NA ANTENIE: THIS WOMAN/KENNY ROGERS
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

The Flower Kings i róg obfitości - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 30.12.2022 g.13:01  Aktualizacja: 30.12.2022 g.11:49 Ryszard Gloger
Poznań
Wśród namiętnych czytelników, bibliofilów i wszystkich entuzjastów zadrukowanego papieru, gruba książka zawsze wywołuje pozytywne odczucia. Szykuje się przecież rozkosz czytania i dłuższy kontakt z dziełem literackim. Pewnie u naukowców pojawia się jeszcze przekonanie o bogatym ładunku poznawczym zawartym w tak obfitej objętościowo publikacji. Dla przeciętnego człowieka bardzo gruba książka to z kolei „cegła”, męka czytania, strata czasu i wątpliwa przyjemność.
The Flower Kings „By Royal Decree” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Przekładając to wszystko na teren muzyki i płyt, z czymś bardzo podobnym mamy do czynienia, gdy album składa się z dwóch lub – o zgrozo – trzech płyt. Właśnie dwupłytowy jest album zatytułowany „By Royal Decree”. Można oczywiście wrzucić to wydawnictwo do odtwarzacza, zająć się tysiącem innych czynności, słuchając jednym uchem tego, co stworzyło kilku muzyków ze Szwecji. Jeśli jednak słuchamy muzyki na serio, czeka nas sesja trwająca ponad półtorej godziny. Jeszcze na samym początku jesteśmy pod urokiem tajemniczej okładki, która po rozłożeniu odkrywa jakieś rajskie przestrzenie. Tylko że mieszkańcy raju, nie znali mechanizmu zegarowego, a na okładce widać jak zegarek małpka trzyma w pazurkach. Nie ważne, autor oprawy plastycznej wymyślił taki szczegół.

Szykuje się przecież duża uczta w dźwiękowej aurze rocka progresywnego. Ten rodzaj muzyki uprawia od samego początku zespół The Flower Kings, prowadzony przez wybitnego artystę Roine Stolta, który śpiewa, komponuje, gra na gitarze i wielu innych instrumentach. Album „By Royal Decree”, jest piętnastym w dyskografii septetu, chociaż liczby muzyków The Flower Kings nie jest łatwo ustalić, a są jeszcze zaproszeni goście.

Pierwszy utwór „The Great Pretender” jak na stylistykę prorocka, nie zaczyna się od długiej introdukcji instrumentalnej i nadmuchiwania balonu dużej formy muzycznej, lecz brzmi prawie jak piosenka, z szybkim wejściem wokalu i zgrabnych chórków. Wchodzimy więc do wnętrza dzieła nie po dywanie i niekończących się schodach, a wręcz odwrotnie, od kuchni od razu do głównego salonu. Dalej jest już bogato, momentami barokowo, ze zwolnieniami tempa, pojawiającymi się nowymi planami dźwiękowymi i zmiennymi nastrojami muzyki. Chyba właśnie ta huśtawka motywów, zwrotów i wyłaniających się co rusz nowych partii solowych gitar lub instrumentów klawiszowych sprawia, że kolejne nagrania są tak bardzo intrygujące.

Muzyka The Flower Kings ma w sobie coś niepokojącego, poprzez intensywność wprowadzanych wątków melodycznych, przyspieszeń rytmicznych lub niespodziewanych wejść na solo basu lub saksofonu. A i tak zawsze na osłodę na finał słychać królewskie obwieszczenie gitary Roine Stolta. Gitary brzmią fantastycznie, mają dostatecznie kąśliwe i szlachetne cechy i zwykle prowadzą do kolejnego apogeum napięcia. Więcej spokoju podkreślanego przez gitary akustyczne i klawisze, wprowadza nagranie „A Million Stars”. Znowu czuć bezpieczny teren w krainie art-rocka, gdzie ładna, balladowa melodia obudowana w subtelną aranżację instrumentalną, daje wyjątkową przyjemność słuchania. Charakter muzyki podtrzymują następne utwory „The Soldier”, „The Darkness In You”. Po fajerwerkach gitarowych nagranie „We Can Make It Work” jawi się jak beatlesowska piosenka, dobiegająca z dziecięcego pokoju. Pod koniec pierwszej płyty wracamy do żywszego grania instrumentalnego z dialogującymi ze sobą gitarą i instrumentami klawiszowymi. Utwór „Revolution” na wstępie przypomina średniowieczny madrygał, by w efekcie przybrać formę folk-rockową.

Więcej swobody instrumentalnej i zalążków muzyki eksperymentalnej zawiera otwierający drugą płytę utwór „Time The Great Healer”. Z kolei nagranie „Evolution” to w pełni improwizacyjny popis gitary i basu. A zaraz potem odwołanie do klasyki w utworze „Silent Ways” z charakterystycznymi motywami muzyki barokowej. Pozostałe utwory drugiej płyty, to zawsze inna koncepcja, pokazanie nowych pomysłów i elementów brzmieniowych. Jednak szanując inwencję muzyków i przede wszystkim muzyczną erudycję Roine Stolta, w połowie drugiej płyty musi się u odbiorcy pojawić zwykłe zmęczenie.

W tym sensie zespół The Flower Kings przygotował monumentalne wydawnictwo, przytłaczające swoim bogactwem i pięknem, co ucieszy każdego miłośnika prog-rocka z najwyższej półki. On będzie miał ochotę posłuchać wszystkiego jeszcze raz lub odszukać te najlepsze kąski jak chociażby utwór „The Big Funk” czy finałowy „Funeral Pyres”. Co zrobi przeciętny odbiorca muzyki z taką cegłą muzyczną, jestem w stanie sobie wyobrazić.

http://radiopoznan.fm/n/1yz8Bw
KOMENTARZE 0