Henryka Czapczyka pożegnali przedstawiciele wszystkich środowisk, z którymi zetknął się w swoim bogatym życiu. Byli koledzy z boiska, coraz mniej liczni, wśród nich Feliks Krystkowiak, ostatni żyjący mistrz Polski z Warty Poznań z 1947 roku. Byli sportowi działacze, wojenni kombatanci ze sztandarem, bo przecież podpułkownik Henryk Czapczyk, ps. Mirski to także żołnierz, Powstaniec Warszawski.
Nie zabrakło kibiców, wielu w szalikach Warty i Lecha. Dariusz Preis z klubu seniora Warty przemawiając nad trumną zwrócił uwagę, że pan Henryk umiłował cztery kolory - biały, czerwony, zielony i niebieski. Biały i czerwony, bo był wielkim patriotą. Zielony i niebieski bo kochał Wartę i Lecha, a to barwy tych klubów. "W swoim życiu miał czas na sport, rodzinę i ojczyznę" - dodał Preis.
W poznańskim sporcie nie było chyba drugiej osoby, która może się szczycić mianem legendy zarówno Warty jak i Lecha. Z pierwszą drużyną zdobył mistrzostwo Polski, w drugim tworzył słynny tercet ABC - Anioła-Białas-Czapczyk. Dziś cała trójka znów jest razem.
W bramce Warty występował z Czapczykiem Feliks Krystkowiak, ostatni żyjący piłkarz z mistrzowskiej drużyny Zielonych, czyli Warty, który powiedział: - Heniu był wspaniałym kolegą i wielkim piłkarzem. Tuż po wojnie on i ja, prawie jednocześnie, wróciliśmy z zachodu i prawie w jednym czasie wstąpiliśmy do klubu Warta. Chętnych do uprawiania piłki nożnej było wtedy wielu, ale Heniu miał piłkę w genach i już po kilku treningach złapał rytm - wspominał Krystkowiak.
Pogrzeb byłego piłkarza poprzedziła msza żałobna w kościele przy ulicy Nowina w Poznaniu.