Wczoraj po południu w lesie koło miejscowości Miąskowo między Środą Wlkp. i Jarocinem znaleziono ciała obojga. Przełożeni funkcjonariuszki z komisariatu w podpoznańskim Swarzędzu wszczęli alarm rano, gdy nie stawiła się na służbie. Wcześniej nikogo nie uprzedziła o nieobecności w pracy, nie udało się też z nią skontaktować.
Biegły z Zakładu Medycyny Sądowej stwierdził, że zgon nastąpił z powodu obrażeń czaszkowo-mózgowych, zarówno chłopca jak i kobiety. Biegły również wstępnie wykluczył udział osób trzecich. Przyjmujemy taką wersję, że doszło tutaj do samobójstwa rozszerzonego
- powiedział nam prokurator Łukasz Wawrzyniak z prokuratury okręgowej w Poznaniu.
Na nasze pytanie, czy policjantka użyła broni służbowej, rzecznik poznańskiej prokuratury okręgowej odrzekł:
"Na miejscu zdarzenia zabezpieczono pistolet. On będzie poddany dalszym badaniom balistycznym. Będziemy ustalać, czy z tej broni rzeczywiście oddano strzały. Ale wszystko wskazuje, że jest to ten pistolet, którego użyto do zabójstwa dziecka i samobójstwa tej kobiety".
Prokurator nie chce powiedzieć, jakie motywy mogły kierować 30-latką. Zapewnił, że spróbuje na to odpowiedzieć śledztwo. Kobieta nie zostawiła żadnego listu. Na jutro zaplanowano sekcje zwłok.
Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną desperackiego kroku 30-letniej policjantki z Komisariatu w Swarzędzu były problemy osobiste.