Od ponad 10 lat razem z żoną jeździ na turnieje Pucharu Świata w skokach narciarskich. W tym roku na żywo obejrzał cały cykl Turnieju Czterech Skoczni. Po jego zakończeniu podkreśla, że radość nie zna granic. Przypomina, że kiedyś powiedział, iż dla niego największą radością jest usłyszenie na narciarskich zawodach polskiego hymnu - w Bischofshofen usłyszał go dwukrotnie.
Mieszkaniec Czempinia nie kryje, że płakał. Piotrowicz przyznaje, że jeszcze w sobotę rano w wywiadzie dla jednej z polskich telewizji podkreślał, iż Kamil Stoch skacze w innej lidze. W sobotę jednak reszta ligi znacznie zbliżyła się do polskiego mistrza narciarskich lotów w drugiej serii skoków, dzięki czemu była spora dawka sportowych emocji. - Wszystko skończyło się cudownie. To było czymś niesamowitym - dodaje. Nie kryje, że to co się wydarzyło w austriackim Bischofshofen, było ich ogromnym marzeniem, tym bardziej, że dobrze się znają ze skoczkiem i jego rodziną.
Piotrowicz przyznaje żartobliwie, że dla jego całej rodziny kibicowanie skoczkom jest rodzajem choroby i niczym piękniejszym Kamil Stoch nie mógł ich zaskoczyć. - Jesteśmy bardzo szczęśliwy - puentuje sobotni sukces.
Mirosław Piotrowicz z Czempinia razem z żoną obejrzał już ponad 100 konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich.