NA ANTENIE: Mała czarna
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

T. Zysk po wulgarnym wystąpieniu posła KO: „Wyborcy powinni rozliczyć pana Szłapkę”

Publikacja: 16.08.2021 g.11:42  Aktualizacja: 16.08.2021 g.11:48
Poznań
Szef Nowoczesnej i parlamentarzysta z Poznania, Adam Szłapka, podczas czwartkowego protestu w sprawie tzw. „lex TVN” wznosił niecenzuralne hasło pod adresem partii rządzącej.
protest ustawa medialna - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

Takie zachowanie skrytykował na antenie Radia Poznań poznański wydawca i socjolog. „To niestety mówi dużo o nas poznaniakach. Wybraliśmy takiego człowieka na posła” – podkreślił Tadeusz Zysk.

Zapytani o osiągnięcia posła Szłapki nie powiemy nic. Wielka pustka. Wiemy, że całe życie był działaczem politycznym, najpierw w młodzieżówce, potem jako dorosły. Kończył studia takie sobie, bo dziennikarstwo i politologię, tak jak wielu innych. Jeżeli zapytamy na czym się zna, to możemy powiedzieć, że zna się na krzyczeniu i nie robieniu

 - mówił Tadeusz Zysk.

„Wyborcy powinni zastanowić się i rozliczyć pana Szłapkę” – przekonywał Tadeusz Zysk. Socjolog zestawił parlamentarzystę z osobami „stojącymi pod budką z piwem” i stwierdził, że mają one więcej ciekawego do powiedzenia niż szef Nowoczesnej.

Adam Szłapka występował na czwartkowym proteście przeciwko nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zmiany przegłosowano dzień wcześniej.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

Roman Wawrzyniak: Jeśli widzi pan wrzeszczącego do mikrofonu na placu Wolności w Poznaniu, podjudzającego do nienawiści zebraną tam grupę osób, parlamentarzystę z Poznania, szefa kanapowej partii lewicowej Nowoczesna. Co nam to mówi o tym pośle, co mówi o jego kondycji etycznej oraz odpowiadającej na jego wezwania przeklinającej grupie protestujących?

Tadeusz Zysk: To niestety mówi dużo o nas poznaniakach. Wybraliśmy takiego człowieka na posła. Pomyśleć, że z regionu, gdzie się ceni merytoryczną wiedzę, kompetencje, działanie i skuteczność. Zapytani o osiągnięcia posła Szłapki nie powiemy nic. Wielka pustka. Wiemy, że całe życie był działaczem politycznym, najpierw w młodzieżówce, potem jako dorosły. Kończył studia takie sobie, bo dziennikarstwo i politologię, tak jak wielu innych. Jeżeli zapytamy na czym się zna, to możemy powiedzieć, że zna się na krzyczeniu i nic nie robieniu. A najbardziej zabawne, że został odkryty przez Ryszarda Petru, który oprócz tego, że miał specyficzną osobowość i wiedzę, jednak jakieś osiągnięcia życiowe miał. Był w biznesie dość znaną osobą. Tutaj mamy do czynienia z kimś, kto jest znany z krągłych słówek, uśmiechów i żadnych osiągnięć. Ja myślę, że przede wszystkim wyborcy powinni zastanowić się i rozliczyć pana Szłapkę. Jeśli jego osiągnięciami jest krzyczenie na spotkaniu wyborczym czy politycznym, to jest małe osiągnięcie.

Czy taka retoryka posła, przypominająca bardziej mowę łobuza spod budki z piwem niż parlamentarzystę, nawołującego do przemocy w przestrzeni publicznej, może być akceptowana? Czy nie powinni zareagować wszyscy ludzie czymś na zasadzie ostracyzmu?

Ja myślę, że przede wszystkim w przyszłości nie wybierać takich ludzi, jeżeli nic nie mają nic do powiedzenia. Myślę, że czasem ci co stoją pod budką z piwem, gdzieś czasem zaklną, to i tak mogą coś ciekawego powiedzieć. Ja mam wrażenie, że gdybym rozmawiał z posłem Szłapką o życiu, o Polsce, prawdopodobnie niczego bym się nie dowiedział. Obawiam się, że ten pod budką z piwem może czasem coś mądrzejszego powiedzieć.

Może warto dać spokój panu posłowi wzywającemu do nienawiści, a zatrzymać się przy innej osobie, obrazującej kondycję moralną naszych pseudoelit. Pracownik UAM nazywa posłów Kukiza „kundlami Kaczyńskiego”, samego Pawła Kukiza „gnidą” i „gnojem”. Wcześniej miał również chamskie i bezczelne wpisy. Jak powinniśmy reagować na takie zachowania?

