Sąd nie zgodził się, by dziennikarze nagrywali wyjaśnienia oskarżonego. Bartosz B. mówił, że był to jego, jak to określił, głupi pomysł, by wejść na tyły tygrysiarni. Oświadczył, że nie dźgał tygrysa kijem i nie robił mu krzywdy. Rzeczywiście przełożył przez siatkę kij, ale - jak tłumaczył - kij był za krótki, by dosięgnąć zwierzę.
Inną wersję przedstawiają świadkowie, których zeznania obciążają oskarżonego. "Dźgał kijem tygrysa. Tygrys inaczej nie odwróciłby głowy, gdyby nie poczuł jakiegoś dotknięcia" - mówił jeden ze świadków.
Ich zdaniem oskarżony w ZOO był pod wpływem alkoholu. Policji nie udało się tego potwierdzić, bo mężczyzna z uciekł z ogrodu zoologicznego. Zgłosił się następnego dnia, gdy policja opublikowała jego zdjęcia.
"Fotografie
zrobione przez świadków oraz ich relacje jednoznacznie wskazują na
oskarżonego jako na sprawcę, z resztą jego wypowiedzi po zdarzeniu też
nie pozostawiają żadnych wątpliwości" - mówiła dyrektor ZOO Ewa
Zgrabczyńska. Jej zdaniem skutki zachowania oskarżonego mogły być
tragiczne, gdyby kij dosięgnął nie tygrysa Tungusa, ale jego matkę Kirę,
która nie jest tak spokojna. Będziemy wnioskować o najwyższy w tym
wypadku możliwy wyrok - dodała dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego.