Już kilka lat temu pojawiła się konkretna data - koniec grudnia 2017 rok. Zamknięcie zakładu to utrata taniego ciepła dla mieszkańców Turku i utrata pracy przez około 5 tysięcy osób. Jednak miejscowi samorządowcy i politycy długo zaklinali rzeczywistość. Wielu zapewniało, że żywot elektrowni przedłużony zostanie przynajmniej do 2019 roku - tak, żeby można było wykorzystać wszystkie pokłady węgla z okolic Turku.
W rezultacie - nie zrobiono niczego, żeby zapewnić mieszkańcom inne źródło ogrzewania i złagodzić skutki gigantycznego bezrobocia. Unijny komisarz ds. ochrony środowiska okazał się nieugięty. Klamka zapadła. Elektrownia przestanie istnieć za dwa lata. Energetycy i górnicy powołali komitet protestacyjny. Zbierają podpisy pod petycją, która trafi do Brukseli.
Chcą zebrać 40 tys. podpisów. Patrząc na zaangażowanie mieszkańców i samorządowców - zapewne im się uda. Jednak czy petycja wsparta podpisami i zabiegi eurodeputowanych mogą cokolwiek zmienić? Związkowcy, którzy w najbliższą sobotę w Turku organizują kolejną pikietę, uważają, że trzeba walczyć do końca.