Tutaj mamy sytuację bardziej skomplikowaną, mamy do czynienia z człowiekiem, który jest wykształconym i pełnił określoną rolę. Badacza oraz nauczyciela akademickiego. Jest kimś, kto modeluje i może modelować zachowania ludzkie i tutaj wymagamy o wiele więcej. Tu reakcja powinna być o wiele bardziej zdecydowana. On ma prawo do własnych poglądów, nawet ich skrajnego wygłaszania, ale nie publicznie i nie w roli nauczyciela akademickiego. I to jest właśnie problem. Bo od posła Szłapki trudno cokolwiek wymagać. Jakieś tam studia skończył. Zgrabne słówka gada. Ale tutaj mamy do czynienia z osobą, która coś w życiu osiągnęła, zdobyła status naukowy. Merytorycznie raczej nie ma zastrzeżeń, bo inaczej nie pracowałby na uniwersytecie. I raptem zaczyna wygłaszać bardzo złe słowa. To jest problem w ogóle uczelni wyższych. Ja pracowałem jako nauczyciel akademicki, miałem dużo zajęć, lubiłem te zajęcia ze studentami i mam świadomość znaczenia tego co mówię i daję tym studentom. I że mogę w jakiś sposób na nich wpływać. I staram się to robić w sposób rozsądny, taki, żeby nie krzywdzić tych ludzi. Bo łatwo różne brzydkie rzeczy gadać i potem gdzieś prowadzić swoich studentów w jakiś tunel, ślepą uliczkę, z której nie ma wyjścia.

Na razie reakcji uniwersytetu nie ma, a wydaje mi się, że moglibyśmy takiej oczekiwać. Ostatnio na festiwalu, który jest teoretycznie apolityczny i promuje postawy tolerancyjne, także padały wulgarne hasła pod adresem partii rządzącej. Co by się stało w mediach, gdyby podobne okrzyki kierowano tam pod adresem Donalda Tuska lub osób LGBT?

Badania socjologiczne i psychologiczne nad zwolennikami danej partii politycznej w Polsce pokazują wyraźnie o wiele wyższy poziom autorytaryzmu, zamknięcia i nietolerancji ze strony zwolenników tak zwanej tolerancji. To jest jedna z ilustracji tego, co jest znane psychologom i socjologom. To jest w ogóle zadziwiające. Na przykład zwolennicy lub sympatycy prawicy chętniej słuchają argumentów drugiej strony i są otwarci na rozmowę. Być może dlatego wygrywają. Tamta strona zamyka się. To być może wynika z lęku i błędnego zdefiniowania swojej roli. To ludzie przekonani, że są najlepsi i najmądrzejsi. Częściowo tak. Jeżeli ktoś pracuje na uczelni, jest znaną osobą, tworzy kulturę, to jest osoba, która coś w życiu osiągnęła i zasługuje na szacunek. Natomiast nie zawsze to się przekłada na działania codzienne. Wiemy, że na przykład osoba o dużym autorytecie i pozycji może jednocześnie czynić piekło w życiu rodzinnym i to samo dotyczy życia politycznego. Wybitny aktor, wybitny naukowiec, jego zdolności bycia dobrym politykiem czy działaczem są nie zawsze właściwe, tam pada rozbieżność, co powoduje frustrację i agresję. I oni dokonują pewnej publicznej samoterapii.

Słyszał pan, jak inny polityk Platformy Obywatelskiej, Radosław Sikorski, nazwał Pawła Kukiza szmatą? Poseł Sachajko przerażony jest skalą nienawiści. Córka posła napisała do niego, że się boi. Asystentka przestała odbierać telefony. Oni są brutalnie atakowani.

Rzeczywiście psycholog by powiedział, że oni odreagowują frustrację, tylko, że pan Radosław Sikorski uważa się za wielką osobę, ma dwór, powiesił tam portret generała Sikorskiego, sugerując, że pochodzi z tej rodziny, on nie pochodzi z tej rodziny, tylko z Bydgoszczy, dość biednej dzielnicy, rodziny niezbyt bogatej i to jest plusem, że on tak wiele w życiu osiągnął. Ja też pochodzę z Bydgoszczy, okolic śródmieścia, on okolicy obok, zwanej „Biedaszkowem”. To już wszystko mówi. To, co on osiągnął, to jest wiele i za to należy mu się szacunek. Ale jednocześnie nie potrafi z tego skorzystać, tylko gdzieś się frustruje, próbuje ciągle udowodnić, że do tej elity należy. Tylko to definiowanie zachodzi w sposób społecznie niezbyt użyteczny, niezbyt atrakcyjny i jak myślę, godny potępienia.

