NA ANTENIE: Klasyka poranna
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Black Country Communion na 5 z plusem - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 10.10.2024 g.07:01  Aktualizacja: 11.10.2024 g.17:03 Ryszard Gloger
Poznań
Zespół Black Country Communion jest super, ale jest też dziwny. Pojawia się i znika, wychodzi z cienia i uderza ze zdwojoną siłą muzyki.
Black Country Communion „V” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Nazwa anglo-amerykańskiej kapeli po raz pierwszy zelektryzowała zastępy fanów rocka dokładnie 15 lat temu. Wtedy narodziła się super grupa, coś rzadkiego na rynku muzycznym. Kwartet stworzyli muzycy dwóch różnych pokoleń. Pierwsze albumy i koncerty dowiodły, że muzyka była ważniejsza niż same indywidualności Glena Hughesa, Joe Bonamassy, Dereka Sheriniana i Jasona Bonhama. Przy tak różnych projektach każdego z muzyków, zbiórka pod szyldem BCC jest sama w sobie wydarzeniem.

Zaczęło się w 2009 roku a trzy lata później, szykowano zespołowi ceremonię pogrzebową. Jednak w 2017 roku udało się po pięciu latach odrodzić super grupę i nagrać album numer „IV”. Potem było dużo trudniej, bo plany zniweczyła pandemia Covid-19. Dopiero w 2023 roku muzycy zebrali się w studiu pod okiem mistrza konsolety Kevina Shirley’a. Jak zdradził Jason Bonham, na starcie nie było gotowych kompozycji, za to był ogromny zapał. Dlatego pierwsze przesłuchanie płyty „V” robi tak zaskakujące wrażenie. W kolejnych utworach wyskakują riffy gitarowe, refreny, wątki melodyczne, wygrywane z taką swobodą i pewnością, jakby cały repertuar był latami grany. W piosenkach jest moc i klimat klasycznego hard rocka z początków lat 70. ubiegłego wieku. Klasyczny rock z czasów Led Zeppelin, Deep Purple i Free, lecz w całkowicie współczesnym ujęciu.

Producent Kevin Shirley zadbał o atomowe brzmienie perkusji, intensywne tony basu, nieustannie atakującą gitarę i wciskające się w każdy takt dźwięki klawiszy. Oczywiście ścianę rockowej ekspresji, spaja wokal Glena Hughesa. Wokalista prezentuje znakomitą formę, jego głos jest potężny, skala głosu duża, dynamika równie imponująca. Nawet po 70-tce można imponować rockowym śpiewem.

Płytę „V” rozpoczyna bombastyczny utwór „Enlighten” przypominający Led Zeppelin. Numer „Stay Free” wykorzystuje bardziej złożoną rytmikę funky, podobnie jak w „You’re Not Alone” i w kończącym płytę „The Open Road”. Prosta struktura harmoniczna tworzy fundament utworu „Red Sun”, za to przez ponad 6 minut uderza niezwykła moc brzmienia złożona z dźwięków gitary i instrumentu klawiszowego.

Muzyka oscyluje pomiędzy hard-rockiem i blues-rockiem, otwierając się nawet na prog-rocka. Glen Hughes i Joe Bonamassa eksplodują niebywałym talentem, niektóre sola gitary odwołują się do stylistyki Jimmi’ego Page’a i Paula Kossoffa. Jest super i oto chodzi w rocku.

http://radiopoznan.fm/n/D3RbeZ
KOMENTARZE 0