Potem - pod ich adres skierowano nakaz rozbiórki tego domu. W ten sposób - zaczął się sześcioletni spór pani Agnieszki z Nadzorem Budowlanym.
- Nie ma aktu własności, nie ma księgi wieczystej, działka należy zupełnie do kogo innego, ale nadzór budowlany powiedział, że nie będzie szukał i teraz atakuje mnie pismami, że mamy to rozbierać - mówi pani Agnieszka, dodając, że w domu przeznaczonym do rozbiórki nie mieszka od 30 lat.
Nieruchomość nie ma uregulowanych spraw własnościowych, ale zdaniem urzędników - to bez znaczenia. - Zgadza się, że pani Agnieszka nie jest właścicielem, ale wszyscy adresaci decyzji są jedynymi osobami, które w pierwszej kolejności mogą stać się właścicielami nieruchomości przez zasiedzenie - przekonuje Elżbieta Olszowska, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Tu warto zauważyć, że urzędnik wydał decyzję, w oparciu o swoje domniemanie, mimo wielokrotnych zapewnień, także pisemnych, ze strony pani Agnieszki, że nie rości sobie do budynku żadnych praw. Protestuje jedynie przeciwko obciążaniu jej kosztami rozbiórki i uporządkowania działki, która jest bezpańska.
W najbliższy poniedziałek urzędnicy - po raz kolejny sprawdzić mają, czy ich - mogąca budzić wątpliwość decyzja o wyburzeniu - została zrealizowana.
Na wiejskich terenach często się zdarza, że jak na urzędniczym stanowisku zasiądzie jakiś wsiowy znawca prawa, to świat ma upaść przed nim na kolana a przynajmniej sąsiedzi ze wsi.