Według policji w zorganizowanej na placu Mickiewicza manifestacji uczestniczyło trzysta osób. Jeden z przemawiających podczas pikiety, profesor Roman Kubicki obawia się, że po zmianach niewłaściwi ludzie będą rządzić polskimi uczelniami. - Można się obawiać, że szkoły wyższe będą kierowane przez ludzi, którzy właściwie z nimi nie będą związani i będą narzucali szkołom wyższym takie kryteria zewnętrzne. Szkoła wyższa będzie postrzegana na wzór korporacji, w której dominuje ta kultura rywalizacji, strachu i niepewności - taki wyścig szczurów, w którym właściwie nie wiadomo, co można wygrać – uzasadnia.
- To protest personalny przeciwko Jarosławowi Gowinowi i rządom Prawa i Sprawiedliwości - mówi Karol Jędruszek ze Stowarzyszenia Koliber, który razem z kilkoma kolegami obserwował manifestację na placu.
- To prawda, że ustawa ma kilka błędów, które my zgłaszamy w komentarzu Stowarzyszenia Koliber. Ale widzimy, że nauka potrzebuje reformy, potrzebuje jakiś zmian. Nie możemy stać w miejscu i liczyć na to, że uczelnie będą dalej na dole listy szanghajskiej, tylko potrzebują zdecydowanej reformy. Tak robi minister Gowin, który chce wprowadzić do uczelni radę uczelnianą – dodaje Jędruszek.
Uczestnicy przynieśli transparenty - m.in z hasłami: "Gowin go away", "Zmiany tak, ale nie tak" i "2 procent PKB na uczelnie". Pojawiło się także hasło "Ustawa Gowina śmierdzi jak terpentyna".
Jednak te protesty nie będą tak silne jak protesty o sądownictwo, bo to tam teraz jest największa władza i pieniądze. Kto ma sądy ten może bronić złodziei, mafie i zdrajców narodu.