NA ANTENIE: MAKE ME SMILE (LIVE)/STEVE HARLEY, COCKNEY REBEL
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Jak rozgniewać Teheran?

Publikacja: 10.10.2017 g.13:58  Aktualizacja: 10.10.2017 g.14:03 Łazarz Grajczyński
Poznań
Relacje irańsko-amerykańskie za administracji Donalda Trumpa układają się - co wie każdy - nie najlepiej. Nie oznacza to jednak, że nie może być jeszcze gorzej.
Iran flaga - Fotolia
/ Fot. Fotolia

W tym tygodniu prezydent USA ma podjąć decyzję o tym, czy Amerykanie wpiszą na listę organizacji terrorystycznych Strażników Rewolucji - elitarnej jednostki policyjno-wojskowej, która uczestniczyła m.in. w działaniach wojennych w Syrii (oczywiście po stronie rządu Assada). Aby zrozumieć, jak bardzo dla Iranu decyzja taka byłaby problematyczna - tak pod względem wizerunkowym, jak i praktycznym - należy wyobrazić sobie, że Iran uznaje za organizację wspierającą terror amerykańską Gwardię Narodową. 

Za tą decyzją pójdą sankcje, wymierzone konkretnie w organizację (np. dotyczące zakupu dla Strażników uzbrojenia). Minister spraw zagranicznych Iranu Bahram Qasemi zapowiedział w poniedziałek, że jego kraj nie pozostawi takiej decyzji bez stanowczej odpowiedzi.

Administracja poprzedniego prezydenta USA ku zaskoczeniu świata zmieniła kurs względem Iranu, jaki obowiązywał od 1979 roku. Należy jednak pamiętać, że był on w dużej mierze wyborem nowych, rewolucyjnych władz Iranu, a nie samych Amerykanów. Generalna strategia polegała na powstrzymywaniu Iranu, jego ekspansji i uniemożliwianiu mu rozbudowy arsenału wojskowego (w tym nuklearnego). Oznaczało to wspieranie przeciwników islamskiej republiki zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. 

Jednak według Republikanów i prezydenta Trumpa, porozumienie z Iranem wynegocjowane w 2015 roku było błędem. W zamian za rezygnacje z ambicji nuklearnych (budowy broni masowego rażenia - oficjalne próby do 2003 roku) USA i europejscy sojusznicy znieśli sankcje, które od dekad dławiły irańską gospodarkę. Byli tacy, którzy liczyli, że od tego momentu Iran wybierze sojusz z Zachodem. 

Trump praktycznie podjął już decyzję o wycofaniu się z porozumienia. Kongres ma 60 dni na przywrócenie bądź nie sankcji. Powrócił on również otwarcie do strategii przeciwdziałania wpływom Iranu w regionie. Także i w tej materii niemal cała amerykańska elita polityczna pozostaje zgodna. Amerykanów do takiej polityki namawiają również ich bliskowschodni sojusznicy - szczególnie Rijad, Amman i Tel Awiw. Postrzegają oni - całkiem słusznie - Iran jako źródło niestabilności regionu i zagrożenia dla suwerenności innych krajów. 

Nie ma wątpliwości, że zniesienie sankcji nie spowodowało zasadniczej zmiany w konfrontacyjnej polityce Iranu. Ma to prostą przyczynę - Iran jest "antyzachodni" i bez nich. Wypłukiwanie wpływów Zachodu jest wpisane w ideologiczną i realną sferę irańskiej doktryny narodowej. Pomijając tę pierwszą, doktryna ta zakłada (inaczej, niż w przypadku Saudów czy Turcji) eliminację zewnętrznych wpływów w regionie, a także rodzaj politycznej i ekonomicznej autarkii Bliskiego Wschodu, któremu Iran chce przewodzić (irańskie poparcie dla Rosji, z którą łączą ją wyłącznie interesy, jest warunkowe).

