- Nie chciałbym usprawiedliwiać ewentualnych błędów ze strony personelu czy kierownictwa - mówił dziś podczas sesji prezydent Poznania, ale jednocześnie zwracał uwagę na trudną sytuację szpitala i problemy kadrowe.
Zdarzało się, że w szpitalu brakowało nam od 50 do 100 osób. To się oczywiście musi przekładać na jakość obsługi, bo liczba pielęgniarek i lekarzy w tym obszarze jest niewystarczająca.
- Zawsze na oddziale jest personel medyczny - mówił dziś zastępca prezydenta zajmujący się zdrowiem Jędrzej Solarski.
Jeżeli po naszym postępowaniu wyjaśniającym okaże się, że zawarte w tym materiale informacje nie są do końca zweryfikowane, to wystąpimy na drogę sądową. Chcę powiedzieć i ufam, że nasz szpital jest bezpieczny. O tym mówią liczby, pochwały, które do nas spływają, natomiast jeżeli były jakiekolwiek zaniedbania to przepraszam.
- Życzyłbym sobie byśmy w tej chwili funkcjonowali w takich realiach do których byliśmy przyzwyczajeni kilka miesięcy temu. Ta pandemia wywróciła wszystko do góry nogami - mówił prezydent Jacek Jaśkowiak
W czasie przeprowadzanej w trybie zdalnym sesji radna Ewa Jemielity z PiS odtworzyła dziś reportaż telewizji TVN. Podkreślała, że jest zbulwersowana tą sytuacją, a jej zdaniem sygnały o tym, że w szpitalu dzieje się źle płyną nie tylko z tego reportażu.
- Chciałabym przypomnieć panu Jaśkowiakowi i panu Solarskiemu, że to oni są odpowiedzialni jak ten szpital funkcjonuje - mówiła radna Ewa Jemielity i zaapelowała o dymisję zastępcy prezydenta Poznania Jędrzeja Solarskiego.
AKTUALIZACJA - 14:57
Mocna odpowiedź pracowników szpitala przy Szwajcarskiej w Poznaniu na wczorajszy reportaż telewizji TVN.
Szpital podległy prezydentowi Poznania zapowiada pozwy przeciwko telewizji TVN. Pracownicy placówki, którzy wyszli dziś spontanicznie na spotkanie z dziennikarzami, nazwali reportaż w programie Uwaga "oszczerczym".
W związku z publikacją w Wielospecjalistycznym Szpitalu Zakaźnym im. Józefa Strusia w Poznaniu trwa kontrola z urzędu wojewódzkiego. Pacjenci, którzy wypowiadają się w materiale, wskazywali na złe traktowanie oraz nieobecność personelu w nocy.
- To jest rzecz haniebna - mówi o materiale dyrektor placówki, Barłomiej Gruszka.
To co wczoraj obejrzałem, napełnia mnie dużym smutkiem. Szpital pracuje na pełnych obrotach, dwóch pracowników u nas zmarło, ponad setka była zakażonych. Zamiast słowa wsparcia otrzymaliśmy kubeł pomyj na głowę wylanych. To jest rzecz niebywała. To się nigdy nie powinno zdarzyć.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś z pracowników został pobity - dodaje dyrektor Gruszka i zaznacza, że po publikacji personel szpitala padł ofiarą hejtu w internecie.
Informacje zawarte w reportażu jako wyrwane z kontekstu określa zastępca dyrektora szpitala ds. Opieki Zdrowotnej, Mariusz Stawiński.
Absolutną nieprawdą jest, że pacjenci nie mają opieki podczas nocy. Pielęgniarki na nocnej zmianie przynajmniej dwa razy na półtorej, dwie lub dwie i pół godziny, tak jak jest to potrzebne, wchodzą do pacjentów. Jest to absolutna nieprawda, że przyciski przywoławcze przy pacjentach nie działają.
Mariusz Stawiński odniósł się też do fragmentu materiału, na którym widać pacjenta szpitala leżącego na podłodze. - Wychodząc do łazienki obsunął się. Pomoc została udzielona mu natychmiast, ale tego autor nagrania już nie pokazał - stwierdził Stawiński.
W sprawie publikacji interwencję zapowiedział Rzecznik Praw Lekarza Wielkopolskiej Izby Lekarskiej. - Mam wrażenie, że nasza kancelaria podejmie odpowiednie kroki prawne - zapowiada Rzecznik Praw Lekarza, Sławomir Smól.
To co znalazłem w internecie, to na przykład: tych konowałów i pseudodyrektorów rozstrzelać w trybie natychmiastowym, a zwłoki wrzucić do dołu wykopanego w lesie, żeby rodziny nie miały kogo odwiedzać. To z kolei jest artykuł 255 paragraf 2 kodeksu karnego.
Słamowir Smól podkreślił, że sam reportaż wyczerpuje znamiona naruszenia artykułów 212 i 216 kodeksu karnego. To kolejno zniesławienie i zniewaga przy użyciu środków masowego komunikowania. Ze względu na status prawny pielęgniarek, Rzecznik Praw Lekarskich rozważa też zarzut o znieważenie funkcjonariusza publicznego.
Pracownicy, którzy wyszli razem z dyrekcją przed szpital, mówili, że są wstrząśnięci. Łamiącym głosem przekonywali, że wypełniają wszystkie swoje obowiązki. Prosili też dziennikarzy o sprawiedliwe traktowanie. - Jestem zbulwersowany - przyznał Janusz Rzeźniczak z pracowni chemodynamiki szpitala im. Józefa Strusia.
Ci ludzie poświęcili swoje specjalizacje, swój zawód, żeby ratować chorych przez 10 miesięcy. Zwracam się do państwa, żebyście państwo tą krzwydę, która została wyrządzona, naprawili. To jest mój apel.
Szpital im. Józef Strusia przy Szwacjarskiej w Poznaniu od początku pandemii przyjął 4,5 tysięcy pacjentów i wykonał 21 tysięcy testów. W tym czasie koronawirusem zaraziło się 170 pracowników szpitala, przy czym aktualnie chorych jest 55. Zmarło też 2 członków personelu placówki.