NA ANTENIE: CZY TE OCZY MOGA KLAMAC (LIVE)/RAZ DWA TRZY
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Kosiniak-Kamysz groźnym kontrkandydatem dla Dudy?

Publikacja: 07.11.2019 g.10:10  Aktualizacja: 07.11.2019 g.12:38
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu - porannej rozmowy Radia Poznań - był redaktor naczelny tygodnika Do Rzeczy Paweł Lisicki. Krystyna Różańska-Gorgolewska pytała go także o prozę Olgi Tokarczuk.
paweł lisicki  - By Matěj Baťha - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10369617
Fot. (By Matěj Baťha - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10369617)

Lider PSL chce kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.  Czy ma szansę w starciu z prezydentem Andrzej Dudą?

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Panie redaktorze, kto w końcu będzie prezydentem Polski?

Paweł Lisicki: Rzeczą najbardziej prawdopodobną jest to, że prezydentem będzie obecny prezydent czyli Andrzej Duda. Gdybym miał obstawiać albo zakładać, to tak był obstawił.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Co pan sądzi o kandydaturach, które wyłaniają się w ostatnich dniach - taki "baranek pokoju" czyli Władysław Kosiniak-Kamysz?

Paweł Lisicki: Myślę, że Kosiniak-Kamysz mógłby być potencjalnie nawet bardzo trudnym kandydatem dla Andrzeja Dudy, ale szczerze mówiąc, wydaje mi się, że nie ma szans na wejście do drugiej tury. Pamiętajmy, że w wyborach prezydenckich, najprawdopodobniej będą dwie tury, chyba, że Andrzej Duda w pierwszej turze dostanie powyżej 50 proc. głosów - na to się jednak nie zanosi. Wszystkie sondaże wskazują na jego wysoką przewagę. Wybory parlamentarne pokazały poparcie dla PiS-u na poziomie 43 proc. i myślę, że podobnie będzie w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Dopiero w drugiej turze będą się mieszały elektoraty - kiedy kandydaci będą zabiegali o szersze poparcie, wykraczając poza własny elektorat. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby Władysław Kosiniak-Kamysz, który - biorąc pod uwagę jego cechy osobowe i wizerunek, byłby bardzo trudnym kontrkandydatem dla Andrzeja Dudy, znalazł się w drugiej turze - musiałby pokonać kandydata Platformy Obywatelskiej. Nie wiem, kto nim będzie - najprawdopodobniej Małgorzata Kidawa-Błońska. Nie wyobrażam sobie, żeby obie te partie wystawiły jednego kandydata już w pierwszej turze.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: A co z kandydatem lewicy?

Paweł Lisicki: Nie wiadomo, kto nim będzie. Toczy się ostra walka o to, czy Razem pozostanie w koalicji z SLD. Jesteśmy chyba na takim etapie, że pozostanie, ale to szybko może się zmienić, biorąc pod uwagę, jak różne są to elektoraty i osoby (Czarzasty, Biedroń, Zandberg). Zjednoczyli się na pozór, żeby wejść do Sejmu, natomiast już wybór jednego kandydata na prezydenta nie będzie rzeczą łatwą. Ten, kto zostanie tym kandydatem, jest wyraźnym symbolem dla pozostałych w następnych wyborach, to jest kapitał. Nie spodziewam się, by w Polsce pojawił się lewicowy prezydent, czy prezydent z PSL, ale te partie muszą to robić, żeby przetrwać. Niewystawienie (kandydata  - red.) w wyborach jest skazaniem się na porażkę.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Mniej więcej wiemy, kto będzie prezydentem, przynajmniej według prognoz Pawła Lisickiego. A co będzie z kandydatami na sędziów Trybunału Konstytucyjnego - mowa o Stanisławie Piotrowiczu i Krystynie Pawłowicz. Czy prezydent Duda poważnie zastanawia się nad zablokowaniem tych kandydatur? Dobrze, że kandydują?