Wydaje się, iż z przyczyn religijnych jest to dość trudne. Arabskie i sunnickie kraje mogą niechętnie odnosić się do dominacji perskiego i szyickiego Iranu. Jednak jeśli paradygmatem, który będzie porządkował ład polityczny na Bliskim Wschodzie, przestanie być podział sunnicko-szyicki, a stanie się nim wspólna walka islamu Zachodowi, to Iran może urosnąć do roli głównego filara takiego ładu. 

Choć zasadniczo polityka Iran wspiera się na grupach szyickich (Irak, Jemen - konfederacja Huti, Alawici i inne nurty szyickie w Syrii), to w przekazie skierowanym do sunnitów czy nawet bliskowschodnich chrześcijan Teheran stara się być znacznie bardziej tolerancyjny oraz gotowy na porozumienie. 

Gdy powstrzymywanie Iranu jest przyjęte jako oczywiste, to sprawa wypowiedzenia porozumienia z nim budzi już w USA i Europie spore kontrowersje. Czołowi politycy na naszym kontynencie, choć nie mają wątpliwości co do intencji irańskiego reżimu, chcą zachowania porozumienia z 2015 roku. Nakłada ono na irański program nuklearny znaczne ograniczenia. Jak przekonują jego zwolennicy, wypowiedzenie go w tym momencie może wyłącznie realizację tego programu przyspieszyć. Przez ostatnie dwa lata po zniesieniu sankcji gospodarka Iranu - choć nie w zakresie w jakim liczono w Teheranie - zaczęła nadrabiać straty. Nawiązano też nowe relacje ekonomiczne. 

Istnieje małe prawdopodobieństwo, że nowe sankcje zostałyby przyjęte przez ONZ (sprzeciw Rosji i Chin w tej sprawie jest praktycznie pewny). Mogą być więc zwyczajnie mało skuteczne i nawet nałożone wyłącznie przez Waszyngton - o ile nie uda mu się przekonać do tego samego kroku Europy. USA nie uderzy więc w Iran tak skutecznie, a jednocześnie kraj ten będzie miał rozwiązane ręce w kwestii technologii nuklearnej. 

Republikanie przekonują, że obecne porozumienie w gruncie rzeczy nie powstrzyma Iranu przed budową broni nuklearnej, lecz samo porozumienie jest lepsze niż jego brak. Administracja Trumpa nie może nie być świadoma, że porozumienie z 2015 roku w jakimś zakresie daje USA kontrolę nad tym, co się dzieje w Iranie, czyli służy ono generalnej strategii powstrzymywania reżimu. Dlaczego więc prezydent zamierza się z niego wycofać? 

Możliwe, że obecne władze USA pragną zastosować w obszarze Zatoki Perskiej podobną taktykę, jak na Dalekim Wschodzie. Tamtejsze działania dążą tak naprawdę nie do rozładowania napięć, lecz do utrzymywania ich na pewnym, kontrolowanym poziomie, czemu przyczyniają się choćby ostatnie wypowiedzi Trumpa. Pozwala to Amerykanom na zwiększenie swojej obecności militarnej i politycznej w regionie, przy okazji osłabiając dyplomatyczną pozycję Chin, które okazały się niezdolne do kontrolowania swojego "sojusznika". 

Ta sama taktyka na Bliskim Wschodzie może sprawić, że po wypowiedzeniu porozumienia i nałożeniu nowych sankcji sprowokowany Iran podejmie kilka agresywnych posunięć (np. nowe, ofensywne ćwiczenia wojskowe, zwiększenie wojskowej obecności na wodach Zatoki Perskiej, wysłanie sił do Jemenu bądź Syrii, czy naciski na Irak), które zrodzą poważne zaniepokojenie tak w Bagdadzie, Ankarze, jak i w Rijadzie. Rolę Chin w tym układzie odgrywać będzie Rosja, która również będzie miała spore problemy w przekonaniu Teheranu do powściągnięcia jego ambicji.

http://radiopoznan.fm/n/xyGKib
KOMENTARZE 0