NA ANTENIE: 06:30 SKAZANI NA DIALOG/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Eric Clapton gra tylko bluesa - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 30.09.2022 g.13:01  Aktualizacja: 30.09.2022 g.10:00 Ryszard Gloger
Poznań
Artyści w pewnym wieku zdają sobie sprawę, że zastępy fanów, które uwielbiały ich bez warunków wstępnych, mocno się przerzedzają. Doświadcza tego również Eric Clapton, wielki koryfeusz gitary, autor kilku kapitalnych przebojów z „Laylą” na czele i czynny uczestnik wielu historycznych wydarzeń w kręgu muzyki.
Eric Clapton „Nothing But The Blues” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

W naszych czasach gitarzyści rockowi nie mają już takiego wzięcia jak dawniej. Clapton grał u Johna Mayalla, był w zespole Cream, założył Derek & The Dominos, nagrywał z Bobem Dylanem, B.B.Kingiem, Wyntonem Marsalisem i Sheryl Crow. Był na szczycie w latach 60., 70. i 80., a jednak wspiął się jeszcze wyżej, gdy w 1992 roku, wystąpił w kanale MTV z koncertem „Unplugged”.

Dzisiaj Eric Clapton to artysta zbliżający się do 80 lat. Budzi ciągle największe emocje u odbiorców z tamtego pokolenia i może jeszcze następnego. Jednak nawet wśród kurczącej się grupy adoratorów, nadwyrężył swoją reputację z kilku powodów. Czasem, gdy za bardzo szedł na lep muzyki komercyjnej i zdradzał bluesa. Potem zwykle jak niewierny kochanek wracał z bukietem pięknych nagrań bluesowych i znowu otrzymywał rozgrzeszenie. W ostatnich latach Clapton przeskoczył na stronę ruchu antyszczepionkowego, co oburzyło wielu jego wyznawców.

Nowa płyta „Nothing But The Blues” może być postrzegana jako kolejny wyraźny gest w stronę odbiorców gotowych wybaczyć wiele. Jeśli tylko w muzyce Claptona będzie stać na szczerość. Już wydana w ubiegłym roku płyta „The Lady In The Balcony – Lockdown Session”, była zapisem koncertu bez publiczności w czasie pandemii. Mistrz gitary wykonał kilkanaście utworów, łącząc swoje przeboje z żelaznym repertuarem bluesa. Był też reaktywny, bo nagrał dwa utwory swojego dawnego kolegi, także gitarzysty Petera Greena, który zmarł w lipcu 2020 roku.

Nowa płyta „Nothing But The Blues” jest pod każdym względem stara. To zapis koncertu z listopada 1994 roku w Sali Fillmore w San Francisco w Kalifornii. Mamy więc brakujący element w karierze Claptona sprzed wielu lat. Na czym polega to wypełnienie pustego miejsca? Otóż w tamtym czasie, czyli we wrześniu 1994 roku Clapton wydał płytę studyjną „From The Cradle” zawierającą trwający równą godzinę repertuar czysto bluesowy. W tamtym czasie artysta chciał chyba zaświadczyć, że sukces koncertu w MTV co prawda pozwolił mu zarobić miliony dolarów, lecz tak naprawdę kocha ponad życie tylko bluesa.

I oto możemy posłuchać co Clapton grał w tamtym okresie na koncertach takich jak w Filmore. Na szczęście zagrał prawie bliźniaczy zestaw utworów jak na „From The Cradle”. Korzyść jest taka, że możemy posłuchać żywej muzyki, odczuć emocje całego zespołu i formę w jakiej był Clapton w tamtym momencie. Gitarzysta jest oczywiście bardziej wylewny w grze na gitarze, śpiewa z większą swobodą i mniej siłowo niż na płycie studyjnej. Na obu płytach „From The Cradle” i „Nothing But The Blues” grają ci sami muzycy, w obu przypadkach jest także sekcja dęta. O wiele więcej uwagi przykuwają grą na żywo pianista Chris Stainton i harmonijkarz Jerry Portnoy. Rewelacyjne zgranie i wyczucie u muzyków czuć w kompozycji Howlin’ Wolfa „Forty Four”, oddając doskonale motorykę chicagowskiego bluesa i polaryzację zagrywek wszystkich solistów. Po raz pierwszy na plan wychodzi sposób gry Jerry’ego Portnoy’a na harmonijce. Także w standardzie „It Hurts Me Too” Clapton zachował ciężki rytm oryginału i charakterystyczne zagrywki gitary z wykorzystaniem slidu.

W części środkowej koncertu, Clapton proponuje blok utworów wykonywanych akustycznie, bez całego zespołu. Potem rusza z jeszcze większą energią, by zaśpiewać standardy „Everyday I Have The Blues” czy „I’m Tore Down”. W klasyku „Have Yoy Ever Loved A Woman” gra przepiękne i stylowe solo gitarowe. Ta płyta to prawie 77 minut skrzącego się wieloma barwami bluesa dla wszystkich, którzy nie przestali wierzyć w wielkość Erica Claptona.

http://radiopoznan.fm/n/X6POfk
KOMENTARZE 0