Krytykują go za wypowiedź dotyczącą Katarzyny, wielokrotnie zgwałconej przez księdza. Decyzją sądu kobieta dostała milionowe odszkodowanie. "Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne k... nie są tak wysoko wynagradzane na całym świecie" - stwierdził publicysta. Ta wypowiedź wzburzyła część ludzi i z tego powodu przyszli zaprotestować przed księgarnię przy Rynku Łazarskim.
"Przeproś Kasię, przeproś Kasię" - krzyczeli zebrani przed księgarnią. W środku odbywało się spotkanie z publicystą. Sala była pełna. Jedna z kobiet wyszła przed czasem, bo mówiła, że przez protest nie można było otworzyć okien, a jej było duszno. "Te protestujące panie naruszają moje prawa obywatelskie i nie mogę spokojnie wysłuchać wykładu" - mówiła pani Lilianna. Pytana o wypowiedź publicysty twierdziła, że nie pozwolono jej wysłuchać co mówi pan Michalkiewicz, a więc nie może mieć poglądu na te sprawę. "Ten pan, który tam siedzi w środku usprawiedliwia gwałciciela. Pan Michalkiewicz porównał tą dziewczynę do kobiety, która się sprzedaje za pieniądze" - podkreślał protestujący. "Hańba, Hańba" - takie okrzyki było słychać na Łazarzu.
Na początku spotkania doszło do szarpaniny. Według Głosu Wielkopolskiego, w wyniku incydentu dziennikarz telewizji TVN stracił okulary. Wśród manifestujących przeciwko wizycie Stanisława Michalkiewicza była między innymi żona prezydenta Poznania Joanna Jaśkowiak i pełnomocnik prezydenta Poznania do spraw równego traktowania Marta Mazurek. Na miejsce protestu przyjechało kilkudziesięciu policjantów. Spisali niektórych protestujących. Manifestacja zakończyła się jeszcze przed końcem spotkania z publicystą.