NA ANTENIE: NIKITA/ELTON JOHN
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Nowy król bluesa? Eric Gales - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 15.04.2022 g.13:01  Aktualizacja: 15.04.2022 g.11:08
Poznań
Po śmierci BB.Kinga w 2015 roku, pretendentów do korony króla bluesa jest na pewno kilku. Genialny gitarzysta Eric Gales rzucił właśnie wyzwanie, co wymownie demonstruje na okładce płyty zatytułowanej "Crown" (Korona).
Eric Gales – Crown (Provogue) - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Z dorobkiem blisko 20 albumów solowych, na pewno mogliśmy mówić o genialnych przebłyskach artystycznych już znacznie wcześniej. Mniejszy lub trochę większy zachwyt towarzyszył gitarzyście od początku kariery. Przypomnę tylko, że Eric Gales Band nagrał w 1991 roku album The Eric Gales Band, a dwa lata później Picture Of A Thousand Faces. Po debiucie płytowym Gales został nazwany „następnym wielkim bluesmanem” oraz „gitarzystą obdarzonym boskim talentem”. Słowa podziwu kierowane w stronę tego wirtuoza, nasiliły się w ostatnich latach jeszcze bardziej. Zaryzykuję twierdzenie, że Eric Gales znalazł się w szczególnym punkcie swojej drogi artystycznej. Nigdy dotąd utworów zebranych na płytę tego gitarzysty nie tworzył tak imponujący kolektyw artystów. Tym razem Eric Gales komponował utwory na płytę wspólnie z Jamesem Housem, Joe Bonamassą, Tomem Hambridgem, Joshem Smith’em. Jest też inna konfiguracja autorów: Joe Bonamassa i Keb’ Mo’. Z kolei duet Joe Bonamassa i Josh Smith jest odpowiedzialny za produkcje albumu. Takie jest spectrum talentów składających się końcowy efekt.

Krążek przynosi aż 13 utworów oraz trzy kurtynki instrumentalne, łącznie 65 minut muzyki. Żadna wcześniejsza płyta Erica Galesa nie była tak zróżnicowana i bogata muzycznie. Często Gales bez opamiętania podkręcał tempo utworów, by móc z zaciekłością eksplodować solówkami gitary. Tym razem propozycja obejmuje ostre, dzikie kawałki lub wręcz liryczne, jak soulowa ballada Stand Up. Artysta należy to twórców, którzy nawet grając bluesa, wciągają odbiorcę w dźwiękową przestrzeń, gdzie za chwilę może się wydarzyć wszystko, gwałtowny zwrot rytmu, niespodziewana figura melodyczna lub po prostu, zdecydowane odejście od bluesowego schematu. I właśnie na takim poziomie napięcia, rozgrywa się album Crown. W zestawie jest nawet akustyczny blues I Found Her wykończony rockowym uniesieniem z solówką gitary. Płytę rozpoczyna jednak mroczny blues Death Of Me, w którym współczesny artysta, rozmawia sam z sobą sprzed lat, kiedy był chłopakiem pełnym marzeń. Eric Gales gra bluesa, ale nie tego tradycyjnego, jakiego jeszcze pół wieku temu można było usłyszeć w wiejskiej knajpie na południu Stanów. Gitarzysta mierzy się z współczesną, zupełnie inną widownią, ba, wielotysięcznym tłumem festiwali i stadionów. Dlatego oferuje słuchaczom utwór You Don’t Know The Blues, cudowną impresję blusową, wypełnioną doświadczeniem muzyka zafascynowanego tym gatunkiem muzyki od kilku dekad. Mamy też na płycie gitarowy pojedynek Galesa z Bonamassą w utworze I Want My Crown. Blues Galesa zainfekowany jest również elementami, metalu lub grunge-rocka. Stąd mocne akordy, agresywne brzmienia i seryjne ataki improwizacji instrumentalnych.

Gitarzysta nie byłby sobą, gdyby nie podkręcał czasem rytmu funkową linią basu lub różnymi środkami nie próbował intensyfikować gry. Album Crown, to nie tylko mistrzowska gra instrumentalna, gitarzysty i wielu rewelacyjnie usposobionych muzyków w studiu. Gales to artysta po przejściach i to jego życiowe doświadczenia i uczucia, budują bogatą narrację na płycie. W utworze Too Close To The Fire wokalista dotyka bolesnego tematu rasizmu. W nagraniu Gales prezentuje partię gitary, która wprost zapiera dech. Artysta ma jeszcze w zanadrzu piękną, wręcz romantyczną balladę I Found Her. Eric Gales wyznający z wielkim natchnieniem miłość, to naprawdę coś wyjątkowego. Wspaniałą rolę w nagraniach spełniają wokalne aranżacje chórków w wykonaniu żony artysty, Ladonny Gales. Jeśli ktoś dotąd nie zetknął się z muzyką Erica Galesa, to nastał idealny moment, żeby to uczynić. Album Crown to najbardziej dojrzała, najlepsza płyta w całym dorobku artysty o nieograniczonych możliwościach malowania świata gitarą.

Ryszard Gloger

http://radiopoznan.fm/n/gzWqe8
KOMENTARZE 0