Maraton wystartował w Poznaniu z dużym opóźnieniem, które było spowodowane sporymi uchybieniami organizacyjnymi. Stwierdzili je policjanci podczas rutynowego sprawdzania trasy przed startem. Jak powiedział nam rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, chodzi między innymi o to, że wśród pracowników ochrony znajdowała się osoba pod wpływem alkoholu.
- Na trasie maratonu znajdowały się osoby, które w ogóle nie mówią w języku polskim, wynajęte przez organizatorów, które nie wiedzą nawet co mają w tych miejscach robić - dodaje Borowiak. Policjanci stwierdzili też w ogóle brak wolontariuszy, którzy mieliby pilnować trasy maratonu oraz brak w niektórych miejscach wygrodzeń , tam gdzie powinny się znajdować.
To pierwszy taki przypadek w historii poznańskiego maratonu, który w tym roku jest organizowany po raz 18. Rzecznik Maratonu Monika Prendke powiedziała, że za zabezpieczenie biegu odpowiedzialna była firma, wybrana w przetargu, która zajmowała się tym także w poprzednich imprezach.
- Jeżeli zarzuty się potwierdzą, to policja miała absolutną rację, że nie dopuściła do startu imprezy o czasie. Dla nas tak samo jak dla policji najważniejsze są względy bezpieczeństwa. Jeśli taka była konieczność, to w pełni ją popieramy - mówi Prendke.
Dodała, że organizatorzy czekają na szczegółowy raport policji i firmy zabezpieczającej. - Będziemy wyciągać konsekwencje, bo taka sytuacja absolutnie nie powinna mieć miejsca. Przepraszamy zawodników i mieszkańców Poznania, bo utrudnienia w mieście potrwają troszeczkę dłużej - mówiła nam Monika Prendke.
Na start czekali zawodnicy na wózkach, biegacze i ich rodziny. Wiedzieli, że start się opóźnia, ale nie wiedzieli dlaczego. Po uwagach policji organizator usunął nieprawidłowości i policja po ponownym oglądzie trasy wydała zgodę na start. Ze względu na opóźnienie startu utrudnienia na ulicach Poznania przeciągnęły się do godziny 16.00.