Wynika z nich, że oskarżony o zabójstwo 26-latki z jednej strony zasłaniał się niepamięcią, z drugiej - sugerował, że kobiecie mogło się stać coś złego. O ujawnienie treści wiadomości wnioskowali pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman.
"Szedłem z Ewą Tylman do domu, gdzieś ją zgubiłem. Niech ona się znajdzie, bo nie wybaczę sobie tego do końca życia" - to tylko fragmenty korespondencji oskarżonego ze znajomą z pracy, która także była na firmowej imprezie, po której Ewa Tylman zaginęła. Adam Z. napisał też do koleżanki: "Czuję się mega winny, nie wybaczę sobie".
Pełnomocnik rodziny Ewy Tylman mecenas Mariusz Paplaczyk, który odczytywał fragmenty korespondencji, mówi, cel był jeden. "My nie mamy kamer z miejsca zdarzenia, my możemy tylko odtworzyć to zdarzenie poprzez między innymi korespondencję, która miała miejsce między oskarżonym, a uczestnikami tej imprezy. Istnieje też korespondencja między innymi uczestnikami tej imprezy, która pokazuje inną wersję, którą Adam Z. przedstawiał innym osobom" - dodaje mecenas Mariusz Paplaczyk.
Podczas odczytywania korespondencji cierpliwość stracił ojciec Ewy Tylman. Krzyknął do oskarżonego: "Ty łobuzie". - Trudno się nie zdenerwować, jak ktoś się uśmiecha, zwróciłem uwagę - tłumaczył. Obrońca Ewy Tylman odpowiedział, że Adam Z. wcale się nie uśmiechał. Mecenas Ireneusz Adamczak nie zmienia swojego stanowiska. Powtarza, że w sprawie nie ma dowodów na to, że jego klient zabił Ewę Tylman. - Koncepcja nasza nie ulega zmianie. Konstrukcja obrony jest taka, jak poprzednio - zaznaczył.
Kolejna rozprawa 9 maja.