Jak mówi Damian Kruczkowski - pół roku zaległości to nie jest sytuacja rzadka, co do ilości przetrzymywanych wolumenów - liczyć można je w setkach.
Skala nie jest zatrważająca, ale jest stosunkowo duża z tej racji, że ludzie dzisiaj żyją szybko, robią milion rzeczy jednocześnie, i - często-gęsto, zwyczajnie - zdarza się im zapomnieć zwrócić daną książkę, tym bardziej, jeśli jest im potrzebna do pracy, bądź nauki. Bardzo często jest to wiedza specyficzna, jak książki medyczne i wiemy, że część jest studentów, lekarzy bądź pielęgniarek - oni wypożyczają takie książki ale też cyklicznie je przedłużają. My wysyłamy upomnienia, przypomnienia ale zdarza się, że czytelnik, czytelniczka nie reagują na taką informację
- mówi Damian Kruczkowski.
Żartobliwie można powiedzieć, że można mieć komornika z tytułu nieoddanej do biblioteki książki. Konińska książnica ma w arsenale środków dyscyplinujących czytelników możliwość sądowej windykacji nieoddanych książek, jednak nie sięga po to narzędzie, bo jego użycie to koszt wyższy niż wartość większości nieoddanych książek.