Groziła im konieczność zapłaty wysokich sum właścicielowi kamienicy i sobie nawzajem, jako współwłaścicielom budynku. Podział nieruchomości orzekł sąd rejonowy, a decyzję tę uchylił sąd okręgowy. Lokatorzy na razie odetchnęli z ulgą, ale pozostała trauma.
Jak mówi lokatorka Anna Czerniak, sąd pierwszej instancji nie informował jej o rozprawach. - W sądzie pierwszej instancji nie zeznawaliśmy, bo nie byliśmy powiadamiani przez sąd. Ci co mieli prawników, to byli, ale ci, którzy nie mieli swoich reprezentantów, okazało się, że nie byli powiadamiani - podkreśla.
Sąd okręgowy uznał, że lokatorzy nie mogli z tego powodu bronić swoich praw. "Doręczenie uczestnikowi podstępowania zawiadomienia o terminie rozprawy jest podstawową powinnością sądu" - czytamy w uzasadnieniu.
Część mieszkańców kamienicy skorzystała z darmowej pomocy prawnej organizowanej przez posła Bartłomieja Wróblewskiego. - Konsekwencje tego wyroku były kuriozalne. One prowadziły do tego, że mieszkańcy nie tylko byli w konflikcie z właścicielem, ale po wyroku pierwszej instancji stawali w konflikcie wobec siebie nawzajem. To orzeczenie było paradoksalne - mówi Wróblewski.
Sąd pierwszej instancji zajmie się kamienicą przy Matejki 56 po raz trzeci. Już w 2011 roku sąd okręgowy nakazał powtórzyć postępowanie ze względu na - jak czytamy w aktach - nierozpoznanie istoty sprawy.
Współwłaścicielem budynku przy Matejki 58 jest znany poznański kamienicznik.
Piotr Jaśkowiak
Na marginesie - kilka lat temu pani sędzia z Poznania przyklepała wyrokiem kamienicę na podstawie kwitów wyprodukowanych przez jej męża - radcę prawnego. Sprawa była tak gruba, że nawet za Tuska nie szło tego ukryć. Za karę panią sędzię przeniesiono do Łodzi - oczywiście wszczęto postępowanie dyscyplinarne w ichnim sądowym wydziale wewnętrznym. Oczywiście koledzy nie dali zrobić krzywdy, sprawa się przedawniła i z tego co wiem - pani doczekała godnej emeryturki . Czy wiadomo, co z rzeczoną kamienicą? Jak sprawa się potoczyła?