Polscy ministrowie dziś pojechali w tej sprawie na rozmowy do Berlina. Czego powinni się domagać? Kto ma rację - przewoźnicy, czy kierowcy? Jak mocno może to uderzyć w konkurencyjne na rynku, polskie firmy? A może to właśnie Niemcy zmuszą polskich pracodawców do podwyżek?
Przewoźnicy międzynarodowi, także z Wielkopolski, grożą protestem, kierowcy liczą na podwyżki, a premier Ewa Kopacz apeluje do kanclerz Angeli Merkel. Wszystko przez niemieckie przepisy o płacy minimalnej. Zdaniem naszych zachodnich sąsiadów każdy, pracujący na terenie Niemiec kierowca powinien otrzymywać przynajmniej minimalną stawkę godzinową, czyli 8,5 euro. Nowa ustawa uderza w tańszych przewoźników z Europy Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim jednak w polskie firmy. Polacy przejęli jedną czwartą rynku przewozów w Unii Europejskiej, mamy też najnowocześniejszy tabor. Polskie ciężarówki są więc dużą konkurencją dla zachodnich przewoźników.
Z przyjętych przez Niemców rozwiązań cieszą się związkowcy z branży transportowej. Wyższe stawki to lepsze zarobki polskich kierowców. Polski rząd znalazał się pomiędzy młotem a kowadłem, zwłaszcza, że - jeśli dojdzie do protestów, to transportowcy będą kolejną protestującą grupą zawodową.
Rafał Zdziel z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników Samochodowych zapowiada przyłączenie się do ogólnopolskiego protestu. Nie ukrywa, że przewoźnicy martwią się o przyszłość finansową. Także zdaniem polskiego rządu rozwiązanie problemu niemieckich przepisów odnośnie płacy minimalnej to dla Polski sprawa dziesiątek tysięcy miejsc pracy. Minister Władysław Kosiniak-Kamysz wspiera w tej sprawie przewoźników i apeluje do związkowców o rozsądek.
Szef resortu pracy i polityki społecznej uważa, że niemieckie regulacje są wyjątkiem w Unii Europejskiej i sprzeczne z prawem wspólnotowym. Przypomina, że płaca minimalna jest w wielu krajach, ale nigdzie nie stosuje się jej wobec zagranicznych przewoźników podczas tranzytu. Inaczej jest oczywiście w przypadku pracowników delegowanych na stałe do pracy za granicą. Niemieckie płace minimalne to temat dzisiejszego spotkania minister infrastruktury Marii Wasiak z przewoźnikami podczas Forum Transportu Drogowego.
Wielkopolski poseł PO Jakub Rutnicki podkreśla, ze polskie władze robią w tej sprawie co tylko możliwe. Inaczej pracę, a raczej refleks rządu PO - PSL ocenia opozycja. Eurodeputowany Ryszard Czarnecki przypomina, że o problemie wiedziano jeszcze zanim 1 stycznia przepisy weszły w życie. Czy w tej sytuacji potrzebne są szybkie konsultacje rząd-przewoźnicy-związkowcy?
Przewoźnicy obawiają się o finansową przyszłość, przedstawiciele rządu rozmawiają w Berlinie - a tymczasem polscy związkowcy apelują, ale teraz do niemieckiego ministra transportu. Kierowcy proszą, żeby Niemcy nie ulegli naciskom polskich pracodawców i polskiego rządu. Polscy kierowcy zarabiają, jak na polskie warunki całkiem dobrze - uważają pracodawcy.
- Niemcy to ważny kraj w europejskiej gospodarce, a także w systemie europejskiego transportu. Dlatego w tym kraju jest dużo pracy dla kierowców i w tym przypadku też działa konkurencja - przypomina Tomasz Michalak z sekcji krajowej transportu drogowego NSZZ Solidarność.
Na polsko-niemiecki problem trzeba patrzeć w szerokim europejskim kontekście. Niemcy naruszyli wypracowane lata temu ważne unijne zasady - tłumaczy profesor Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Jego zdaniem to uderzenie w konkurencyjne polskie firmy. Sprzeciw w tej sprawie powinna zgłosić Komisja Europejska.
Na razie to niska płace w Polsce są naszą przewagą w konkurencji z innymi krajami Unii Europejskiej. Polacy jeszcze muszą trochę poczekać na wyrównanie poziomu płac - twierdzi profesor Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. W naszym kraju dużo się zmieniło w płacach, ale gospodarczo jeszcze nie nadążamy - potrwa 25 lat, żeby dogonić Niemcy.
Ostatnie słowo w tej sprawie może należeć do Komisji Europejskiej. Zdaniem wielu ekspertów, niemieckie przepisy łamią podstawowe zasady wspólnego rynku.
Z jednej strony wszyscy narzekają, że jest tak źle i niedobrze. Z drugiej jak kierowca TIRa chce zmienić pracę to zrobi to bez żadnego problemu w ciągu jednego dnia.
Z tego co pamiętam, to umowa między dającym pracę a świadczącym pracę jest dwustronna i obie strony mogą stawiać warunki i jak się kierowcy gdzieś nie podoba, to może przestać świadczyć pracę ...
Ale najdziwniejsze jest to, że inne państwo może dyktować jakie mają być warunki w firmie działającej w innym, NIEPODLEGŁYM państwie ....