W Koninie coraz większym problemem dla kierowców staje się dzika zwierzyna. Przykra przygoda - zderzenie z jeleniem - ostatnio spotkała Panią Emilię. Pani Emilia na szczęście miała ubezpieczenie AC. Jednak co z kierowcami, którzy takiego ubezpieczenia nie mają? Przy drodze stoi znak ostrzegawczy - w związku z tym ich roszczenia wobec zarządcy drogi są rzeczywiście bezzasadne - mówi rzecznik konińskiej policji Marcin Jankowski. Ulicą Przemysłową na której pani Emilia zderzyła się z jeleniem - i tylko cudem, jak twierdzi, wyszła z tego bez szwanku - zarządza miasto. Jednak wiceprezydent Konina Marek Waszkowiak uważa, że zrobiono wszystko co należało.
Nasza Słuchaczka twierdzi, że zarządca ulicy Przemysłowej w Koninie, powinien ustawić siatki wzdłuż drogi. Jednak według wiceprezydenta Konina na Przemysłowej, która jest częścią krajowej drogi Kalisz Bydgoszcz, do takich wypadków dochodzi bardzo rzadko. Innego zdania jest Straż Łowiecka, do której niemal co tydzień spływają sygnały o potrąconej zwierzynie. Szef Koła Łowieckiego Henryk Lewandowski bez wahania wskazuje najbardziej niebezpieczne miejsca. Ale pewne jest, że w Koninie zabezpieczeń przeciw zwierzynie nie ma i nie będzie.
Taka sytuacja jest na większościach dróg zarządzanych przez samorządy. Tak więc kierowcy sami powinni o siebie zadbać. Może kierowcy wiedzą jak uniknąć niebezpiecznych sytuacji i jak zadbać o swoje bezpieczeństwo - skoro zarządca drogi za to nie odpowiada?
Co można zrobić, żeby uchronić się przed zderzeniem ze zwierzętami na drogach? Rzecznik prasowy Nadleśnictwa Konin Grzegorz Bąk poleca gwizdki. Urządzenia odstraszające zwierzęta mogą się przydać także na Autostradzie Wielkopolskiej. Mimo, że na całej trasie - oprócz zjazdów - są założone siatki, wybudowano tam także około 200 przejść i przepustów dla dzikiej zwierzyny - to i tak zdarzają się tam niemiłe niespodzianki.
Przykrych zdarzeń na trasach nie brakuje - większość z winy kierowców, ale pomoc drogowa zbiera też auta uszkodzone na studzienkach kanalizacyjnych. Firmy zajmujące się pomocą drogową nie narzekają na brak pracy. O tym, że na naszych drogach zdarzyć się może wszystko przekonał się ostatnio jadąc autostradą pan Maciej, który stracił miskę olejową.
Nasz Słuchacz został skutecznie odstraszony od ubiegania się o odszkodowanie od zarządcy drogi. Gdyby się zdecydował to czy miałby szanse? Dochodzenie swego jest długotrwałe i trudne. - Nawet jeżeli sprawa jest ewidentna - przyznaje rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Jan Krynicki.
Wynika z tego, że kierowca jeżdżący po polskich drogach musi mieć oczy wokół głowy albo gruby portfel. Tylko ubezpieczenie Autocasco i to ten najdroższy, bo najbogatszy wariant, może dać poczucie względnego komfortu. Czyli tak naprawdę całą odpowiedzialność i koszty zrzuca się na kierowców.
Czego oczekują kierowcy? Czy podzielają Państwo opinię - wynikającą z...
przepisów - że sami sobie jesteśmy winni zderzając się ze zwierzęciem,
najeżdżając na kamień, gałąź czy inny przedmiot? Co to znaczy jeździć
rozsądnie? Czy mają Państwo takie doświadczenia? Jak postępować? Gdzie
dzwonić? Czy można odzyskać koszty ewentualnej naprawy w takiej
sytuacji?