46-letni mężczyzna zmarł podczas policyjnej interwencji. Funkcjonariuszy do bloku wezwała załoga pogotowia, bo pacjent był agresywny.
Kobieta o odszkodowanie walczy już kilka lat. Sąd czeka na kompleksową opinię biegłych, którzy ostatnio poprosili o ponowne przesłuchanie kilkunastu świadków. - Domagamy się sprawiedliwości i wyjaśnienia, dlaczego człowiek, który oczekiwał pomocy, zmarł - mówi pełnomocnik kobiety adwokat Marcin Pusty.
Mężczyzna chorował na padaczkę. Jego żona wezwała pogotowie, bo podczas ataku rozbił sobie głowę. - W naszej ocenie w toku tej interwencji pogotowia i policji przede wszystkim przekroczono zasady i normy obowiązujące w takich sytuacjach. Uważamy, że to doprowadziło do śmierci pana Piotra - dodaje adwokat.
Sąd ponownie przesłuchał w poniedziałek między innymi ojca kobiety. O tym, co się wydarzyło się na klatce bloku, dowiedział się od córki. - Zięć był agresywny. Musieli użyć siły fizycznej, założyć kajdanki - mówił świadek.
Po dodatkowym przesłuchaniu świadków biegli wydadzą kompleksową opinię. Dopiero wtedy proces będzie mógł się zakończyć. Pozwani domagają się oddalenia żądań kobiety.