Strajk na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

To studenci, doktoranci i pracownicy uczelni. Sprzeciwiają się reformie szkolnictwa wyższego przygotowanej przesz resort nauki. 

- Tzw. ustawa 2.0 pogorszy stan polskiej nauki. Kierunek tej ustawy jest kierunkiem, który w żadnym razie nie załatwia problemów, które w tej chwili są związane z uniwersytetem, tylko wręcz je pogłębia. To jest taka reforma, która stawia na konkurencję, rywalizację i rankingi, a nie na ludzi, którzy studiują na uczelni. Ministerstwo nie wzięło nas pod uwagę podczas konsultacji ustawy - mówi protestująca Maja Staśko, publicystka między innymi Krytyki Politycznej i Codziennika Feministycznego.

Ustawa 2.0 powstawała od 2016 roku. Resort promował ją podczas serii konferencji w miastach akademickich i poczas Narodowego Kongresu Nauki w Krakowie. 

Protestujący zapewniają, że są w kontakcie z grupą z Warszawy, która okupuje od tygodnia rektorat stołecznego uniwersytetu.

Uniwersytet imienia Adama Mickiewicza nie zajmuje jednoznacznego stanowiska ws. protestu. Okupujący spotkali się z prorektor profesor Beatą Mikołajczyk, która zastępuje rektora UAM przebywającego poza Poznaniem. 

- Zapewniamy protestującym przestrzeń i zaplecze socjalne. W sprawie ustawy 2.0 jest wiele dezinformacji. Do projektu jest zgłaszanych wiele poprawek, trudno jednoznacznie powiedzieć, czy uniwersytet popiera czy nie popiera protest. Pan rektor zawsze wyznawał taką zasadę, ze rektor jest od tego, by wysłuchiwać protestujących i ewentualnie wyciągać wnioski i stąd też takie działania zmierzające do udostępnienia tego zaplecza - mówi rzecznik uczelni Małgorzata Rybczyńska.

Reformą szkolnictwa wyższego zajmuje się Sejm. Ustawa zakłada między innymi możliwość likwidacji wydziałów, zmianę algorytmu finansowania szkół wyższych i powołanie nowego ciała - Rady Uczelni. W jej skład wchodziliby również członkowie spoza środowiska akademickiego, a do jej kompetencji należałby m.in. wybór rektora.