Poznań czeka na turystów i zapewnia, że będzie czekać

Z powodu epidemii koronawirusa ruch turystyczny zamarł i w tej chwili wyjazdy są niemożliwe, bo zamknięte są hotele i miejsca noclegowe, ale miejskie organizacje turystyczne chcą podtrzymać zainteresowanie podróżami do największych polskich miast. "Na razie można je odkrywać za pomocą np. wirtualnych spacerów i gier miejskich, ale po zniesieniu obostrzeń, znów chcemy gościć turystów" - mówi Wojciech Mania z Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.

Nie zachęcamy do aktywnej podróży, jeszcze jest na to za wcześnie. Czekamy aż będzie bezpiecznie. Natomiast chcemy inspirować wszystkich przyszłych gości miasta i turystów do tego, by poznawali nasze miasta, bo działamy w takiej koalicji, która cały czas się poszerza. Chcemy pokazywać i przypominać albo nie dawać zapomnieć o tym, co jest ciekawego w miastach, za co te miasta lubiliśmy. Działa to na kilka sposobów.

Każde z miast pokazuje w internecie ciekawe miejsca, opowiada swoje historie i zachęca mieszkańców innych miast do przyjazdów. Kampanię stworzyły cztery miasta: Gdańsk, Warszawa, Poznań i Łódź, ale jest ona otwarta i mogą do niej przystępować kolejne. Już dołączył Lublin i chce to zrobić Toruń.

Kampania ma hasło w języku angielskim, bo jest kierowana także do zagranicznych turystów, którzy przed epidemią chętnie odwiedzali polskie miasta - mówi Wojciech Mania z Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.

Jest to też forma takiego wsparcia, jeśli tak można powiedzieć, branży turystycznej w tym sensie, że staramy się podtrzymać komunikację na temat miasta. Stąd też anglojęzyczna nazwa tych hasztagów, czyli w naszym przypadku #PoznanWillWait, ponieważ również planujemy kierować te działania szerzej, nie tylko na Polskę. Natomiast zdajemy sobie sprawę, że to właśnie Polacy będą przede wszystkim pierwszymi turystami w naszych miastach.

Na razie nie ma wyliczeń, ile Poznań stracił na braku ruchu turystycznego przez ostatnie tygodnie. Światowa Organizacja Turystyczna szacuje, że straty całej branży we wszystkich krajach mogą sięgnąć nawet 50 mld dolarów.