Czy nie jest tak, że to są ci sami ludzie, którzy dwa lata temu po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza, mieli usta pełne frazesów o zwalczaniu mowy nienawiści. Dziś te same osoby często kipią nienawiścią, wulgarnością. Nawet używają przemocy. Pamiętamy przecież sytuację z Dobromirem Sośnierzem przed sejmem. Pytanie skąd tyle hipokryzji? Czy pan widział, aby media i politycy równie protestowali po atakach na posła Sośnierza, posła Kukiza czy wspomnianego posła Sachajkę.

Oczywiście, że nie. To wynika z braku autorytetów i modelowania. Mamy kryzys kościoła w jakimś sensie. Kościół zawsze szukał mediacji i dawał wzory zachowań. Wybaczał, mówił o miłosierdziu, akceptacji. To było coś przeciwnego temu, jaki model zaczęła wprowadzać na przełomie XIX i XX wieku marksistowska lewica. Gdzie zaszczepiono dużą agresję. Natomiast jednak załamanie tych autorytetów, strach przed powiedzeniem „stop”, powoduje zgodę na przyzwolenie. A jeśli jeszcze to firmują osoby znane, zajmujące społecznie ważne role. Jak profesor uniwersytetu, znany dziennikarz, przedsiębiorca taki jak Palikot, to powoduje chaos i komunikuje reszcie, że macie prawo do takich zachowań, że są normalne. One nigdy nie są normalne, ponieważ prowadzą do destrukcji. Zawsze budowanie jest trudniejsze od niszczenia. Oni po prostu nie są w stanie budować. A niszcząc nic nie osiągniemy.

Od kilku tygodni mamy do czynienia z podpalaniem emocji, nie wiem, czy ma to związek z jakąś umową obozu antyrządowego. Wydaje mi się, że zaczęło się od powrotu do polityki krajowej Donalda Tuska.

Nie myli się pan. Ja myślę, że Donald Tusk, kiedy startował do wielkiej polityki i opuszczał Unię Wolności, wszedł w sojusz z Prawem i Sprawiedliwością i próbował konstruktywnie przedstawiać nowy program. Budować nową rzeczpospolitą, która miała przynieść duży skok cywilizacyjny. I przegrana pierwsza w wyborach parlamentarnych z PiS-em. Następnie przegrana osobista z Lechem Kaczyńskim spowodowały, że on zanegował sens racjonalnej polityki i prezentowania programu oraz współdziałania, a skoncentrował się na agresywnej polityce. To przyniosło efekty w 2007 roku. I w 2011. On odszedł przed klęską w 2015 roku i nie odczuł tej klęski. On zrozumiał, że takie zachowanie jest dobre i właściwe. I on się tak zachowuje.

Jaki scenariusz przewiduje pan na te najbliższe tygodnie? Uda się ostudzić te emocje?

Ja myślę, że PiS popełnił rok temu dwa błędy dotyczące symbolicznej aborcji i „Piątki dla zwierząt” i stracił 8 punktów procentowych poparcia. To się ciągnie za nimi. Nowy Ład powinien być moim zdaniem trochę inaczej prezentowany i akcenty powinny być, gdzie indziej położone. Ale jestem przekonany, tak jak mówiłem studentom, że budowanie i praca solidna, dobre emocje, zawsze prędzej czy później odniosą tryumf. One nie są w stanie być zniszczone przez złe emocje, krzyk i frustrację. To się pojawi na pewno. Bo oni weszli w takie błędne koło. Uważają, że są lepsi, zdolniejsi, zrobiliby to lepiej, ale jednocześnie nie są w stanie przekonać. To się zamyka w dużym kole. Ale ta grupa maleje i to widać. Widział pan atak na posła Sośnierza, tam z kanałów pod Sejmem wyłonił się Kijowski, jakaś babcia, to wszystko to samo. Po prostu będzie wygasało. Ale oczywiście wszystko zależy od oferty prezentowanej przez polityków oraz przekonania ludzi, że lepiej budować niż niszczyć.

http://radiopoznan.fm/n/AjuUi5
KOMENTARZE 0