O swoim osiągnięciu podróżnik z Puszczykowa poinformował wczoraj na facebooku. Dzisiaj jest już w drodze do domu.
- Właśnie wyjechałem z Girony - 100 km za Barceloną - naładowałem samochód i teraz ruszam do Francji. Wszystkie ładowania starałem się zaplanować. Musiałem jechać z pewną dozą pewności, że dotrę do gniazdka elektrycznego. Czy ono będzie działać czy nie - to już inna kwestia, ale tak właśnie wyglądała podróź. Polegała na solidnym planowaniu dystansów, jakie mogę przejechać i gdzie mogę się tych gniazdek spodziewać - mówi podróżnik.
Ekspedycja zajęła Fiedlerowi 97 dni. Pokonał 15176 km, ładując samochód 100 razy i odwiedzając 15 krajów. Wyruszył z Kapsztatdu w Republice Południowej Afryki, a podróż zakończył w marokańskim Tangerze. Nissan Arkadego Fiedlera cały dystans pokonał siłami własnego napędu. Tylko raz został odholowany przez lokalną policję.
- Na stacji benzynowej rozbiłem obóz, jeżeli tak można powiedzieć. Stacja była zamykana o 2:00. Nie mogłem tam naładować samochodu, więc chciałem się przespać i jechać dalej następnego dnia, ale niestety nie można było tam nocować, więc właściciel stacji, zamykając, zadzwonił po policję, policja przyjechała i zawiozła mnie do hotelu - relacjonuje Fiedler.
Arkady Fiedler planuje dotrzeć do domu w Puszczykowie w sobotę. Cały czas jedzie samochodem, który przejechał przez Afrykę.