NA ANTENIE: PROUD MARY/IKE TURNER, TINA TURNER
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Jethro Tull w Poznaniu - relacja Ryszarda Glogera

Publikacja: 22.04.2022 g.13:01  Aktualizacja: 22.04.2022 g.08:58
Poznań
Zaryzykuję twierdzenie, że wśród adoratorów muzyki angielskiej grupy Jethro Tull, przeważa pokolenie 50+. Taka kolej rzeczy. Grupa objawiła się w 1967 roku i odtąd w zachwycie płytami i koncertami muzyków, pozostawały na pewno następne dwa pokolenia.
Jethro Tull "The Zealot Gene" - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Co ciekawe połączenie rocka i folku w muzyce, co było udziałem tej grupki Anglików, mimo upływu czasu pozostaje zjawiskiem oryginalnym i odświeżającym, w coraz bardziej pogrążającej się w sztuczności muzyce. W przypadku Jethro Tull mieliśmy - od zawsze - do czynienia przede wszystkim z kreatywnością Iana Andersona, oczywiście wokalisty grającego na flecie, ale także autora piosenek i intrygującej osobowości scenicznej. Zestawienie fletu i gitary elektrycznej dało znakomity efekt o czym niezmiennie świadczy chociażby magia muzyki z płyty Aqualung z 1970 roku.

Muszę zastrzec w tym miejscu, że określanie muzyki Jethro Tull jako fuzji rocka i folku, jest bardzo dużym uproszczeniem. Na samym początku na gitarze grał w zespole Mick Abrahams i wówczas wyraźnie dawał o sobie znać w nagraniach element bluesa. Następnie w kapeli działał krótko również gitarzysta Tommy Iommi (zanim zakotwiczył na dobre w Black Sabbath) i dzięki niemu w piosenkach Jethro Tull pojawił się rys hard-rocka. Na dodatek sam Anderson miał ciągoty do grania krótkich form muzyki klasycznej, a nieco później wypłynął na szerokie przestrzenie rocka progresywnego i delikatnie odwiedzanej psychodelii. Lider miał przez ponad 40 lat wspaniałego partnera w zespole, jakim niewątpliwie był Martin Barre. To ten gitarzysta w dużym stopniu wpływał na formę i brzmienie większości płyt w dyskografii Jethro Tull. Trwałe rozejście się dróg Andersona i Barre było w 20212 roku końcem Jethro Tull jaki znaliśmy przez ponad cztery dekady.

I oto jest płyta Jethro Tull, po bardzo długiej przerwie. To nowa muzyka zespołu od bodaj 1999 roku. Czy to na pewno płyta Jethro Tull jak głosi okładka wydawnictwa, czy może po prostu solowy album Iana Andersona pod bardziej nośnym znakiem firmowym? Z jednej strony muzykę do 12 utworów przygotował Anderson, lecz towarzyszą mu muzycy, którzy występują z liderem w różnych układach od wielu lat. Ale znowu, aż 5 utworów Anderson nagrał w swoim domu. Lider na tej płycie nie ogranicza się tylko do gry na flecie, lecz także wykorzystuje gitary akustyczne, mandolinę, harmonijkę i instrumenty perkusyjne. Stąd na płycie przewijają się utwory całkowicie akustyczne z nagranymi w pełnym składzie zespołu. Jest to więc mieszanka, która jeszcze bardziej uwypukla indywidualizm Iana Andersona.

Porównując tę nową muzykę z klasycznymi dokonaniami z dyskografii Jethro Tull, ciągnie wiernego słuchacza do oceny tego co gra gitarzysta Florian Opahle, jaką rolę spełnia sekcja rytmiczna i czy instrumenty klawiszowe, które obsługuje John O’Hara, mają wpływ na charakter muzyki. Z satysfakcją trzeba odnotować wszelkie poczynania gitarzysty. Dobiera do poszczególnych nagrań różne brzmienia, gitara Floriana Ophale jest w dobrym guście rockowa i zaczepna jak chociażby w tytułowym utworze The Zealot Gene i w kolejnym Shoshana Sleeping. Bardzo udane są wykonywane w unisono lub w kontrapunkcie partie fletu i gitary. Gdy akcja przenosi się w klimaty folkowe, skoczna rytmika utworu Sad City Sisters promienieje instrumentalnymi igraszkami fletu i akordeonu.

Dość szybko słuchacz orientuje się, że ma do czynienia z albumem koncepcyjnym z narzucającą się zasadą opowiadania historii, w których przewijają się różne postaci Mrs. Tibbets, Shoshana, Wild Desert John czy Joshua Kynde. Pomysłowe aranżacje poszczególnych utworów, niespodziewane zwroty rytmiczne i wyrazista, pomysłowa gra muzyków dają w sumie bogatą paletę doznań. Chociaż flet jest najbardziej aktywnym z instrumentów obok śpiewu Andersona, to czasem krótkie solo gitary lub pasaż klawiszowy ożywiają utwory jak na przykład The Betrayal Of John Kynde. Autor muzyki i słów piosenek opatrzył każdą pozycję odnośnikiem z biblii, co poszerza wymiar tej bardzo intrygującej i wysmakowanej płyty. Udany powrót Jethro Tull.

Ryszard Gloger

http://radiopoznan.fm/n/BD1pOf
KOMENTARZE 0