Z dziennikarzami spotkali się w sobotę na najdroższej tego typu inwestycji - placu "Wartofrajda" na Starym Mieście.
Takie place powstają w mieście, ale brakuje na nich udogodnień dla karmiących mam czy rodziców z małymi dziećmi - mówili radni: Klaudia Strzelecka i Mateusz Rozmiarek.
- Toalety powinny być przy wszystkich większych placach zabaw. Nie ma tutaj w Poznaniu żadnych miejsc, w których dzieci można przewijać, ławek dla mam, na których mogłyby nakarmić swoje pociechy i to są naprawdę duże problemy - mówiła Klaudia Strzelecka.
- Kolejna sprawa to woda. Są tego typu sprzęty na placach zabaw w innych miastach na terenie całego kraju, natomiast w Poznaniu mamy ich ewidentny deficyt - dodawał Mateusz Rozmiarek.
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Poznania Tadeusz Zysk skrytykował zaś lokalizację placu. Mówił, że tego typu inwestycje powinny powstawać na osiedlach, gdzie jest najwięcej dzieci.
- Jeśli się je robi tylko dlatego, że próbuje się coś zagospodarować, to nie jest dobry pomysł. One muszą być tam, gdzie są dzieci, na osiedlach. Raczej nie na Starym Mieście. Mamy dużą dzietność, ale na nowych osiedlach. Dwa - to właśnie użyteczność. Niekiedy można wydać mniej na bardziej użyteczne rzeczy, jak chociażby wodopoje, miejsca na przewijanie dzieci, bo problem dzietności jest problemem bardzo ważnym dla Poznania - mówił Zysk.
Radni PiS usłyszeli od miejskich urzędników, że nie ma pieniędzy, by doposażyć place. W tej chwili jest około 600 placów zabaw i gier w Poznaniu. Ponad sto działała przy przedszkolach.
Prawie 90 to place gier lub typowe boiska przy szkołach. Zdaniem radnych PiS-u brakuje ich na nowych osiedlach, gdzie mieszkania kupują ludzie młodzi.