się, że to będą partie z pogranicza, te najmniejsze, bo one muszą najgłośniej hałasować, a najłatwiej się da agresją, takimi mocnymi tytułami.

Czy jakąś rolę w tej kampanii mogą odegrać takie objazdowe grupy hejterów, którzy za 30 złotych jeżdżą raz do Rzeszowa, raz do Olsztyna, są w Opolu? Właściwie są w całym kraju i co jest ciekawe, jak sami ogłaszają, zarabiają 30 złotych dniówki. Aż niewiarygodnie to brzmi.

Prawdopodobnie te 30 złotych to na pokrycie kosztów. Jak sądzę są to ludzie zaangażowani również emocjonalnie w tym wszystkim. Nie dziwię się, że coś takiego jest. Każdy strateg by zaplanował, żeby kontrkandydatowi takich "miłośników" zaordynować. Może się okazać, że elektorat będzie na tyle silny, że tym hejterom tam porachuje kości.

Czyli hejterzy mogą nie pomóc. A co z sondażami? Jak zwykle są bardzo różne w zależności od tego, kto je zamawia, taki otrzymuje wyniki. Czy to ma jeszcze sens kierować się różnymi opiniami instytutów?

Te wyniki z jednej strony mogą mobilizować - brakuje nam tak niewiele, musimy iść wszyscy razem, z drugiej strony sondaże mają tę niebezpieczną właściwość, że usypiają - wygramy, więc po co się w ogóle o to martwić, wygrana jest jak w banku, więc te plusy i minusy się bardzo równoważą.

Czyli będzie druga tura?

Sądzę, że tak.

To, kto wygra?

Nie odważę się na taki sąd.

http://radiopoznan.fm/n/ICln3s
KOMENTARZE 0