NA ANTENIE: Wielkopolskie popołudnie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Blues nie kłamie - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 28.10.2022 g.13:01  Aktualizacja: 28.10.2022 g.10:05 Ryszard Gloger
Poznań
Buddy Guy twierdzi autorytatywnie już w tytule nowej płyty, że blues nie kłamie. Któż inny miałby prawo sięgnąć po tak jednoznaczną tezę, niż ten 86-cio letni bluesman urodzony w Luizjanie i grający od ponad 60 lat nowoczesnego bluesa elektrycznego z Chicago.
Buddy Guy - Blues Don’t Lie - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Już wcześniej gitarzysta lapidarnie definiował swoją muzykę płytami „Rhythm And Blues” (2013), „Born To Play Guitar” („Urodzony by grać na gitarze”, 2015) oraz „The Blues Is Alive And Well” („Blues żyje i ma się dobrze”, 2018). Od 2008 roku legendarny bluesman nagrał pod okiem producenta Toma Hambridge’a 5 albumów i otrzymał dwie statuetki Grammy. Hambridge jest współautorem większości nowego repertuaru na płycie. Co ma istotne znaczenie Hambridge gra podczas każdej z ostatnich sesji na perkusji. Już wcześniej uczestnikami nagrań Buddy’ego Guy’a byli artyści z różnych stron muzyki popularnej, wokaliści Steven Tyler z grupy Aerosmith, Kid Rock, Keith Urban reprezentujący muzykę country, Van Morrison czy Mick Jagger z zespołu The Rolling Stones. Wybór gości na ostatnią płytę może zszokować jeszcze bardziej, bo są to m.in. Elvis Costello, James Taylor czy Jason Isbell.

Jeszcze przed odsłuchem nagrań, rodzi to oczywiście podejrzenie, czy nestor bluesa nie szykuje sentymentalnego seansu w krainie bluesowej łagodności. W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie, Buddy Guy nie ma zamiaru nucić coś seniorom, podczas popołudniowej herbatki. Już na otwarcie w utworze „Let The Guitar Do The Talking” wręcz atakuje z impetem przy pomocy agresywnej gitary, zdecydowanego rytmu i mocnej sekcji dętej. Kolekcja 16 nagrań, co rusz rozbłyska nowym kolorem, ekscytuje innymi emocjami i nawet na moment nie nuży przez następne 63 minuty.

Pierwsze trzy utwory to brawurowy, mocny popis solisty, który imponuje klarownym, energicznym wokalem i ofensywnymi partiami gitary. Tytułowy utwór „Blues Don’t Lie” utrzymany jest w klimacie sztandarowego przeboju B.B.Kinga „The Thrill Is Gone”. Brzmienie muzyki trochę łagodnieje, dęciaki grają swoje motywy delikatniej, podczas kiedy Guy śpiewa o tym z czego wynika prawda bluesa. W drugiej części płyty Guy sięga także bezpośrednio po rasowy temat bluesa B.B.Kinga „Sweet Thing”. Podobnie jak na samym początku duże wrażenie robi bogate brzmienie sekcji dętej i elokwentne solówki Guy’a. Już w trzecim utworze nastrój klasycznego bluesa emanuje z nagrania „The World Needs Love”.

Potem w utworze „We Go Back” dołącza wokalistka Mavis Staples. Początkowe akordy klawiszowe nie sygnalizują jak bardzo utwór rozwinie się w formę solidnego bluesa. Partie wokalne nabierają mocy i cudownie się mieszają ze wstawkami gitary. Na znakomity efekt w tym utworze, zapracował wyszukaną grą klawiszowiec Kevin McKendree. W „Symptoms Of Love” królują zdecydowany beat, odlotowa gitara i przetworzone lekko głosy Guy’a i Elvisa Costello. W nagraniu jest dużo dźwiękowego brudu i celowego drażnienia ucha słuchacza. W luzackim rytmie utworu „Follow The Money” podnieca brzmienie akustycznych gitar, finezyjnie budowany rytm i znowu wspaniale łączące się głosy Guy’a i Jamesa Taylora. Nagranie „We Enough Alone” to z kolei siarczysty blues-rock, wykonany solo przez samego bluesmana.

Świetnie bawią się starsi panowie Guy i Bobby Rush w kawałku „What’s Wrong With That”, w takt synkopowanego akompaniamentu gitary. W utworze „Gunsmoke Blues” do gry z wokalem i własną gitarą wchodzi reprezentant młodego pokolenia Jason Isbell. To jedna z najlepszych pozycji na płycie. Kolejny raz rewelacyjnie miksują się również glosy Guy’a i wokalistki Wendy Moten, w energicznym bluesie „House Party”.

Bohaterem drugiego planu jest na płycie gitarzysta Rob McNelley, spełniający rolę gitarzysty rytmicznego, wprowadzający dodatkowe akcenty akordowe lub drobne dopowiedzenia instrumentalne. Ostatnie 6 nagrań to już solowy popis wybitnego bluesmana. Nie jest to wcale monotonny blok bluesowych zwierzeń znakomitego muzyka. Z pazurem śpiewa i gra na gitarze w energicznym kawałku „Backdoor Scratchin’”. Buddy Guy daje satysfakcję najbardziej wybrednym odbiorcom bluesa. Fantastyczną sesję płytową zamyka standard „King Bee” zaśpiewany jedynie z akompaniamentem gitary akustycznej.

Najlepsza płyta Buddy’ego Guy’a od dobrych 10 lat.

http://radiopoznan.fm/n/Kmt55y
KOMENTARZE 0