NA ANTENIE: 05:30 WYBORY 29.03/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Peszmergowie wycofują się z Kirkuku

Publikacja: 17.10.2017 g.14:42  Aktualizacja: 17.10.2017 g.14:49
Poznań
Trwa operacja sił wojskowych Iraku w okolicy Kirkuku, która według doniesień agencji Reuters zakończyła się zajęciem przez nie pól roponośnych należących do państwowego giganta North Oil Company.
kurdystan prezydent masoud barzani - Kurdistan Region Presidency
/ Fot. (Kurdistan Region Presidency)

W poniedziałek wylądowali tam iraccy komandosi z sił antyterrorystycznych. W ciągu dwudniowej ofensywy zajęto pięć pól mieszczących się na północny-zachód od Kirkuku. W nocy z poniedziałku na wtorek, jak donosi powiązany z Kurdyjską Partią Demokratyczną portal Rudaw, zajęto również południowe i zachodnie dzielnice Kirkuku.

Według portalu obok sił rządowych w operacji brały udział bojówki szyickie (Ludowe Siły Mobilizacji), które samodzielnie miały osiągnąć granicę Irackiego Kurdystanu na wysokości Parvez Khan. Peszmergowie wycofali się nawet z miast, leżących na terenie autonomii, jak wysunięte na zachód Machmur i Gwar. Do żadnych z tych miast nie wkroczyły jednak jeszcze jednostki rządowe ani bojówki szyickie. Z informacji strony kurdyjskiej wynika, że awangardę ofensywy stanowią właśnie jednostki LSM, a armia iracka podąża za nimi.

Oficjalny kanał Autonomii irackiego Kurdystanu (Kurdistan24) odnotował też przypadki pokojowego przekazania kontroli nad poszczególnymi obszarami, celem uniknięcia rozlewu krwi. Kurdyjskie media informują także o tym, że ludność cywilna opuszcza zajęte przez iracką armie miasta i kieruje się w stronę Irbilu - stolicy Irackiego Kurdystanu.

Region Kirkuku był dotychczas kontrolowany przez lokalne siły kurdyjskie, a pod koniec września władze Autonomii przeprowadziły na jego terenie referendum - mimo, że Kirkuk leży poza jej granicami. Na obecnym etapie celem operacji, jak informuje irackie dowództwo, jest zajęcie wszystkich miast irackich znajdujących się poza kurdyjską autonomią.

Dotychczas oddziały Peszmergów kontrolowały tereny znacznie szersze, niż Iracki autonomiczny Kurdystan. Obejmowały północny Irak przy granicy z Turcją, sięgając aż po Mosul (zajęty przez armię rządową), na zachód od Kirkuku (z samym miastem) aż po miasto Hawija. Między Peszmargami a oddziałami rządowymi dochodzi do wymiany ognia. Wiadomo już o ofiarach śmiertelnych.

Rozwój wydarzeń w najbliższych dniach zależy niemal wyłącznie od postępu rozmów między rządem w Bagdadzie a władzami autonomicznymi. Czym później przystąpią one do rozmów i czym więcej będzie ofiar po obu stronach, tym negocjacje będą trudniejsze. Prezydent Autonomii Masud Barzani jest naciskany nieustannie przez irackiego premiera Haidera Al-Abadiego, aby wycofał się z procesu separacji Kurdystanu. Na razie Barzani stwierdził tylko w niedawnym wystąpieniu, że Kurdowie nie dadzą się zdominować.

Obie strony są pod ścianą. Bagdad nie mógł nie potraktować zapowiedzi oderwania się Kurdów jako realnej groźby, stąd konieczność wysłania na północ sił militarnych. W przypadku przyjęcia biernej postawy mogłoby to zachęcić Kurdów do obrania taktyki faktów dokonanych. Ofensywa iracka może jednak być odczytana przez Kurdów jako zagrożenie dla ich autonomii i praw oraz radykalizować nastroje.

Dowództwo sztabu Peszmergów wydało wczoraj oświadczenie, że wkroczenie do Kirkuku jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny "narodowi kurdyjskiemu". Media kurdyjskie mocno podkreślają fakt udziału w całej operacji odbijania przez siły irackie północnych regionów jednostek szyickich – wspomnianych Ludowych Sił Mobilizacji, które mają powiązania z Iranem. Traktują więc całą operacje jako wspólną iracko-irańską ofensywę.

Waszyngton potępił akty przemocy i ogłosił, że USA czuje się zaniepokojone narastającym napięciem, lecz pozostaje w tym konflikcie neutralne. Stanowisko to spotkało się z krytyka wielu polityków amerykańskich, również Republikanów (m.in. Lindseya Grahama) oraz analityków, jak były doradca ds. bezpieczeństwa John Hannah i Michael Preger z Hudson Institute.

Obaj podkreślają, że obecną ofensywę - jak i cały konflikt iracko-kurdyjski - należy widzieć w kontekście wzmacniania się pozycji Iranu i jego wpływów w Bagdadzie. Walka z Kurdami może przesunąć Irak jeszcze bardziej w kierunku Teheranu.

Armia iracka, wspomagana przez siły irańskie, stanowi dziś znaczną siłę militarną, w starciu z którą oddziały lokalne (Peszmergowie) nie mają wielkich szans. Jeśli nie zostanie wypracowany polityczny kompromis, Kurdowie będą dalej dążyć do budowy niepodległego państwa, a Irak używał względem nich siły, to konflikt może szybko przybrać charakter wojny partyzanckiej.

http://radiopoznan.fm/n/px2sCj
KOMENTARZE 0