W roku Reymonta, oczywiście, warto sięgać po jego oryginalną twórczość, ale równie ciekawym wyborem jest lektura książki Błażeja Ciarkowskiego „Łódź. Ziemia wymyślona” (wydawnictwo W.A.B., 2024 r.). Autor wykonał imponującą pracę, ukazując Łódź wielowymiarową. Piękną i szpetną, od strony fasad bogatych kamienic po biedne podwórka. Od ludzi z wyobraźnią po ludzi ze współczesnego półświatka. Pociągającą i odpychającą zarazem. Książka wciąga czytelnika fikcyjnym, sugestywnym opisem podróży R. (którego nie sposób nie skojarzyć z autorem „Ziemi obiecanej”), który przyjeżdża do Łodzi, aby zbierać materiały do swojej „wielkiej powieści”.
Reymont, który przez 5 lat pracował jako pracownik Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, na kartach książki zabiera nas w podróż do miasta, które zaczyna gospodarczo wzrastać, co byłoby znacznie utrudnione, gdyby nie rozwijająca się sieć torów. Ambicje ludzi mieszkających w Łodzi na przełomie XIX i XX wieku pokrywają się z aspiracjami pisarza. Zanurzamy się wraz z nim tkankę miasta, odmalowaną sugestywnie przez Błażeja Ciarkowskiego.
Energia rozbudowywania miasta podobna jest do energii, towarzyszącej tworzeniu miasta całkowicie polskiego – Gdyni. „Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939” to zresztą tytuł świetnej i wielokrotnie nagradzanej książki Grzegorza Piątka, wydanej także przez W.A.B. „Łódź. Ziemia wymyślona” Ciarkowskiego to kolejna publikacja tego wydawnictwa, której bohaterem jest miasto.
Jak opowiedzieć miasto, którego historia zawiera wiele wątków i nie da się zmieścić w jednowymiarowej narracji zachwytu? Błażej Ciarkowski wykonać musiał ogromną pracę poszukiwacza źródeł i obserwatora życia. Pomost zbudowany między dawnymi a współczesnymi czasami nie jest prowizoryczna kładką, a studium solidnym i porywającym jednocześnie. Jak pisze sam autor, „Na przestrzeni ostatnich dwustu lat Łódź była miastem amerykańskim i ziemią obiecaną. Czwartą stolicą i ostatnim nieodkrytym miastem. Polskim Manchesterem i Miastem przeklętym. Miastem bez historii i miastem czterech kultur. Była czerwona, robotnicza, szara, kreatywna”.
Książka pozwala zrozumieć – jak bym to nazwała – łódzką kakofonię. Który z głosów tej opowieści przemawia do czytelnika najbardziej? Warto przekonać się, zanim ponownie sięgną Państwo po mistrzowską wizje samego Reymonta.