Paweł Lisicki: Jeśli chodzi o Krystynę Pawłowicz - ona cieszy się wyjątkową antypatią medialną. Uważa się, że bycie sędzią Trybunału przekracza jej kompetencje. Ja się z tym nie zgadzam, uważam, że w sensie merytorycznym zasługuje na to stanowisko. Poza tym bardzo lubię, jeśli - gdy wszyscy starają się być w mainstreamie, pojawia się ktoś potrafiący pójść pod prąd - czasem po bandzie. Nie wszystkie wypowiedzi Krystyny Pawłowicz, np. na Twitterze, podobają mi się, ale to jest trochę urok osobowości.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Tego nie można jej odmówić, że osobowość posiada.

Paweł Lisicki: Posiada osobowość i odwagę. Potrafi pójść na zwarcie z kimś, nie ucieka, jest odważna - to są wszystko cechy, które przydadzą się na tym stanowisku. Poza tym ma wiedzę, jest profesorem prawa. Sytuacja kogoś, kto jest we wrogim dla siebie środowisku jest bardzo trudna. W takiej sytuacji nawet jakaś drobna wpadka czy poślizgnięcie natychmiast urasta do gigantycznych rozmiarów. Bardzo łatwo taką osobę wyszydzić, wyśmiać. To, co uchodzi innym, to w przypadku takiej osoby, jak Krystyna Pawłowicz, taki drobiazg staje się czymś nie do zniesienia. Natomiast inny mam stosunek do Piotrowicza, bo to nie jest epizod, ten okres w jego życiu w latach 80-tych, kiedy był prokuratorem PRL, oskarżającym  opozycjonistów - to, co wtedy robił sprawia, że trudno mi zrozumieć, dlaczego miałby być kandydatem do Trybunału Konstytucyjnego, niezależnie od jego wszystkich innych późniejszych działań. Trudno mi to przyjąć.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Wracając jeszcze do profesor Krystyny Pawłowicz, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak zwrócił się do niej na Twitterze i zapytał ją o działania prezes Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wniosku dotyczącego aborcji eugenicznej. Wczoraj przed Trybunałem Konstytucyjnym zgromadzili się zwolennicy zwiększenia prawnej ochrony życia nienarodzonych. Czy ta decyzja będzie papierkiem lakmusowym?

Paweł Lisicki: Jest faktem - to chyba łatwo zauważyć - że Trybunał Konstytucyjny pod przywództwem Julii Przyłębskiej, tą sprawą do tej pory się nie zajął. Nie tylko dlatego, że wynika to z różnych uwarunkowań prawnych, legalnych czy formalnych, tylko dlatego, że nie chciał się tym zająć. Moim zdaniem, nie chciał głównie z powodów politycznych, ponieważ uznano, że zwiększenie tej obrony może skutkować gorszym wynikiem dla prawicy. Myślę, że to rozumowanie polityczne w tym przypadku jest realne i to ono decyduje o tym, że ta sprawa nie stała się przedmiotem rozpatrzenia przez TK. Myślę, że źle się stało, uważam, że Trybunał powinien się tym zająć. Miałem nadzieję, że przynajmniej ta przesłanka eugeniczna jeśli chodzi o aborcję zniknie.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Na okładce Do Rzeczy Olga Tokarczuk dostała Nobla i jak informuje Wirtualna Polska zostanie zaproszona do Pałacu Prezydenckiego. Jak pan redaktor się zapatruje na twórczość Olgi Tokarczuk?

