Epidemia wpłynęła na tegoroczne plany pomysłodawców Jedzielni, ale chętnych, by wyjść z domu z edycji na edycję było coraz więcej.
- Mimo wszystko przychodzili, tak. Było całkiem przyjemnie. Wiadomo, że nie są to takie ilości ludzi, jak zazwyczaj - mówią restauratorzy. - Jedzielnia w tym roku rozkręcała się dosyć powoli, ale stabilnie. Mieliśmy falstart oczywiście, bo zaczęliśmy dwa miesiące później. Szkoda, że kończymy, ale generalnie rzecz biorąc i tak musieliśmy przesunąć np. Jedzielnię ostatnią z zeszłego tygodnia, z deszczowego dnia.
- Wybieramy zawsze te miejsca, które poznaniacy lubią. Myśmy przyjęli takie założenie już dwa lata temu, jak startowaliśmy, że każda restauracja może być tylko raz w ciągu roku właśnie dlatego, żeby każdy kto do nas przyjdzie miał tę pewność, że nie powtórzy się to jedzeniem, które było na ostatniej Jedzielni - mówi pomysłodawca Jedzielni Michał Czajka.
- Jesteśmy po raz pierwszy. Próbowaliśmy już sernik nowojorski, bułeczki bao, było bardzo pysznie - mówili dzisiejsi goście Jedzielni.
Dziś można biesiadować do 17.00j. Kolejne Jedzielnie już w przyszłym roku w kwietniu.