„Prosił nas o interwencję, by serwer, na którym znajdują się poufne dane, został zabezpieczony” - czytamy na stronie portalu.
Okazało się, że jeszcze kilka dni temu każdy internauta mógł swobodnie wejść na serwer szpitala w Kole. Dostęp do danych nie wymagał żadnego logowania. Sprawdzić można było dane osobowe pacjentów zarejestrowanych w latach 2003-07. Były tam też ich numery PESEL, numery ubezpieczenia, czy informacje o grupie krwi.
Wśród niezabezpieczonych plików znalazły się również dane ponad 600 osób, prawdopodobnie pracowników szpitala. - Toczy się postępowanie. Na razie nie ma paniki, bo nie wiadomo, do czego doszło - mówi starosta kolski Wieńczysław Oblizajek.
Prokurator rejonowy w Kole Dariusz Kwiatkowski wyjaśnia, że prokuratura podjęła już konkretne kroki. - Ustalamy czy było to hakowanie czy zwykły wyciek informacji. Na razie nic nie wskazuje, że był to atak hakerski. Jest powołany biegły z dziedziny informatyki i on już działa - mówi.
- To nie wyciek, tylko włamanie do systemu informatycznego szpitala - odpiera zarzuty Cezary Chmielecki, dyrektor szpitala w Kole zaprzecza jakoby doszło do wycieku danych 50 tysięcy pacjentów. - Nastąpiło wtargnięcie do systemu informatycznego szpitala. Nie ma opcji, żeby ktoś mógł sobie swobodnie tam wejść. Zawiesiłem dwóch informatyków szpitala w czynnościach. Na ich miejsce powołałem innego - mówi. Zdaniem dyrektora Chmieleckiego, dane pacjentów są bezpieczne.
Wyciek danych z kolskiej lecznicy to najprawdopodobniej największy ujawniony tego typu incydent w polskiej służbie zdrowia.
abb
w którym to system sam wykasował bazy danych o pacjentach !
A kiedyś takie informacje nadawały się do fabuły w książkach SF.Cokolwiek można też przyjąć założenie
o tym że sztuczna inteligencja rozgłasza o tym że
w Kole są poważne problemy z tak dużą ilością danych
o pacjentach i należy zaopiekować się czule tym działem
czy filarem w nowoczesnej opiece zdrowotnej .