NA ANTENIE: DZIEŃ DOBRY WIELKOPOLSKO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Europa według Macrona

Publikacja: 04.10.2017 g.13:05  Aktualizacja: 04.10.2017 g.13:36
Poznań
Wtorkowa wizyta w słynnej fabryce w Amiens, w której Emmanuel Macron starł się podczas kampanii wyborczej z szefową Frontu Narodowego, to symboliczny akt.
emmanuel-macron - en-marche.fr
/ Fot. en-marche.fr

Macronowi udało się "uratować" francuski przemysł. Dla Polski może jednak mieć to zupełnie inny wydźwięk, bo słynna fabryka przecież przeniosła się przeszło rok temu właśnie do nas. Dla Macrona był to jednak przyczynek do krytyki stanu Unii Europejskiej i braku solidarności. Wolna konkurencja tak, lecz tylko kontrolowana.

Elity francuskie przez ostatnią dekadę niczego się nie nauczyły i nie podległy żadnej ewolucji. Sam Macron jest ich produktem. Pomimo licznych deklaracji jest to myślenie zaściankowe i dalekie od objęcia nim całej Europy, o którą tak bardzo prezydent Francji się troszczy.

Myślenie tych elit i zarazem sporej liczny ich unijnych kolegów dobrze oddaje Guy Verhofstadt, który w swoim niedawnym artykule dla Project Syndicate pokazał, jak postrzegają one świat i gdzie leżą według nich największe zagrożenia. To oczywiście wyjście z Unii Brytyjczyków, ale również "konieczność powstrzymywania upadku porządku demokratycznego w Polsce i na Węgrzech", rewanżyzm Rosji i polityka amerykańska za kadencji prezydenta Trumpa. UE zagrożona jest z zewnątrz.

W poprzedni czwartek Macron, jeszcze przed szczytem w Tallinie, podczas wystąpienia na Sorbinie powrócił do zasadniczych tez swojego programu przebudowy Unii Europejskiej. Nie rezygnuje z jego najbardziej kontrowersyjnych elementów (pomimo odmiennego zdania przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude Junckera), jak eurobudżet czy osobny parlament dla krajów strefy euro.

Wizja Macrona to w dalszej kolejności pogłębiona integracja, lecz dotycząca praktycznie tylko tych krajów, które wprowadziły walutę euro. To one mają mieć wspólną polityką obronną i migracyjną. Zasadniczo jednak to nic innego, jak powoływanie kolejnych ogólnounijnych czy też transnarodowych instytucji. Wiele z propozycji jest mało zrozumiałych, choć wyrażonych w typowej prounijnej narracji - jak chociażby pomysł powoływanie Europejskich Uniwersytetów, które miałyby ułatwiać wymianę studencką.

Największym problemem polityki zagranicznej Francji obecnie jest jednak fakt, że rozbieżności co do przyszłości Unii nie są wyłącznie domeną relacji Paryża z Europą Centralną. Macron oczekuje, że do jego propozycji reform przyłączy się nowy rząd w Niemczech. Że ani Zieloni, ani FDP - potencjalni koalicjanci - nie będą blokować zmian zaproponowanych przez Paryż. Jest to zresztą nadzieja powszechna w kręgach politycznych Paryża czy Brukseli. Nie przyjmuje się tutaj do wiadomości faktu, że zdystansowana do tych propozycji jest tak naprawdę sama pani kanclerz.

Jeszcze pod koniec sierpnia, w ferworze walki wyborczej, wyrażała ona wsparcie dla planów Macrona. Po miesiącu sygnalizuje jednak, że tylko część z propozycji prezydenta Francji widzi jako możliwe do zrealizowania. Jak wyraziła się Merkel, "trzeba popracować nad szczegółami". Inni piszą wprost, że kanclerz zaciąga hamulce.

Francuska wizja Europy została zaakceptowana oficjalnie przez Merkel, jednak dość niechętnie i z dystansem. Przyłączyła się do niej na tyle późno, że niewiele brakowało, a wyprzedziłby ją Juncker ze swoim sprzeciwem względem projektu francuskich władz. Przynajmniej dzięki przewodniczącemu Komisji Europejskiej dowiadujemy się, że reforma Unii nie musi mieć tylko jednej - określonej przez Paryż - formy.

Macron naciska na Berlin na jak najszybsze przyjęcie reform (pomimo, że jest to w obecnych okolicznościach zwyczajnie niemożliwe), co może dać zupełnie inny efekt. W niedalekiej przyszłości Niemcy będą bowiem zmuszone dobitniej wyrazić swoje votum separatum. Tym bardziej, że oczywiste jest dla wszystkich, iż reformy strefy euro proponowane przez prezydenta Francji mają służyć w pierwszym rzędzie jego państwu. Liczy on na to, że w budżecie strefy euro większy kawałek przypadnie właśnie jej. Niemcy nie są chętne wydawać (swoje) pieniądze na ratowanie francuskiej gospodarki, której Macron nie jest skory reformować tak energicznie, jak to zapowiadał podczas kampanii wyborczej.

Teraz dzięki wyborom Merkel będzie miała okazję na wycofanie się niedawnych obietnic. Pytanie zasadnicze brzmi, czy rozbieżności Niemiec i Francji to wyłącznie sprawa ambicji tych państw, czy stoi za tym jakaś jednak odrębna wizja Europe?.

Środową wizytę minister ds. europejskich Nathalie Loiseau w Polsce można odczytywać w kontekście zbliżających się napięć między Paryżem a Berlinem. Na życzenie prezydenta Macrona obecne relacje między Warszawą a Paryżem nie należą do najlepszych. Pomijając już fakt, że propozycje Macrona są dla Polski nie do przyjęcia (odsuwałyby one nasz kraj na boczny tor), to dość otwarte wyrażanie się na temat wewnętrznych spraw naszego kraju tylko wzajemne uprzedzenie pogłębiały.

Loiseau będzie w środę rozmawiać z Konradem Szymańskim. Oficjalnie rozmowy mają dotyczyć obecnego stanu Europy, planu reform, sprawy robotników delegowanych i rządów prawa. Jak oficjalnie podaje Ministerstwo Spraw Zagranicznych Francji, ma ona propagować zmiany w Unii w duchu wyrażonym podczas ostatniego wystąpienia prezydenta Macrona na Sorbonie.

Paryż nie powinien więc oczekiwać, że wizyta pani minister zakończy się czymkolwiek innym, niż wyłącznie wskazaniem na "listę rozbieżności" (o czym wspominała w wywiadzie dla TVN24). Z drugiej strony może być to początek zmiany kursu polityki francuskiej, gdy perspektywa szybkiej realizacji reform strefy euro zaczyna się coraz bardziej oddalać.

http://radiopoznan.fm/n/O0TpTD
KOMENTARZE 1
Wielpol LI 05.10.2017 godz. 00:08
Macron i Tusk to podobne typy. Pierwszy dystansuje się od francuskości, gdy twierdzi, że „nie ma czegoś takiego jak kultura francuska”, a nasz Tusk deklaruje, że „polskość to nienormalność”.