To proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadają dwaj byli milicjanci i ochroniarze Elektromisu.
Sąd wezwał na świadków dwóch byłych policjantów, którzy spotykali się w zakładach karnych ze skazanym na dożywocie poznańskim gangsterem Maciejem B. pseudonim Baryła. Między innymi, to dzięki jego informacjom krakowska prokuratura wznowiła śledztwo w sprawie Ziętary. Jeden z byłych policjantów podkreśla, że to on namawiał Baryłę do złożenia zeznań. - Jest sprawa świadka koronnego, świadka incognito. Istnieje możliwości złagodzenia kary - mówił były policjant.
Maciej B. w pewnym momencie wycofał się z złożonych zeznań, bo jak teraz twierdzi czuł się rozczarowany postawą prokuratury. Tak samo czuł emerytowany funkcjonariusz. - Traktuję Baryłę, jako osobą, która pomogła w bardzo ważnej sprawie, a tu dowiaduję się od prokuratury, że Baryła nie jest do czegokolwiek potrzebny - mówi były funkcjonariusz. Obrona oskarżonych dopytywała, czy świadkowie utrzymują stały kontakt z Baryłą. Okazało się, że jeden z byłych policjantów odwiedza gangstera w więzieniu, a drugi jest jego znajomym z dzieciństwa.
Jarosław Ziętara wyszedł z domu przy ulicy Kolejowej na poznańskim Łazarzu 1 września 1992 roku. Dziennikarza mieli porwać ludzie podający się za policjantów. Świadek twierdzi, że widział na terenie Elektromisu samochód upozorowany na radiowóz oraz fałszywe policyjne akcesoria. Śledztwo w sprawie zaginięcia dziennikarza w Poznaniu zostało umorzone. Ruszyło dopiero po przeniesieniu do Krakowa. W Poznaniu trwa równolegle proces byłego senatora Aleksandra Gawronika, który jest oskarżony o podżeganie do zabójstwa.