NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Zła wystawa świetnych obrazów

Publikacja: 09.10.2017 g.10:17  Aktualizacja: 09.10.2017 g.10:45
Poznań
W Muzeum Narodowym w Poznaniu trwa wystawa „Szczeliny wolności. Sztuka polska w latach 1945-1948/49”.
Wystawa Szczeliny Wolności Poznań - Marcel Skierski
/ Fot. Marcel Skierski

Kurator Włodzimierz Nowaczyk prezentuje twórczość polskich artystów, powstałą w trudnym okresie po zakończeniu II wojny światowej. W czasie, kiedy zniszczona Polska straciła suwerenność na rzecz Związku Radzieckiego.

Wystawa składa się z trzech odsłon. Pierwsza z nich nosi tytuł „Czas martwej natury”, gdzie zaprezentowano głównie dzieła kolorystów, pejzaże i portrety. Druga to „Wojna/wojna”, czyli przedstawienia odnoszące się do zakończonego konfliktu zbrojnego. Trzecia – „Abstrakcja i surrealizm” to, jak piszą organizatorzy – „kilkanaście sekwencji z indywidualnymi prezentacjami artystów”. Ostatnia część wystawy obejmuje dzieła będące zmaganiami twórców z modnymi wówczas na zachodzie prądami artystycznymi. Albo prace, które nie pasowały do dwóch pozostałych kategorii.

Na wystawie zobaczyć można około 150 dzieł. Ilość imponująca, jednak mijając kolejne sale uderzyła mnie przypadkowość, z jaką zestawiono poszczególne prace. Precyzyjny podział na trzy odsłony, wyróżnione kolorem ścian, nie gwarantuje uporządkowanego odbioru. W „Czasie martwej natury” są jak najbardziej pasujące „fikusy” Artura Nachta-Samborskiego czy prace Jana Cybisa, ale również portrety Zbigniewa Pronaszki, pejzaże Tadeusza Piotra Potworowskiego, czy awangardowe projekty do opery „Swantewit” Marii Jaremy. Przyznać trzeba, że projekty scenograficzne znalazły się w osobnej sali. Tym bardziej dziwi próba wpisania ich do części poświęconej martwej naturze.

Podobną niespójność odnajdziemy w drugiej części, odnoszącej się do wojennych przeżyć. Obok prac takich jak „Masakra Żydów. Getto” Erny Rosenstein, czy „Akcja na dzieci” Jonasza Sterna, zaskakują mniej oczywiste wybory – umieszczenie abstrakcyjnych kompozycji Henryka Stażewskiego może tłumaczyć powieszony nieopodal, a powstały w tym samym czasie jego obraz „Ucieczka”, przywołujący tragedię wojny. Wobec tego niekonsekwencją jest rozdzielenie obrazów Andrzeja Wróblewskiego. Obrazy z cyklu „Rozstrzelania” umieszczono w odsłonie poświęconej tragedii wojny, a „Treść uczuciową rewolucji – Niebo rewolucji wiosną” – w części „Abstrakcja i surrealizm”.

Wybór dzieł do ostatniej części wystawy wykazuje największą dowolność. Nieodparcie nasuwa się myśl, że trafiły tu wszystkie płótna (oraz kilka rzeźb), które nie pasowały do pozostałych odsłon. Sala ukazuje fascynację, jaką obdarzali zachodnią sztukę polscy artyści. Zdaniem kuratora, to odwołanie do stylów promowanych na zachodzie stanowi o wolności rodzimych twórców w drugiej połowie lat czterdziestych (o tym, jak złudna było to poczucie mówi choćby Krzysztof Karoń, do którego strony w internecie odsyłam zainteresowanych). Dzieła na sali udowadniają coś jeszcze – wtórność polskich twórców, momentami ślepo zapatrzonych w zachodnioeuropejskie wzorce. Mowa choćby o uderzająco zbliżonym do stylu Picassa portrecie pióra Jerzego Skarżyńskiego, lub podejmujących motywy z twórczości Joana Miró obrazach Jerzego Mikulskiego.

Pomimo nieprzejrzystej koncepcji kuratora, o wystawie świadczą prezentowane na niej dzieła. Wiele z nich charakteryzują wysoki poziom – świetne obrazy wspomnianego Wróblewskiego, zarówno te znane, jak i mniej rozpoznawalna abstrakcja. Przykuwa uwagę rozedrgane kolorystycznie „Getto II” Alfreda Lenicy. Ponadto zobaczymy interesujące dzieła Strzemińskiego; Erna Rosenstein przekonuje zarówno w przypadku dramatycznego ujęcia tragedii getta („Masakra Żydów. Getto”), jak i w surrealistycznej stylistyce „Narodzin”; ujmuje nastrojowa „Bitwa o Addis Abede” Jerzego Nowosielskiego. To tylko kilka dzieł, dla których warto odwiedzić wystawę.

Szkoda, że trudny okres, jakim były lata bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej, nie został na ekspozycji sproblematyzowany. Zamysł kuratorski sprawia wrażenie jedynie pretekstu dla prezentacji dużej ilości dzieł. Mimo niezrozumiałej idei stojącej za wystawą, „Szczeliny wolności” powinny stać się pozycją obowiązkową dla wszystkich przebywających w Poznaniu. Wystawa trwa do 12 listopada.

Marcel Skierski

http://radiopoznan.fm/n/lQ9oS3
KOMENTARZE 2
jan 15.10.2017 godz. 17:03
Obrazy znakomite, a wystawa...
Jest modelowym przykładem jak nie należy robić wystaw.
Aranżacja i błędy w podpisach, świadczą o wartości i jakości merytorycznego opracowania.
Temat nie jest nowy, odsyłam do wystawy w Zachęcie „Zaraz po wojnie” (2015).
Wystawiać, to podporządkować przedmioty teorii, przesłaniu lub opowieści, a nie odwrotnie.
Dotyczy to również przestrzeni oraz sposobu jej wykorzystania. Bez względu na to, jak jest trudna i niewdzięczna.
Jak się nie ma pomysłu na wystawę, to zamiast „Szczeliny wolności” wychodzą „Szczeliny niefachowości”.
nihilnovi 11.10.2017 godz. 15:42
A to ciekawe, co pisze p. Skierski. Kiedy byłam na spotkaniu z kuratorem, to koncepcja wystawy wydawała się jasna. A ponadto - chyba taka koncepcja jakie dzieła. I w kontekście rozważań o warunkach muzealnych: tak krawiec kraje, jak mu materiału staje. Projekty scenografii znalazły się w sali obok "martwej natury" zapewne dlatego, że takie są warunki lokalowe. Kurator musi mieć na względzie także możliwości techniczne. To tak a'propos pracy w muzeach.