Paweł Lisicki: Najpierw a propos Pałacu Prezydenckiego - chyba można powiedzieć, że rolą prezydenta jest docenianie różnych dokonań, w tym również mieści się Nagroda Nobla. Nie zmienia to faktu (mówię teraz prywatnie) szczególnie późna twórczość Olgi Tokarczuk zupełnie do mnie nie trafia. Jeśli chodzi o jej sukces - zawdzięcza Nagrodę Nobla nie jakości swojego pisarstwa, ale pewnej modzie ideologicznej, która się pojawiła i dominuje - sukcesy wielu innych. Nazwa jest ta sama, nagroda pieniężna jest większa, niż na początku, a tak naprawdę sposób i cel przyznawania tej nagrody jest zupełnie inny. Promuje się pewne radykalnie postępowe wartości ludzi, którzy je reprezentują i Olga Tokarczuk ze swoją - delikatnie mówiąc - niechęcią, czy wrogością wobec tradycyjnej polskiej tożsamości i katolicyzmu, z narastającym ideologicznym zacietrzewieniem na rzecz weganizmu, walki o rzekome prawa zwierząt, walki o to, żeby ludzie nie jedli mięsa - to jest wypisz wymaluj obecny wzorzec dla kogoś, kto chce zrobić karierę medialną czy celebrycką.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Na ile światopogląd Olgi Tokarczuk - te ideologie są jej fantazją, a na ile są rzeczywiście groźne i mają przełożenie na nasze życie?

Paweł Lisicki: Mają przełożenie na nasze codzienne życie ponieważ to nie jest jakaś malutka, wąska grupka radykałów, którzy nie mają wpływu na rzeczywistość, tylko mówimy o kimś, kto dostał Nagrodę Nobla. W polskich (i nie tylko) warunkach służy to promocji takiej osoby, jej myśli, poglądów i książek. To jest takie wskazanie - patrzcie, tak powinien wyglądać ten wzorzec postępowego obywatela-intelektualisty, który umie pisać i czytać. Takie argumenty trafiają, to jest w jakiejś mierze naturalne. Gdyby tak nie było to nie byłoby systemów wspierania, promocji, nie byłoby pieniędzy idących na wspieranie tego typu książek. Mamy do czynienia z wojną kulturową, czy wojną cywilizacji, która toczy się na Zachodzie i w Polsce. Taka nagroda służy w tej wojnie. Krzysztof Masłoń, który napisał duży artykuł na temat Olgi Tokarczuk w tygodniku Do Rzeczy zaczyna swój tekst od skrótowego, ale bardzo dobrego pokazania, że w jej pisarstwie, zawsze negatywnymi bohaterami są Polacy, a nie ci, którzy z nimi walczą. Negatywnym bohaterem jest też w prozie Tokarczuk kościół, który jest czymś co należy zwalczyć.

Krystyna Różańska-Gorgolewska:  Czy przychyli się pan do zdania Ewy Kurek (historyk, scenarzystka, reżyserka i autorka książek o tematyce historycznej, badaczka stosunków polsko-żydowskich  - przyp red.), która apeluje, żeby zdecydowanie nie czerpać wiedzy historycznej z literatury Olgi Tokarczuk?

Paweł Lisicki: Na pewno nie można stamtąd czerpać wiedzy historycznej. Można sobie wyobrazić dobrą literaturę, która jest trochę na bakier z historią. Ale w tym przypadku chodzi o podwójne zło: po pierwsze, nie można z tego czerpać wiedzy, ale po drugie, to, co się otrzymuje jest tak zniekształcone i tak wykoślawione, że czytelnik może łatwo wyrobić sobie opinię, że te elementy polskiej przeszłości były wewnętrznie zepsute, skażone, w jakiś sposób zdeformowane - wydaje mi się, że to nie jest właściwe przesłanie, którego można oczekiwać od pisarza.

Krystyna Różańska-Gorgolewska: Na koniec pytanie może trochę osobiste. Czy pójdzie pan na Marsz Niepodległości?

Paweł Lisicki: Nie wiem, czy pójdę. Szczerze mówiąc, nie chodzę na różnego rodzaju marsze czy demonstracje. Kiedyś podpisałem się pod poparciem dla Marszu Prawa i Sprawiedliwości i też na nim nie byłem. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że moje uczestnictwo w marszach wyczerpało się w latach 80-tych, kiedy byłem w NZS i wtedy protestowałem. Teraz pozycja, którą zajmuję sprawia, że mogę patrzeć na marsze z zewnątrz, wypowiadać się na ich temat, popierać je lub nie, ale nie koniecznie muszę w nich uczestniczyć.

http://radiopoznan.fm/n/E9bHJD
KOMENTARZE 0