Zwierzęta potrafią aktywnie szukać swojej ofiary. W Wielkopolsce niedawno znaleziono takiego pajęczaka w okolicach Wronek.
Kleszcz wędrowny, potocznie zwany afrykańskim, był notowany w Polsce już 100 lat temu. Jego obecność nie jest nowością, choć dopiero od kilku lat, z powodu wyższych temperatur, jest w stanie w naszym klimacie przeżyć. Kleszcze są 2-3 razy większe od rodzimych, mają żółto-brązowe odnóża i przenoszą inne choroby. Jednak według doktor Anny Wierzbickiej, nie stanowią aktualnie większego zagrożenia od rodowitych pajęczaków.
Kleszcze, które znamy z Polski, one się przyczajają gdzieś na trawach i czekają na nas, a ten biega za swoją ofiarą. I może biec nawet 10 minut. Na razie mamy świetną szczepionkę na kleszczowe zapalenie mózgu, a wyszczepienie Polaków wynosi 2-3 %. Zanim będziemy płakać, że nie ma szczepionki na krymsko-kongijskiego wirusa, użyjmy szczepionki, która jest, bo kleszczowe zapalenie mózgu dużo bardziej nam zagraża
- wyjaśnia Anna Wierzbicka.
Kleszcza wędrownego wyciąga się tak samo, jak pozostałe. Działają na niego owadobójcze spreje. Żerują głównie na dużych zwierzętach.
W Polsce znaleziono w tym roku 3 okazy. Będą je badać naukowcy warszawscy, którzy apelują o przesyłanie do nich tych pajęczaków lub ich zdjęć. Wtedy będzie też jasne, jakie konkretnie choroby mogą roznosić zwierzęta.
Więcej informacji na stronie Narodowego Kleszczobrania.