NA ANTENIE: Dwie godziny dla radiowej rodziny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Lotyń znaczy naturalność - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 21.10.2022 g.13:01  Aktualizacja: 21.10.2022 g.08:29 Ryszard Gloger
Poznań
Najpierw była ich muzyka. To było w 1995 roku. Do redakcji dotarła płyta zespołu, który nazywał się Lotyń. Wtedy w muzyce dużo się działo i tej zagranicznej i krajowej. Z jednej strony grunge i atak Nirvany, Soundgarden, Peal Jam. Z innej rap i rockowa alternatywa. W muzyce zespołu Lotyń pobrzmiewały klimaty brytyjskiej sceny rockowej. Muzycy byli autentyczni, nie wydziwiali, było w tamtych piosenkach coś poetyckiego i niewinnego.
Lotyń „Zachody nad St.Anthony” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Wydawało się, że na prowincji rację mają zespoły disco polo i jakieś prostackie melodie grane jednym palcem na podręcznej klawiaturze. Lotyń nie był jedyny. Trochę podobnie grali Malarze i Żołnierze, Róże Europy, Myslovitz. W moim odbiorze Lotyń był z nich wszystkich, najbardziej niewinny, nie skażony miejskim blichtrem. Kiedyś jadąc nad morze, skręciłem specjalnie w okolicach Złotowa w Wielkopolsce, żeby przejechać przez Lotyń. Album „Sukienka Edgara” stał się dla mnie ważny i słuchałem go wyjątkowo często.

Zespół przetrwał i gra już prawie 30 lat. Mało tego, nagrywa płyty z dużą ochotą. Po płycie „Sukienka Edgara” zniknął na dłużej z pola widzenia. Ostatni rozdział to krążek „Zachody nad St.Anthony”. W pewnym sensie nic się nie zmieniło, nadal muzycy z łatwością komponują piosenki, pełne lekkości, bardzo melodyjne i z wyraźnymi akcentami gitarowymi. Można powiedzieć, że Lotyń jest odporny na czynniki zewnętrzne, nie dostosowuje nowych piosenek do współczesnych trendów. Skąd w tej kapeli tyle żywiołowej energii, sztubackiej wiary w miłość i melancholii.

Lotyń ma swój indywidualny styl, nawet kiedy przygotowuje teledyski, rozgrywają się one w sielskich okolicznościach, łąk, kwiatów i pól. Wystarczy zobaczyć te klipy, żeby poznać okolice skąd się zespół wywodzi. Płyta rozwija się z utworu na utwór. Od początkowych taktów, doświadczamy spektakularnego uderzenia dynamiką muzyki. Zaciętości w akompaniamencie gitar, jest z nagrania na nagranie coraz więcej. Wprawne ucho odnotuje trochę więcej przestrzeni i silniejsze akcenty perkusji.

Przez pierwsze nagrania, mimo ostrego brzmienia gitar, jest sielsko i anielsko. W piosence „Podatny na mgły dotyk” wkrada się poetycki podtekst w historii o utraconej dziewczynie i samotności. W nagraniu „Twoja fotografia” gitary odgrywają jeszcze większą rolę, chociaż Lotyń unika jak ognia, typowych solówek instrumentalnych. Woli ubarwić piosenkę gwizdem i chórkami. Piosenka „Nowy deszcz” to już kandydatka na przebój, jest w niej dużo uczuciowości i melodyjny refren. Gitary też jakieś słodsze. Kolejna piosenka o utraconej miłości „Historia zapomnianej miłości”, wciąga nerwowym rytmem i nie przeszkadza nawet banalny motyw wokalny „la la la”.

To wprost nieprawdopodobne, że w każdej piosence jest tyle autentycznej muzykalności. Muzycy potrafią w prosty sposób wyzwolić energię lub zagrać łagodniej, bez zabiegów produkcyjnych. To oni swoim wykonaniem decydują o końcowym efekcie. W ostatnich piosenkach faktura nieco gęstnieje, gitar jakby przybywa, muzycy grają z większym animuszem. Nagranie „Biała droga” zmusza do uważniejszego słuchania, a dwie kończące płytę piosenki, to już mocny finał.

Lotyń to zespół z pięknej rockowej bajki, gdzie gitary elektryczne pomagają malować obraz ludzi i niezwykłego miejsca na końcu świata. A to w istocie tak blisko.

http://radiopoznan.fm/n/MJ4ufE
KOMENTARZE 0